niedziela, 29 grudnia 2013

Sprzeczność piętnasta.

Grudzień. Miesiąc niecierpliwego oczekiwania na święta. Początek świątecznego szału za pasem. Świątecznie przystrojone bełchatowskie ulice i masa wyprzedaży w sklepach. I nawet wybitnie jesienna pogoda nie potrafi zepsuć tego nastroju jaki da się wyczuć dookoła. Także i tej części bełchatowian bacznie obserwujących, czy czynnie biorących udział w siatkarskich rozgrywkach z pewnością mogły czekać spokojne święta bo siatkarze w rodzimej lidze radzili sobie równie dobrze co i na europejskich parkietach. Oczywiście blondynka dzielnie wspierała swoich trzech wielkoludów jak tylko mogła. Nie opuściła żadnego meczu, często potrafiła na łeb na szyję gnać z Łodzi do bełchatowskiej Energii byle tylko wspomóc tą trójkę. Jak można było określić jej stosunki z Wroną? Dość poprawne, jednak jak to się mówi, szału nie było. W ich relacjach nie było nic, a nic szczególnego. Głupie, bezsensowne i krótkie rozmowy, kilka wymienionych zdań z durnymi uśmieszkami przylepionymi do twarzy. Jednymi słowy wrócili do punktu wyjścia. Wręcz przeciwnie miały się jej kontakty z Włodarczykiem. Wielu twierdziło ,że zdecydowanie mieli się ku sobie, w czym na pewno znajdowało się ziarenko prawdy. Z pewnością w chwili obecnej byli ze sobą o wiele bliżej aniżeli blondynka z Wroną. Spędzali ze sobą dość sporą ilość czasu i z jego upływem co raz trudniej było im ukryć ,że coś ich łączy. Ale czy chcieli to ukrywać? W zasadzie to chyba nie.
 -Kogo moje oczy widzą! Pan Wojciech znalazł czas dla kumpli, niewiarygodne!-rzuca blondwłosy Kłos otwierając drzwi od swojego męskiego lokum
 -Wystarczy ,że widzę cię po kilka godzin dziennie i wdycham twoje smrody w szatni.-odpowiada z uśmiechem
 -Dalej gniewasz się za tego trolla w Grecji? Debiut na fejsbuniu idelany!-chichocze
 -Dzięki Karollo, właśnie tak sobie wymarzyłem ten debiut.
 -Do usług wudezet!-dobiega ich z salony głos Wrony
 -Prawdziwi przyjaciele.
Jak to wieczór w męskim gronie, nie obyło się bez symbolicznego piwa czy kilku kolejek w fifę i rozmów na różne tematy. Od motoryzacji i różnego rodzaju gadżetów, na kobietach kończąc.
 -Serio, te baby to są jednak jakieś dziwne. Moja obraziła się na mnie dzisiaj chyba ze sto razy ,a co gorsze nic nawet nie powiedziałem.
 -Pierwsza zasada rozmów z kobietami- mów prosto, zwięźle i na temat bo znajdą podtekst i wykorzystają przeciwko tobie.
 -Od kiedy ty taki ekspert?-pyta Kłos
 -Mam starszą siostrę, coś jeszcze?
 -Lepiej powiedz co tam u Oliwii.-szczerzy się
 -A co, zgubiłeś do niej numer?-wtrąca środkowy
 -Ja pitolę, a ponoć to ja jestem ten tępy.-odpowiada strzelając facepalma złotowłosy
 -I tak jesteś.
 -Dzięki, ale myślę ,że w tobie to mam godną konkurencję.-odgryza się- Niby cicha woda, ale patrz jak sobie wyrwał.
 -I się nie chwalisz?-pyta Wrona będący zupełnie nie w temacie- Młoda, stara, blond czy brunetka?
 -Wronka ty to jesteś pierdoła.
 -Czekaj, czyli ty i Oli jesteście..?-dziwi się
 -Nie no, to jeszcze nic poważnego.-odpowiada
 -Nie pitol Włodi, widziałem was wczoraj wieczorem i na zwykłych znajomych to wy nie wyglądacie.
 -Zobaczymy co z tego wyjdzie.
 -I widzisz Wronka, tylko ty zostajesz sam jak palec.
 -Dobrze, jak się doczekasz dzieci będę ci je bawił.-mówi wymuszając śmiech bo wyraźnie informacja o rzekomym związku blondynki z przyjmującym wcale go nie ucieszyła. Do końca wieczoru niewiele się udzielał w rozmowach, jak już to dodawał swoje tak zwane trzy grosze przysłuchując się przekomarzaniom przyjaciół.
 -Coś ty taki nie w sosie?-pyta Włodarczyk gdy gospodarz wychodzi do monopolowego w celu uzupełnienia napoju bogów
 -Po prostu zły dzień.
 -Na pewno nie chodzi o to ,że ja i Oli, no wiesz?
 -Nie, skąd ten pomysł?-unosi brew do góry
 -Bo wiem ,że między wami coś tam się wydarzyło.-odpowiada
 -Może i coś tam było, ale jakie to ma teraz znaczenie? Skoro ją lubisz i ona lubi ciebie to w czym problem?-nikle się uśmiecha
 -Jesteś moim kumplem, nie chciałbym być wobec ciebie nie w porządku.
 -Ja i Oli jesteśmy.. przyjaciółmi i tyle.-rzuca nie do końca wierząc w swoje słowa
 -Na pewno?
 -Na pewno.-potwierdza choć w środku czuje dziwny ścisk. Dlaczego? Bo chyba właśnie definitywnie odebrał sobie i im szansę na poprawę relacji i powrotu do stanu poprzedniego. Dlaczego to zrobił? Chyba sam tego do końca nie wiedział.
 -I masz to, czego chciałeś. Zadowolony?-rzuca Kłosa gdy przyjmujący opuszcza jego lokum i zostają tylko we dwóch.
 -Sprecyzuj?
 -No już nie udawaj no!-burzy się- Miałeś ją na wyciągnięcie ręki, ale musiałeś jak ostatni debil robić jej dzikie sceny zazdrości o byle co to teraz będziesz kretynie za karę patrzył jak się z Włodim będą miziać i te sprawy. Przyjemny widok będzie, prawda?
 -Dobra, przyznaję spieprzyłem, ale i ona sama nie jest tu bez winy!-podnosi ton głosu
 -Obydwoje spieprzyliście, ale ty najbardziej. Myślisz ,że nie widziałam twojej winy jak powiedziałem o tym ,że są razem? Myślałem ,że zaraz komuś przywalisz.
 -Już teraz to nie ma znaczenia. Najmniejszego.
 -No właśnie ,że ma! Ja pierdzielę, dlaczego to jak robię za ciotkę dobrą radę? Chcesz być sam do końca życia, czy być z kobietą która cię kocha?
 -Chyba jednak nie kocha skoro jest z nim...
 -Wierzysz w to? Kurna no! Ona jest z nim bo jest, nie wróżę temu związkowi długiej i wspaniałej miłości.
 -Żebyś się nie zdziwił jak za rok dostaniesz zaproszenie na ślub.-odpowiada
 -Owszem, mogę dostać zaproszenie, ale tylko i wyłącznie na wasz.-odpowiada Kłos
 -Skończmy temat, co?
 -Jak chcesz, żebyś nie marudził potem jak oni serio się zejdą, a ty zdechniesz z bólu i tęsknoty za nią.
 -Sugerujesz mi żebym odbił teraz kumplowi dziewczynę?
 -Nic ci nie sugeruję, tylko uprzedzam. Żebyś znowu się nie obudził jak będzie za późno na cokolwiek.-dodaje po czym beznamiętnie sączy piwo.
I znów jego słowa dały mu wiele do myślenia. Znów kołatały mu się w głowie przez całą noc. Przecież odpuścił i ona odpuściła, więc dlaczego ta sprawa nie dawała mu spokoju? Dlaczego spędzała sen z powiek? Obawiał się ,że przyczyna jest prosta. Najzwyczajniej w świecie czuł do niej w dalszym ciągu to, co przez ostatnie kilka lat. Może i miał dosyć biadolenia złotego Kłosa, ale musiał przyznać ,że miał on wbrew pozorom sporo racji w tym co mówił. I wbrew pozorom trudno było mu się przyznać do tego, że nie miał racji.
*
Kolejny leniwy wieczór, spędzony przy dobrej książce pod kocem z kubkiem herbaty w ręku. Takie wieczory powoli stawały się dla niej normą. Wcale nie przeszkadzała jej chandra jaką ją dopadła. Lubiła od czasu do czasu pobyć sam na sam ze sobą, zastanowić się nad swoim życiem i planami na przyszłość. Wolała to po stokroć razy bardziej aniżeli dzikie zabawy na jakie co rusz wyciągały ją znajome. Od czasu do czasu owszem, chodziła na takowe jednak wolała nie wpadać w wir imprezowania i świata używek. Wolała być nudziarą siedzącą wieczorami w domu przy dobrej lekturze czy filmie niż budzić się rano co rusz to z innym facetem. Takie życie zdecydowanie nie było dla niej. Mając dwadzieścia cztery lata zastanawiała się co będzie robić i gdzie będzie za rok, dwa, pięć. Czy kiedyś znajdzie to szczęście i ciepło jakiego poszukuje w drugiej osobie. Będąc dość atrakcyjną blondynką o nienagannej kulturze osobistej o dość sporym ilorazie inteligencji nie narzekała na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Wręcz przeciwnie. Nawet będąc w towarzystwie czy to Wojtka czy któregoś ze środkowych faceci potrafili się za nią oglądać. Jednak nie interesowała jej żadna przygodna znajomość na jedną noc. Chciała kogoś kto dawałby jej poczucie bezpieczeństwa, był jej wsparciem i po prostu był obok gdy potrzeba. Jak każda kobieta pragnęła mężczyzny ,który będzie w jej osobistym mniemaniu chodzącym ideałem. Czy taki znalazła? Trudno stwierdzić. Z jednej strony z tyłu głowy miała w pamięci Andrzej i jego 'kocham cię' tak brutalnie zdeptane przez jego cholerną zazdrość i egoizm. Z drugiej strony był zupełnie czarujący i opiekuńczy Wojtek zarażający optymizmem. Ten natłok jakże skrajnych emocji i myśli sprawiał ,że nie potrafiła usiedzieć na miejscu przez dłuższą chwilę. 
 -Dobrze słyszałem ,że pewna piękna pani nie ma nic do roboty w ten wieczór?-uśmiecha się zalotnie gdy blondynka otwiera drzwi
 -Widzę ktoś tu ma dobrych informatorów.-odpowiada- Od razu mówię nigdzie nie idę.
 -Domyślam się.-szczerzy się widząc Kwiecińską w niedbałym koku i luźnym t-shircie na co ona karci go wzrokiem i zaprasza do salonu. Bez większych planów wybierają pierwszy lepszy film. W zasadzie jest on tylko tłem do toczącej się rozmowy. Byli tak pochłonięci rozmową ,że nawet nie zauważyli kiedy film dobiegł końca. 
 -Chyba już lepiej będzie włączyć po prostu telewizję bo filmów to my się nie na oglądamy dzisiaj coś czuję.-śmieje się
 -Jak tak będziesz paplał to na pewno nie.-odpowiada mu- A ponoć kobiety to straszne gaduły.
 -Ja gaduła? 
 -Tak, ty.-chichocze- A ponoć to Karol na okrągło gada.
 -Kogo jak kogo, ale jego przegadać się nie da.-protestuje
 -Niewiele ci brakuje.
 -Zła kobieto.-rzuca zaczynając ją łaskotać i tym samym trafiając w jej czuły punkt. I na nic zdały się prośby i błagania by przestał. Dopiero po dłuższej chwili przestał. Wtedy gdy ich twarze dzieliły zaledwie centymetry i czuli swoje oddechy na sobie. Przeszły ją dreszcze gdy kciukiem pogładził jej policzek i szeroko się uśmiechnął nie odrywając od niej wzroku ani na chwilę.
 -Czekaj, to my jakieś filmy mieliśmy oglądać?-uśmiecha się zawadiacko
 -Możliwe, możliwe. Coś kojarzę.-odpowiada oplatając jego kark dłońmi
 -Coś było.
 -No coś tam mi świta, ale jak przez mgłę.-unosi kąciki ust ku górze i gładzi swoją dłonią jego policzek. Wtedy odległość między nimi niweluje się do kilkunastu ,a może kilku milimetrów. Nie minęła sekunda jak poczuła smak jego ust na swoich i jego silne ręce oplatające ją w pasie.
 -O czym my tu?-przyjemnie mruczy jej do ucha
 -Przez ciebie zgubiłam wątek.
 -Przez mnie?-pyta na co ona kiwa łobuziacko głową po czym natychmiast dostaje przeprosiny w postaci czułego pocałunku którego nie chciała nawet kończyć. 
 -Chyba musisz mnie częściej przepraszać.-uśmiecha się blondynka delikatnie mierzwiąc jego przydługie włosy 
 -Z dziką rozkoszą.-przytula ją i całuje w czubek głowy.
Wsparta o ramie Włodarczyka czuła się niesamowicie dobrze. Jakby na chwilę cały otaczający ją świat przestał mieć znaczenie, a liczyła się tylko i wyłącznie jego obecność. Bo która kobieta nie uległaby gdyby mężczyzna mruczał jej przyjemne do ucha miłe słowa i przytulał szczelnie zamykając w swoim uścisku? To raczej pytanie retoryczne.
 -Nie chcę byś myślał ,że robię to wszystko przez Andrzeja.-wyrzuca z siebie
 -Oli, przecież wiem. Doskonale wiem.-mówi cicho
 -Nie chcę po prostu byś myślał ,że moje intencje wobec ciebie są nieszczere.
 -Kobiecie której nie zależy raczej tak nie całuje.-odpowiada jej z delikatnym uśmiechem na twarzy
 -Chcę byś po prostu to wiedział, nic więcej.
 -Wiem słońce.-przytula ją do siebie jak gdyby bojąc się ,że mu zaraz ucieknie, jednak ona nie zamierza tego robić. Wcale. Delektuje się jego ciepłem i bliskością. I co gorsze czy też lepsze, wcale nie myśli o Wronie. Ani przez chwilę. W tejże chwili jej myśli zaprząta absolutnie uroczy i szarmancki siatkarz trzymający ją w ramionach. Czy to było to? Za wcześnie było na prognozy. Nie zamierzała wybiegać w przyszłość. Po prostu cieszyła się chwilą i się nią delektowała.
 -Chyba częściej powinniśmy organizować sobie 'filmowe' wieczorki.-mówi opierając głowę o jego ramię
 -Jestem jak najbardziej za.-uśmiecha się wodząc swoją dłonią po jej plecach.
W przyjemnej ciszy przerywanej od czasu do czasu krótką wymianą zdań spędzili resztę wieczoru, który miał wspólne zakończenie... dnia następnego. Bo gdy Kwiecińska otworzyła oczy była wtulona w dwumetrowca ,który bacznie jej się przyglądał.
 -Dzień dobry?-rzuca niepewnie
 -Wyśmienity wręcz.-uśmiecha się.
Po skonsumowaniu śniadania przy którego robieniu mieli śmiechu co nie miara, zaraz po siatkarzu wskoczyła do łazienki się odświeżyć. Biorąc prysznic jak to zwykle bywało ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Nieprzerywając blondynce przyjemności przyjmujący powędrował ku drzwiom. Nie miała pojęcia kto to może być. Dopiero gdy zakręciła kurek z wodą i owinęła ciało ręcznikiem usłyszała znajomy męski głos.
 -O cholera..-rzuciła cicho pod nosem słysząc dość niewyraźnie wymianę zdań pomiędzy panami. Bała się by nie wynikło z tego coś gorszego.
 -Pomyliłem mieszkania?-słyszysz zdezorientowany męski głos 
 -Zależy kogo szukasz.-odpowiada mu
 -Oliwia?-rzuca
 -W łazience.
 -Nie będę wnikał bo to wasza sprawa.-mówi- Powiedz jej tylko żeby do mnie zadzwoniła jak się 'ogarniecie'.
Wyobrażała sobie jego minę. Znała go na tyle dobrze ,że po tonie głosu mogła śmiało stwierdzić ,że był w niemałym szoku widząc swojego klubowego kolegę rano w drzwiach blondynki. Przez chwilę zastanawiała się co mógł sobie pomyśleć bo na pewno po tym co zobaczył śmiało może stwierdzać ,że jest już dla niej rozdziałem zamkniętym. Rozdziałem ,który dla niej definitywnie się zakończył i miał już dopisany epilog.
 Ale czy aby na pewno tak było?
~*~
Przepraszam za poślizg, ale dopiero dzisiaj wróciłam ze świąt ze wspaniałym prezentem- niespodzianką w postaci grypy i jakoś nie mogłam się zabrać do napisania epizodu. A jak już zaczęłam to końca widać nie było, jednak jakimś cudem wymęczyłam  rozdział. Mam nadzieję ,że nie będzie on lipny i tym podobne. Szału nie ma, ale przepraszam, dzisiaj tylko tyle mogę z siebie dać. Dlatego za wszelkie pomyłki, literówki i wszelakie chochliki przepraszam z całego serduszka!
Jako ,że jest to ostatni wpis w tym roku, kochane moje życzę Wam dużo miłości, zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, by ten nowy, nadchodzący rok był o wiele lepszy aniżeli ten właśnie mijający, udanej sylwestrowej zabawy i jako kibicom wyjazdu na siatkarski mundial!
Wszystkiego najlepszego <3
wingspiker.
                                                      |ASKWłodi | Duet | Pit |
                 PS. Dacie wiary ,że w pierwotnym zamyśle to powinien być epilog? :>

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Sprzeczność czternasta.

Pudrowa sukienka z rękawami trzy czwarte i rozkloszowanym dołem. Wysokie szpilki w kolorze nude. Idealnie ułożone włosy i nienaganny makijaż. Blondynka stoi wsparta o ramie równie eleganckie blisko dwumetrowego mężczyzny i z uwagą obserwują młodą parę opuszczającą kościół obsypywaną ryżem i monetami.
 -Nie jesteście do siebie podobni.-zauważa
 -Wiem. Jak kogoś adoptowali to jego, on nie pasuje do nas pod żadnym względem.-śmieje się
 -Pewien jesteś?
 -Czyżbyś wątpiła?-pyta unosząc brew do góry na co ona posyła mu tylko promienny uśmiech.
Standardowe składanie życzeń młodej parze, wręczanie prezentów i ciekawskie wzroki części rodziny, w tym sporej części żeńskiej skierowane na blondynkę u boku siatkarza. Starała się nie zwracać uwagi na zainteresowanie jej osobą. Zdecydowanie ułatwiał jej ten fakt Wojtek ,który nieprzerwanie czuwał u jej boku. Ani przez chwilę nie żałowała ,że zgodziła się z nim pójść na to wesele. Dlaczego? Bo już dawno tak dobrze się nie bawiła i chyba potrzebowała na chwilę oderwać się od szarej rzeczywistości. Nie spodziewała się też ,że z Włodarczyka jest tak wyśmienity tancerz. Co rusz porywał ją do tańca czemu wcale nie zamierzała się sprzeciwiać.
 -Wojtuś i czego się nie pochwaliłeś ,że masz dziewczynę? Zwłaszcza taką? Przecież to nic jak tylko się chwalić i czekać na kolejne weselicho!-rzuca jedna z kobiet mniej więcej w wieku matki blondynki, przez co zakładała ,że była to któraś z ciotek jej towarzysza
 -No już bez przesady.-odpowiada wyraźnie zakłopotany dwumetrowiec
 -Kto tu przesadza?-uśmiecha się- Wreszcie i nasz rodzinny rodzynek kogoś sobie znalazł i bardzo dobrze.
 -No cioooociu.
 -Dobra już idę nie będę ci wstydu robić. Tylko wiesz, żebyś pamiętał tam o swojej ulubionej ciotce na przyszłość!
Gdy kobieta odchodzi blondynka nie kryje rozbawienia na co i siatkarz nie pozostaje obojętny i wybucha cichym śmiechem.
 -Czekaj, to mówiłeś ,że twój brat nie pasuje do reszty rodziny?
 -No wiesz?-śmieje się- Przepraszam cię za nią.
 -Nie masz za co. Miała prawo pomyśleć ,że jesteśmy parą skoro przyszliśmy razem. Z resztą kto nie ma upierdliwych ciotek w rodzinie?
 -Na pewno nie ja.-uśmiecha się.
Zabawa trwała w najlepsze. Oczywiście standardowe pytania o to ile byli razem, kiedy ślub i tym podobne nie ustawały, a owa dwójka zupełnie rozbawiona nimi ,ale także nie mając już ani ochoty ani siły usilnie im zaprzeczać dali sobie spokój nie zwracając zbytnio uwagi na to wszystko. I trzeba przyznać, naprawdę dobrze bawili się w swoim towarzystwie i ktoś patrzący z boku spokojnie mógł stwierdzić ,że tych dwoje coś łączy.
 -Przeziębisz się.-słyszy za sobą głos przyjmującego ,który narzuca na jej ramiona swoją marynarkę gdy ta stoi na tarasie podziwiając rozświetlone przez gwiazdy niebo- Sądzę ,że gdybyś przeze mnie zachorowała Karol by mi oczy wydrapał.
 -A to niby czemu?-pyta zaciekawiona
 -Jakby to powiedzieć, miałem małe kazanie od niego.-śmieje się
 -On mnie co raz bardziej zaskakuje.
 -Bo tylko ciebie. Chyba wreszcie nam dorośleje chłopak.-unosi kąciki ust ku górze spoglądając na blondynkę
 -Albo budzi się w nim jakiś instynkt macierzyński czy coś.-chichocze również spoglądając na swojego rozmówcę. Zapada nieprzyzwoita cisza w trakcie której nieprzerwanie spoglądają na siebie obdarzając się uśmiechami. Odległość między nimi również nieprzyzwoicie zmniejsza się do kilku centymetrów.
 -Nie zrozum mnie źle.-zaczyna kładąc dłoń na jego torsie- Naprawdę cię lubię i niesamowicie dobrze spędza mi się z tobą czas, ale... nie jestem pewna czy kiedykolwiek będę w stanie dać ci to czego ode mnie oczekujesz. Nie mówię ani tak, ani nie. Nie chcę po prostu jakimś swoim czynem dać ci nadzieję ,a potem ją zabrać bo jesteś zbyt fajnym facetem by ci to robić. Po prostu potrzebuję trochę czasu żeby to wszystko jakoś sobie poukładać.
 -Nie musisz mi tego mówić, doskonale rozumiem Oli. Wszystko rozumiem.-odpowiada ciepło delikatnie się uśmiechając
 -Boże, i co ja mam ci powiedzieć? To ,że jesteś dla mnie zbyt dobry to chyb doskonale wiesz.
 -Nie, chętnie to usłyszę.
 -Jesteś facetem zbyt idealnym jak na moje skromne progi.-chichocze
 -Ja? Skądże! To ty jesteś chodzącym ideałem moja droga.
 -Dobra, dobra uważaj bo ci uwierzę.-odpowiada
 -Chyba będziesz musiała.
Sielankową chwilę sam na sam przerwał sam pan młody nawołujący na zabawę oczepinową. Nie obyło się bez kupy śmiechu i zabawy, bo przecież właśnie to miała na celu ta tradycyjna weselna zabawa. Po tym ,że wydarzeniu tańce i zabawa trwały w najlepsze. Najwytrwalsi opuścili salę w okolicach siódmej rano, natomiast siatkarz wraz z Kwiecińską zmyli się grubo po czwartej.  Podsumowując, wcale, a wcale nie żałowała tego ,że się zgodziła. Ani przez chwilę.
Życie w Bełchatowie toczyło się w dość zawrotnym tempie. Nie wiedzieć kiedy z października zrobił się listopad, a z dość ciepłych i słonecznych dni szare i ponure niebo. Zdecydowanie aura ta nie sprzyjała w zasadzie niczemu. Tym bardziej wychodzeniu z domu.
 -Potrzebuję pomocy.
 -Co, pokłóciłeś się z Olą?-pyta blondynka
 -Nie.-kręci głową- Chcę kupić.. farbę.
 -Za malowanie się zabierasz? Już ci się znudziła fototapeta w salonie?
 -Nie taką farbę Oli.-odpowiada
 -To jaką?-pyta zaciekawiona
 -Bo pamiętasz co zbierałem te pieniądze z Unicefem nie?-pyta na co ona kiwa twierdząco głową- I wyszło ponad pięć tysi ,a za piątkę obiecałem blondzik.
 -Mogę dopłacić kolejne pięć i chcę róż.-śmieje się blondynka- W takim razie na co czekamy?
Spodziewałaby się po nim wszystkiego, ale nie tego ,że któregoś pięknego dnia będzie pomagała mu w farbowaniu włosów na platynowy blond. Co rusz wybuchała niepohamowanym śmiechem mając przed oczami wizję złotowłosego Kłosa.
 -To co Oli, robimy zrzutę na róż?-pyta rozbawiony Włodarczyk bacznie obserwujący poczynania Kwiecińskiej z włosami środkowego
 -Myślę ,że blond to i tak będzie wystarczający obciach dla niego.-śmieje się- Ale nie mówię nie.
 -Bardzo zabawne, ja to chociaż na szczytny cel robię ,a nie dla jaj.
 -Przyjemne z pożytecznym?-pyta przyjmujący na co ona wybucha śmiechem
 -Już się doczekać nie mogę tej pompy jak mnie reszta zobaczy.
 -Ciekawy jestem czy będziesz wyglądał bardziej jak Thor czy Ryan Gosling.
 -Chyba bardziej jak Legolas.-dodaje jedyna kobieta w tym towarzystwie.
Żartów nie było końca, tym bardziej ,że efekt końcowy był wręcz rozbrajający. Wszyscy troje niemal płakali ze śmiechu widząc płomienny złoty kolor na głowie środkowego. Jednak w porównaniu z żartami kolegów z drużyny ich niewinne żarty miały się nijak do tego co musiał przez pierwsze parę dni wysłuchiwać od kolegów z drużyny.
 -Karollo, moja mała blondyneczko!
 -Co tam moja dużo blondyneczko?-pyta Kłos
 -Nic, po prostu dalej mnie to bawi.-chichocze
 -Wiesz, w końcu to ja jestem największą blondzią w towarzystwie.-pokazuje jej język- Zapytam bo mnie to nurtuje, a ten kretyn mnie zbywa. Wy w ogóle ze sobą rozmawiacie?
 -Nie i nie zamierzam w najbliższym czasie.
 -Okej, nie było tematu!-unosi ręce w geście poddania się widząc niechęć przyjaciółki do rozmowy na ten temat- A jak z Wojtkiem?
 -Co ma być?-unosi brwi do góry
 -Widać ,że się dobrze dogadujecie no i bez przerwy o tobie gada.
 -Naprawdę?
 -No może nie tylko o tobie, ale wspomina dość często.-odpowiada- Lubisz go?
 -Karol, błagam cię nie zaczynajmy tego tematu bo to grząski grunt. I nie, nie jestem z nim.
 -Pamiętaj ,że swoje blond przyjaciółce możesz powiedzieć wszystko mała.-puszcza jej oko
 -Wiem złoty Kłosie.-uśmiecha się
 -Matko co raz to co raz lepsze określenia.-śmieje się w charakterystyczny dla siebie sposób. Po dłuższej chwili bezsensownej rozmowy o mało istotnych sprawach blondynce przychodzi na myśl pewne pytanie ,które nurtuje ją od dłuższego czasu.
 -Mogę o coś spytać?
 -Wal śmiało!
 -Nasze relacje z Andrzejem są.. w zasadzie to ich nie ma, ale czy wy między sobą..
 -Spokojnie, zarówno ja jak i Wronka i Włodek się trzymamy we trzech i nie ma żadnego sporu między nami. Chociaż przypominam temu kretynowi jak wielkim idiotą jest od czasu do czasu to nasze relacje są dość dobre, naprawdę. Z pewnością nurtuje cię też relacje między dwoma pozostałymi osobnikami. Otóż widzisz żadnej zawiści, niczym najlepsi przyjaciele, byli nawet razem w pokoju ostatnio i się nie zabili więc jest wporząsiu.
 -Nie chciałabym by ta sytuacja między nami jakkolwiek wpłynęła na waszą znajomość.
 -Spokojna głowa, złotowłosy czuwa nad sytuacją!
 -Lepszy złotowłosy niż Hulk Hogan.
 -Widziałaś? Wygląda jak samuraj.-zaczyna chichotać
 -Dlatego błagam wy mi tego nie róbcie we dwóch.
 -Wydaje mi się ,że u mnie poziom w wyglądaniu jak debil sięgnął już zenitu. Z resztą u mnie to był bardziej dziewiczy wąs aniżeli broda także lepiej nie ryzykować i nie dawać kochanym bełchatowskim kolegom powodu do duszenia się ze śmiechu po raz setny.
 -Wiesz no, nie będę się kłócić w końcu w tym towarzystwie to ty jesteś tą bardziej platynową blondynką.-śmieje się Kwiecińska.
Kolejne dni upływały aż nader spokojnie. Ona była zupełnie pochłonięta studenckim życiem, oni trenowali. Oczywiście znajdowali czas by spędzić go w swoim towarzystwie. Zwłaszcza przyjmujący ,którego relacje z blondynką i wcale nie mając tu na myśli Kłosa, uległy znacznej poprawie i zdecydowanie stali się sobie bliżsi. Tak lubili przebywać w swoim towarzystwie ,że widując się po kilka razy w ciągu jednego dnia w zasadzie nie mieli dość swojego towarzystwa. Co ciekawsze zdarzyło się jej zamienić kilka zdań z Wroną bez żadnych kłótni i sporów o cokolwiek. Choć w prawdzie topora wojennego nie zakopali, nawet najbardziej błaha rozmowa w tym przypadku powinna cieszyć. Tym bardziej ,że chcąc nie chcąc widywali się dość często bo blondynka często bywała na meczach w bełchatowskiej Energii, a także fakt ,że Karol i Wojtek kumplowali się z Wroną i również lubili spędzać czas w jego towarzystwie. Na pewno relacji jakie były między tą dwójką nie można było nazwać dobrymi, coś bardziej między poprawnymi, a przysłowiowym 'może być'.
 -Czy ty to widziałaś?-pyta wielce uradowany Kłos kiedy tylko po meczu z Jastrzębiem podchodzi do przyjaciółki czekającej przy barierkach
 -To przez te włosy, jak nic.-śmieje się
 -Ba, boiskowy Ryan Gosling ich onieśmielił!-wtrąca pojawiając się obok Włodarczyk
 -Gosling? Kurde, a ja myślałam ,że King Joffrey.
 -Bardzo zabawne. Ha ha.
 -Gratuluję zwycięstwa.-rzuca w kierunku przyjmującego bo Kłos zajął się swoją narzeczoną ,która przyjechała z Warszawy na mecz
 -Coś słabe te gratulacje.-delikatnie kiwa głową w kierunku środkowego obejmującego swoją dziewczynę na co Oliwia uśmiecha się tylko kręcąc głową- Wiem ,że jestem niemożliwy nie musisz mi tego mówić.
 -Z ust mi to wyjąłeś.-śmieje się
 -Czyli się nie doczekam?
 -No już dobra, dobra nie patrz tak na mnie!-uśmiecha się- Gratulacje Wojtuś.-przytula go co spotyka się dużą aprobatą przyjmującego
 -W takim razie w ramach wdzięczności daj się gdzieś zaprosić wieczorem.
 -Nie wiem, nie wiem.
 -No wiesz, mi odmówisz?-unosi kąciki ust ku górze- Na Karola nie mamy co liczyć dzisiaj, ona ma już zajęcie na dzisiejszy wieczór.-porusza zabawnie brwiami na co ona zaczyna się śmiać
 -Skoro tak ładnie prosisz.-uśmiecha się- Niech ci będzie.
Po pożegnaniu z Wojtkiem, gdy wychodziła z hali wyraźnie czuła czyjś wzrok utkwiony na swojej osobie. Doskonale wiedziała czyj to był wzrok. Bo gdy odwróciła się widziała jak bacznie obserwował ją podczas udzielania wywiadu. Jak gdyby nigdy nic wyszła z hali nie patrząc za siebie. Jedyne co teraz siedziało jej w głowie to to, jaki zestaw wybrać na wieczorne wyjście. Przestała zaprzątać sobie głowę Wroną i to zupełnie. Dlaczego? Bo chyba naprawdę polubiła obecność Wojtka koło siebie. Szczerze polubiła i właśnie to do niej dotarło gdy stała przed lustrem szykując się na spotkanie.
 -Ciebie chyba nie da się nie lubić.-mówi blondynka gdy przechadzają się po bełchatowskim parku przemierzając go nieprzerwanie idąc pod rękę
 -A sądzisz ,że ciebie się da nie lubić?
 -Takiej wrednej to i owszem.
 -Wrednej? Nie sądzę.
 -Bo jeszcze mnie nie zdenerwowałeś i nie wiesz co potrafię.-odpowiada
 -Pamiętaj, złość piękności szkodzi, także nie zamierzam ci podpadać.
 -Lepiej dla ciebie mój drogi.-uśmiecha się.
Spacerują nieprzerwanie rozmawiając i nawet nieco chłodniejsza pogoda nie przeszkadza im w niczym. Rozmawiają o wszystkim i o niczym zupełnie jakby znali się dobre kilka lat, a nie miesięcy. Niesamowicie dobrze czują się w swoim towarzystwie i chyba dopiero teraz tak na dobrą sprawę blondynka zdała sobie z tego sprawę.
 -Chyba będę musiał Karolowi podziękować.
 -Ale za co?-pyta
 -Za to ,że dzięki niemu cię poznałem.
 -Weź bo się zarumienię.-uśmiecha się spoglądając na siatkarza
 -Ale mówię prawdę. Naprawdę się cieszę.
 -Tak między nami powiem ci ,że ja też i to bardzo.
 -Trochę sobie zesłodziliśmy.
 -Od czasu do czasu nie zaszkodzi.-odpowiada- No co?-pyta gdy ten z ogromnym uśmiechem przygląda się na nią
 -Nic.
 -To dlaczego tak patrzysz?
 -Ale jak?-uśmiecha się
 -Nie podpuszczaj mnie.
 -Nie moja wina ,że trudno od ciebie oderwać wzrok.-broni się
 -Kto jak kto, ale ty potrafisz czarować i to w wyjątkowo skuteczny sposób.
 -I tylko to?-uśmiecha się zawadiacko stając zaledwie kilka centymetrów od niej
 -Czy ja wiem.-odpowiada przygryzając delikatnie dolną wargę.
Na jego reakcję nie musi czekać długo. I wcale nie chce się przed niczym wzbraniać, wręcz przeciwnie. Zupełnie oddaje się chwili czując delikatny pocałunek na ustach.
 -Chyba nie po...
 -Przecież nic nie powiedziałam.-przerywa mu uśmiechając się.
I nie zamierzała mówić nic. Dlaczego? Bo chyba właśnie tego chciała. Bo chyba właśnie chciała Wojtka.
~*~
Cóż tu pisać? Przepraszam od razu za zwłokę, ale wczoraj miałam jeszcze mecz, a potem wigilię klubową i nie zdołałam już nic napisać za co Was baaaardzo przepraszam! Opinię rozdziału pozostawiam Wam, w zasadzie wyszedł taki jaki chciałam, choć wiem ,że mógłby być lepszy, ale ja zawsze narzekam także już nic nie mówię. Panie z #teamWronka są nie pocieszone i pewnie chcą mnie udusić, ale przecież do końca jeszcze kawałek, a wydarzyć się jeszcze może dosłownie wszystko, także keep calm i cierpliwości choć oczywiście ja nie sugeruję niczego, jedynie to ,że tradycyjnie jeszcze troszkę namieszam w życiu naszych bohaterów to macie jak w banku! Następny rozdział planowo w niedzielę, aczkolwiek jutro wyjeżdżam i właśnie w niedzielę wracam także nie obiecuję bo nie mam pojęcia o której wrócę.
Moje kochane!
Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć przede wszystkim spokojnych i spędzonych w rodzinnym gronie świąt. Dużo zdrówka i spełnienia wszystkich marzeń i planów. Standardowo fury prezentów i przede wszystkim by to świąteczne jedzonko poszło w te partie ciała w jakie sobie życzycie. Tym piszącym, życzę dużo weny, tym czytającym cierpliwości w oczekiwaniach i śledzenia losów bohaterów ( zwłaszcza u mnie :D). Po prostu wszystkiego, co najlepsze kochane!
Wasza wingspiker.

|ASKWłodi | Duet | Pit |

niedziela, 15 grudnia 2013

Sprzeczność trzynasta.

Jak się czuła przez następne parę dni? Zupełnie beznadziejnie. Zupełnie rozdarta wewnątrz siebie, na zewnątrz jakimś cudem się trzymała. Czy ten widok, jaki zastała w klubie zabolał? I to cholernie. Jego droczenia specjalnie jej nie wzruszały, ale tym jednym, jedynym czynem zdecydowanie przekroczył granicę. Tym jednym czynem przekreślił definitywnie to wszystko co było między nimi. Dla niej to był zupełny koniec.
Nawet gdy wydzwaniał do niej po kilkanaście razy, pisał drugie tyle wiadomości i na wszelkie możliwe sposoby próbował do niej dotrzeć, ona nie zamierzała reagować. Nie chciała go widzieć, bo już sama myśl przywoływała przykre wydarzenia. Zachował się jak ostatni kretyn, jednak ona ma świadomość ,że sama nie pozostaje w tym wypadku bez winy. Obydwoje byli winni, obydwoje zdecydowanie spieprzyli sprawę. Może i chcieliby cofnąć czas, uniknąć wykonania pewnych czynności, jednak nie mogą. Muszą żyć dalej. Muszą jakoś poradzić sobie z tą myślą. Z myślą ,że sami zaczęli budować dzielący ich co raz grubszy mur poprzez swoje egoistyczne zachowania, kłótnie i wszelakie sceny zazdrości. Pytanie tylko, czy będzie taka siła ,która będzie w stanie zburzyć mury? Czy jeszcze będzie jak dawniej? Było zbyt wiele nurtujących pytań, zbyt mało odpowiedzi.
 -Oli, masz sukienkę?-z letargu wyrywa ją młodsza siostra gorliwie jej się przyglądająca
 -W zasadzie to.. nie.
 -Zbieraj cztery litery, idziemy na zakupy!-zarządza Majka i już po kilku minutach podróży znajdują się w jednej z większych galerii handlowych w stolicy. W zasadzie nie ma głębszej ochoty na latanie po sklepach, jednak jest to czynność na tyle zajmująca, że nie zaprząta sobie głowy swoimi problemami. Po dobrych kilku godzinach biegania po sklepach, przymierzeniu setki sukienek w najróżniejszych kolorach i fasonach wreszcie znalazła idealną kreację. Zmordowane zakupowym maratonem, zupełnie jak za czasów gdy były o wiele młodsze odwiedziły ulubioną lodziarnię. Zupełnie jak kiedyś, jakby cofnęły się w czasie, rozmawiały o rzeczach zupełnie błahych i nie mających większego znaczenia. Zupełnie jakby inny świat, nie istniał.
 -Jesteś pewna ,że chcesz iść na to wesele?-pyta
 -Co masz na myśli?-marszczy brwi blondynka
 -Tak pytam.-wzrusza ramionami
 -Masz jakieś wątpliwości?
 -Po prostu chcę wiedzieć czy nie robisz tego by dopiec..
 -Nie.-przerywa jej- Zgodziłam się z nim pójść już dawno temu bo jest moim dobrym kolegą i nie zamierzam robić tym nikomu na złość.
 -W takim razie, bawcie się dobrze.-uśmiecha się.
Po piętnastej dotarły do domu. Młodsza z Kwiecińskich będąca w błogosławionym stanie poszła do ogrodu korzystać z ostatnich chwil słońca wylegując się na tarasie, a starsza z nich również korzystając z wyśmienitej pogody przebrała się w sportowe ubranie i wyruszyła w drogę.
Uwielbiała ten stan gdy biegała ze słuchawkami na uszach. Otaczający świat, na chwilę przestawał się liczyć. Mogła pobyć sam na sobą, z własnymi myślami. Mogła łącząc przyjemne z pożytecznym zastanowić się nad paroma mniej czy bardziej ważnymi sprawami. Mogła po prostu pobyć choć chwilę z dala od przytłaczających problemów życia codziennego. Po dobrych dwóch godzinach przebieżki wróciła do domu. Wzięła długą, aromatyczną kąpiel i wieczorem wraz z siostrą rozwaliły się na salonowej kanapie i urządziły sobie filmowy seans. Tradycyjnie nie mogła napawać się leniwym wieczorem bo ktoś zaczął dobijać się dzwoniąc dobre kilka razy. Nie patrząc nawet kto to, pewna iż osobnikiem dobijającym się jest Wrona odebrała telefon.
 -Już ci chyba coś powiedziałam na ten temat. Daj mi spokój.-rzuca oschle
 -Chyba coś przegapiłem.-słyszysz śmiech
 -Oh, przepraszam cię, myślałam ,że to..
 -Nie ma sprawy.-przerywa jej- Bardzo zajęta jesteś?
 -Jeśli wylegiwanie się na kanapie z siostrą w starym dresie jest czymś ważnym.-śmieje się
 -Fakt, to bardzo zajmujące zajęcie.
 -Czemu pytasz?
 -A bo tak myślałem ,że dasz się namówić na.. mały spacer.-odpowiada
 -Czemu nie?
 -To za ile mam się stawić?-pyta
 -Daj mi jakieś dwadzieścia minut.-odpowiada blondynka.
Gdy tylko odkłada telefon niemal pędem gna na górę do pokoju nie odpowiadając nawet na pytania Majki. Czym prędzej zmienia stary, rozciągnięty dres na czarne rurki, a zdecydowanie za dużą koszulkę na t-shirt z napisami. Narzuca na siebie bordową bluzę i zgarnia ze stołu telefon i wkłada na nogi trampki. Informuję siostrę żeby nie czekała na nią i wychodzi z domu. Gdy tylko opuszcza furtkę widzi znaną posturę w oddali. I bynajmniej nie jest to osobnik, z którym była umówiona. Ma nieodpartą ochotę odwrócić się na pięcie i wrócić do domu, jednak ni stąd, ni zowąd obok niej pojawia się rozradowany Włodarczyk.
 -Cóż za punktualna kobieta.
 -Zdarzy mi się czasem.-uśmiecha się i spogląda przez ramię gdy podążają wzdłuż ulicy bo doskonale czuje na sobie wzrok dwumetrowca.-Idziemy w jakieś konkretne miejsce?
 -W zasadzie to.. nic konkretnego.
 -Widzę jesteś bardzo zorganizowany.-uśmiecha się
 -To jest bardzo spontaniczny wypad.
 -Widzę.-odpowiada
 -A jak sprawy z..
 -Nie chcę o tym mówić.-urywa mu
 -Rozumiem.-przytakuje jej. Przez chwilę idą w ciszy, lecz żadnemu z nich ona nie ciąży. W zasadzie wydaje się być bardzo przyjemna.
 -Nie patrz tak na mnie, nie widziałeś nigdy kobiety w kapturze?-chichocze
 -Bo to raz, Karola widzę tak prawie codziennie.-śmieje się na co również i ona nie pozostaje obojętna i wybucha śmiechem. Zdecydowanie nie mogła żałować tego, że dała mu się wyciągnąć na mały spacer. Jego towarzystwo działało na nią o tyle rozweselająco ,co dawało naprawdę pozytywnego kopniaka.
 -Wiesz co? Cieszę się ,że cię poznałem. Naprawdę.-uśmiecha się gdy stoją przed jej domem
 -I vice versa mój drogi.-odwzajemnia jego uśmiech
 -Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.-dodaje po chwili
 -Z dziką rozkoszą.
 -Z dziką?-uśmiecha się zawadiacko
 -Czy wy wszędzie widzicie jakieś głupie podteksty?-chichocze
 -Skądże.
 -Uważaj bo uwierzę.
 -Proszę cię, mając takich nienormalnych kolegów w drużynie. Patrz Karol.-odpowiada
 -Racja, patrząc na ten argument i tak jesteś bardzo grzecznym dzieckiem Wojtuś.
 -Dzieckiem?
 -Może trochę przerośniętym, z naciskiem na słowo trochę, ale tak.-szczerzy się
 -Odezwała się dorosła.
 -Owszem, w końcu jestem dobre kilka miesięcy starsza.-pokazuje mu język
 -Rzeczywiście, taka różnica wieku ,że ja nie wiem jakim cudem my się dogadujemy.
 -No wiesz, prawie mogłabym być twoją matką.-śmieje się
 -Nie mówię ,że nie chciałbym takiej atrakcyjnej matki, ale myślę ,że ta opcja nie byłaby dobrym rozwiązaniem.
 -Bo?-ciągnie- Narobiłabym ci wstydu?
 -Skąd! Nie mógłbym się skupić.-szczerzy się
 -Uważaj bo ci uwierzę.-próbuje dźgnąć go w bok, jednak ubiega ją łapiąc ją za rękę
 -Czy te oczy mogą kłamać?
 -Nie wiem, nie wiem.-wzrusza ramionami tłumiąc śmiech
 -Kogo jak kogo, ale takiej istoty jak ty bym w życiu nie okłamał.
 -No jakiej?
 -A ty jak zwykle łapiesz mnie za słowa.
 -Okrutne ze mnie kobieta, wiem.-odpowiada
 -I to bardzo! Aczkolwiek nie narażam się na focha i dodam iż tak wspaniałej oczywiście jak ty.
 -Słodzić to ty umiesz wielkoludzie.
 -Wielkolud? Wypraszam sobie, akurat jeszcze takie wielkie nie jestem.
 -Może to ja jestem mała?
 -Nic nie mówię.-unosi ręce w geście kapitulacji wiedząc iż dalsze brnięcie w ten temat to grząski grunt, przynajmniej w rozmowach z kobietami
 -Chociaż jest plus tego ,że jesteś wyrośnięty! Mogę spokojnie na to wesele założyć wysokie buty.
 -I widzisz? Same plusy są bycia dość jakby to określić, przerośniętym.
 -Ciesz ,że nie mam metra dziewięćdziesiąt bo było ciężko.
 -Nawet mając tyle byłabyś dalej idealna.-dodaje
 -I co ja mam z tobą zrobić? Słodzisz mi, aż do przesady.
 -Nie wiem, nie wiem. Czekam na karę.
 -Niemożliwy jesteś.
 -Pewnie gdyby był tu Karol zaczął by śpiewać swoją ukochaną piosenkę ,którą męczy mnie od miesiąca na treningach, ale ja się powstrzymam.-odpowiada z uśmiechem
 -Wyobraź sobie ,że ja tak mam od ponad dwudziestu lat.
 -Moje kondolencje.-śmieje się- Podziwiam, naprawdę.
 -Po jakichś kilku latach idzie się przyzwyczaić, spokojnie.-chichocze
 -Pocieszyłaś mnie.-odpowiada- Nie będę zajmował dłużej czasu, bo pewnie siostra na ciebie czeka. Dobranoc, śpij dobrze Oli.
 -Ty też.-uśmiecha się wpatrując się w swojego towarzysza. Chwila ciszy. Dwie pary oczy wpatrujące się w siebie w niebezpiecznie bliskiej odległości. Pod wpływem chwili przytula go na dobranoc i cmoka w policzek. Odwraca się żeby mu pomachać po czym znika za drzwiami domu. Ściąga bluzę i stojąc w korytarzu bez ruchu zastanawia się co to w zasadzie było. Z tego stanu wyrywa ją siostra uważnie przyglądająca się blondynce.
 -Nie ważne.-rzuca ta starsza próbując zbyć siostrę i wędruje na górę. Przez co najmniej pół nocy nie potrafi zasnąć. Przewraca się z boku na bok z totalną burzą myśli w głowie. Rano zwleka się z łóżka zupełnie zmarnowana ratując się kubkiem czarnej kawy. Zupełnie jak każdego dnia wybiera się do piekarni za rogiem po świeże pieczywo. Nie kryje zdziwienia gdy w drodze powrotnej dobiega ją dobrze znany, zachrypnięty głos nie mający w żadnym wypadku na przyjacielskie pogaduszki.
 -Widzę ,że już zdecydowałaś.-rzuca
 -Nie, to ty zdecydowałeś, za nas oboje ostatnio w klubie, przypomnieć ci?
 -Nie dałaś mi wytłumaczyć.-broni się
 -A tu jest co tłumaczyć? Co, może robiłeś jej sztuczne oddychanie?-pyta z ironią w głosie
 -Czyli to wszystko tylko i wyłącznie moja wina, ale jak ty miziasz się z Włodim to wszystko w najlepszym porządku?
 -Słucham?-podnosi ton głosu
 -To tylko przyjaciel, tsa jasne.-kpi- Tańce w klubie, parę razy z nim wyszłaś, spacerki, przytulanie. Nie jestem ślepy Oliwia.
 -Ja chociaż nie wymieniam śliny z pierwszą lepszą cizią w klubie ,którą znam pięć minut. A noc się udała?
 -O czym do cholery mówisz?
 -O, czyli teraz to ty nie wiesz o czym mówię? Wiesz i to doskonale.-odpowiada
 -Nie pieprz głupot, sama to zaczęłaś.
 -Ja? A to przepraszam, nie jestem niczyją własnością do cholery i nie będziesz mi mówił z kim mam się zadawać, a z kim nie. To moje życie, nie twoje. I teraz zwalasz winę na mnie? Bardzo dojrzale. Dobrze, może i chciałam zrobić ci na złość za tą idiotyczną scenę zazdrości, ale ty zdecydowanie przesadziłeś. Szkoda ,że jej nie rozebrałeś jeszcze.
 -Szkoda.-burczy pod nosem
 -Kretyn.-odpowiada blondynka po czym przyśpiesza kroku
 -Bawcie się dobrze na weselu i nie zapomnijcie ustawić sobie statusu w związku.-dobiega ją głos
 -Baw się dobrze z koleżanką i pamiętaj, Karol na chrzestnego się nie nadaje.-odgryza się po czym czym prędzej gna w kierunku domu.
Czy jest wściekła? Mało powiedziane. Najchętniej coś by w tym właśnie momencie rozwaliła, zaczęła wrzeszczeć bez powodu. Oddała pieczywo w ręce matki rzucającej wraz z siostrą pytające spojrzenie po czym czym prędzej pobiegła na górę. Rzuciła się na łóżko i czuła jak łzy spływają jej mimowolnie po policzkach. Czy tak właśnie wyglądał ich sromotny koniec? Na to wyglądało. Jak to możliwe by w jednej chwili nienawidzić osobę będącą absolutnie dla nas ważną? W jednym ułamku chwili z przyjaciela i kogoś więcej stał się obcy. Nie potrafiła znieść tego w jaki sposób na nią patrzył. W jaki sposób do niej mówił. Nie potrafiła znieść tego ,że to co było, już nigdy, przenigdy nie wróci.
 -Nie ma mnie.-rzuca gdy słyszysz ciche pukanie do drzwi.
Mimo to słyszy dźwięk otwieranych drzwi i po chwili czuje jak materac łóżka ugina się pod ciężarem gościa.
 -Która przyszła na kazanie?-pyta nie podnosząc głowy z poduszki
 -Żadna.-słyszy męski głos i niemal natychmiast unosi wzrok do góry.
Niemal natychmiast wtula się w przyjaciela, a ten obejmuje ją swoimi ramionami nie mówiąc zupełnie nic. Dlaczego? Bo wie ,że wszelkie słowa w tej sytuacji są zbędne.
 -Pamiętasz, kiedyś obiecałem ci ,że jeśli kiedykolwiek jakiś facet cię zrani to dam mu w pysk. I wiesz co? Wrona zasłużył żeby porządnie dostać w tą zdebilałą gębę.
 -Rozmawiałeś z nim?-pyta ocierając łzy
 -Tak.-przytakuje- Nie wiem co w niego wstąpiło i w żadnym wypadku nie zamierzam go usprawiedliwiać. Wina leży pośrodku? W osiemdziesięciu procent po jego stronie. Jak babcię kocham, a kocham mocno, nie widziałam większego debila na świecie, a uwierz sporo ich już było. I choć to mój przyjaciel, w życiu nie powiem mu ,że rozumiem jego postępowanie bo nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem. I może się obrażać, wyzywać mnie od zdrajców i tym podobnych, ale wiesz co Oli? Jestem też twoim przyjacielem, a obietnic z dzieciństwa się dotrzymuje.
  -Pobijesz go?-mruży oczy
 -Nie.-śmieje się- Jesteś dla mnie jak siostra, a niezależnie od wszystkiego bracia mają tak ,że zawsze chcą chronić swoje siostry. A kiedyś obiecaliśmy sobie ,że będziemy się chronić i wspierać, na dobre i na złe i chyba teraz nadeszło to złe i czas, bo ty robiłaś to całe życie, bym to ja cię wspierał w trudnej chwili, prawda?
 -Matko, Karol...
 -To matko czy Karol?
 -Jesteś jedyną osobą ,która potrafi mnie rozbawić nawet gdy nie mam ochoty się śmiać.
 -W końcu od tego mnie masz, prawda?
 -Prawda.-zmusza się na delikatny uśmiech- Dobrze ,że jesteś.
 -Ja to jestem jak wróżbita Tomasz, coś miałem takie przeczucie ,że z tego będzie burde.. bałagan. I mówię ci mała, ułoży się.
 -Nie, nie ułoży się. To koniec. Naprawdę, definitywny koniec.
Koniec. Ten wyraz długo dźwięczał jej w uszach. I jeszcze długo nie zniknie z jej głowy. Ponoć w życiu tak bywa, że coś się kończy, coś się zaczyna...
~*~
Taaaaaaaak, wiem, że mieszam niemiłosiernie, ale myślicie skąd nazwa 'sprzeczni'? Otóż, te które mnie znają z innych opowiadań, wiedzą doskonale ,że u mnie nudy i szarości nie ma, a jeśli już to w śladowych ilościach. Cóż mam powiedzieć? Dzieje się dzieje, ale to w zasadzie żadna nowość.
Jeszcze tylko przeżyć tydzień w szkole, milion sprawdzianów i oficjalnie wolne i upragnione święta! A potem dwa tygodnie szkoły i błogie lenistwo przez calutkie czternaście dni, żyć nie umierać :D Zaraz koniec roku, a dopiero by się wydawało stresowałam się testami gimnazjalnymi, z pewnością nim się obejrzę będę się stresować maturą. I kto by pomyślał, zaraz będzie równo dobre dwa lata jak tu jestem :)
Ściskam,
wingspiker.
Edit: Nowy epizod na Włodku!

|ASKWłodi | Duet | Pit |

niedziela, 8 grudnia 2013

Sprzeczność dwunasta.

Przez kolejne kilka dni chodzi wściekła jak osa. Wszystko i wszyscy dookoła ją drażnią. Nawet ciężarna siostra starająca się odkryć prawdziwy powód jej złości ginie na polu bitwy zganiona przez mordercze spojrzenie. Potem już żadne z osób z jej bliskiego otoczenia nie próbuje jej pomóc, bo w zasadzie mogą być tylko dwie przyczyny jej złości. Zespół napięcia przedmiesiączkowego lub pewien ponad dwumetrowy osobnik mający dom rodzinny kilka kroków stąd. Z pewnością wszyscy potrafili wyciągnąć właściwe wnioski, bo gdy tylko ktoś pytał o niego jej twarz jeszcze bardziej posępniała i nabierała wyrazu pełnego złości ,ale też smutku. Pełna kumulacja uczuć. Po blisko tygodniu milczenia zaczynało ją coś dręczyć, coś na kształt wyrzutów sumienia. Zdawała sobie sprawę ,że źle zrobiła nie mówiąc mu, ale szczerze powiedziawszy fakt ten zupełnie umknął jej pamięci. Nie zmieniało to jednak faktu, że swoimi słowami dał jej jasno do zrozumienia ,że nie ufa jej. Przynajmniej tak właśnie to zrozumiała. Czy jej rozumowanie dalekie było od prawdy? W końcu mężczyźni nie byli tak skomplikowanym stworzeniami i gdy mówili tak, to mieli na myśli tak, a nie skomplikowany tok czynności. Po dziewięciu dniach kilka razy przyłapuje się na myśli o zadzwonieniu do niego. Ale ilekroć pomyśli o jakimkolwiek kontakcie z Wroną tylekroć gani się. Nie da mu się złamać. Z pewnością byłoby to jego triumfem gdyby złamała się pierwsza. Nie zamierzała mu dać tej satysfakcji, choć ta głucha cisza wyraźnie działała jej na nerwy. Zaczyna też obsesyjnie sprawdzać telefon czy aby nie przegapiła jakiejś wiadomości tekstowej czy nieodebranego połączenia. Jednak to tylko złudna nadzieja. Żadnego, nawet najgłupszego słowa. Po prostu cisza. A to właśnie było najbardziej dobijające.
 -Trafił swój na swego.-chichocze Maja widząc niemrawą minę siostry
 -O czym mówisz?
 -O was. Jedno bardziej uparte od drugiego.-odpowiada siadając obok siostry i podając jej szklankę orzeźwiającego napoju
 -Zachował się jak małe dziecko, w porównaniu z nim to nie mam w zasadzie za co go przepraszać.
 -Wiesz ,że wina leży zazwyczaj pośrodku.
 -Ty na pewno jesteś młodsza?-pyta ta starsza nieco zawstydzona tym ,że to młodsza siostra musi uświadamiać jej tak wiele spraw
 -Też czasem zadaję sobie to pytanie, ale po prostu życie kopnęło mnie w zadek raz, ale konkretnie.-odpowiada zawieszając wzrok na podłodze z pewnością starając się powstrzymać napływ łez i kumulację hormonów rządzącymi się swoimi prawami i przyzwalającymi jej w jednej minucie wyć ze śmiechu ,a w drugiej z płaczu.-Wiesz ,że to może trwać w nieskończoność, prawda?
 -Wiem i nie zamierzam z tym nic robić. Nie dam mu tej satysfakcji.
 -Nie chodzi o to by dawać komukolwiek satysfakcję, czasem trzeba schować dumę do kieszeni i wyciągnąć rękę ku drugiej osobie póki nie będzie za późno Oli.
 -Wiem to, doskonale, ale to nie ja nawrzeszczałam na niego jakby był moją własnością nie dając dojść mu do słowa. Za co mam go przeprosić, za to ,że zgodziłam się pójść z Wojtkiem na to wesele zanim zebrał się na odwagę?
 -Nie, absolutnie tu masz rację, bo przecież odmawiając mu teraz, nagle zachowałabyś się bardzo nieprzyzwoicie.
 -Błędne koło.-wzdycha odstawiając pustą szklankę i wędrując ku drzwiom do których ktoś usilnie się odbija. Nie zdąża wypowiedzieć ani słowa, a uchachany od ucha do ucha Kłos wparowuje do środka. Najpierw energicznie wita się z młodszą z sióstr po czym nie mniej szczerzy się do Oliwi.
 -Co ty brałeś ,że jesteś taki wesolutki?
 -Ledwo wszedłem ,a już mnie oskarżasz o ćpuństwo, nieźle się zapowiada.
 -Więc czym sobie zasłużyłam na twą wizytę?-pyta zmieniając temat
 -Ktoś tu widzę jest w podłym nastroju. Z resztą nie ty jedna. Wrona też jak powalony marudzi i się denerwuje jakby okres miał. Zaraz, zaraz. No ja pierdzieleż. Znowu się poprztykaliście? Dlatego jak spytałem o ciebie tak się wkur..zył.
 -Karol, nie chcę o tym gadać.-próbuje go zbyć jednak Kłos nieustępliwie podąża za nią
 -Nie przeżyjecie pięciu minut jak się nie pokłócicie? Kiedyś to..
 -Kiedyś to wszystko po prostu inaczej wyglądało Karol i nie było tak popieprzone, tylko tyle.-przerywa mu
 -Kiedyś to po prostu byliśmy przyjaciółmi chyba nie do końca świadomymi tego układu.
 -Co masz na myśli?-marszczy brwi
 -Tego ,że z czasem dla mnie dalej byliście przyjaciółmi, a dla siebie niby być przestaliście bo.. sama wiesz jak było no.-odpowiada na co ona przygląda mu się przez dłuższą chwilę w milczeniu- No co? Czasem umiem powiedzieć coś mądrego.
 -Z resztą, nie chcę ci psuć dnia, wystarczy ,że sobie spieprzam go co najmniej milion razy dziennie.-wzdycha ciężko- Chyba nie przyszedłeś tu rozmawiać o nas z Andrzejem, prawda?
 -Co racja to racja mała!-ożywia się klaszcząc w ręce- Widzę cię dzisiaj odstrojoną punkt dwudziesta w Carmen.
 -Jeśli to ma być..
 -Nic z tych rzeczy.-przerywa mi- Oluchna ma dzisiaj urodzinki i chcę zrobić jej małą niespodziankę, rozumiesz?
 -Zgaduję ,że..
 -Owszem, zaprosiłem go i ma być. Ale będzie też Zati, Włodi i inni.
 -Karol, ja nie wiem czy to dobry pomysł.
 -Właśnie ,że wspaniały. Pójdziesz i pokażesz Wronosowi kretynosowi jaki z niego idiota bo chyba jeszcze do końca tego nie pojął i pokażesz mu ,że się będziesz dobrze bawić bez niego.
 -Każesz mi najzwyczajniej w świecie wzbudzić w nim zazdrość?-zdumiewa się na słowa Kłosa
 -Coś w tym rodzaju. Skoro po dobroci to do niego nie dociera, to trzeba szukać innych środków. Ale jeśli nie chcesz tego robić, to po prostu przyjdź dla mnie, posiedzisz chwilę i daje ci spokój. To jak?
 -Widzimy się o dwudziestej.-wysila się na uśmiech ,który wydaje się satysfakcjonować środkowego bo po chwili bezsensownej paplaniny zauważa ,że nie jest w zbytnim nastroju na pogaduszki i opuszcza jej lokum. Rzuca się bezwładnie na kanapę i tkwi rozwalona na niej dopóki głos matki oznajmiający jej powrót nie przywraca jej do świata żywych. Przeciąga się i przeciera zaspane oczy. Na pytanie rodzicielki czy na pewno dobrze się czuje zbywa ją kiwnięciem głowy i ucieka na górę. Bierze długą kąpiel po czym narzucasz na osuszone ciało narzuca szlafrok. Po półgodzinnych oględzinach szafy znajduje coś nadającego się na imprezę. Ubiera t-shirt z czarno białymi nadrukami i rozkloszowaną spódnicę w kolorze brzoskwini. Niesforne włosy ujarzmia prostownicą pozwalając im swobodnie opadać na ramiona. Oczy wyraźnie podkreśla liniami eyelinera. Resztę wyglądu uzupełnia o drobne dodatki i półgodziny przed czasem wychodzi z domu chcąc być na czas. Kiedy wchodzi do środka do jej uszu uderza głośna muzyka w akompaniamencie gwaru rozmów. Niemal natychmiast zauważa kilka znajomych twarzy, w tym jego, zupełnie zaskoczonego ,że zamiast siedzieć w domu zapłakana przychodzi tutaj wyglądając co najmniej olśniewająco. Doskonale wie, że jego wzrok skierowany jest właśnie na nią. I wcale nie zamierza z tym nic robić gdy po chwili tuż obok niej pojawia się jak zwykle uroczy i szarmancki Wojtek wyglądający jeszcze bardziej przystojnie w błękitnej koszulki niż zawsze.
 -Jak zwykle uderzająco piękna.
 -Jak zwykle uderzająco uroczy.-uśmiecha się
 -I tylko uroczy?-ciągnie delikatnie unosząc ku górze kącik ust
 -Och, no tak. Do tego jak zwykle nieprzyzwoicie przystojny. Tak lepiej?
 -Zdecydowanie.-uśmiecha się pogodnie, a blondynka kątem oka widzi wyraźnie niezadowolony wyraz twarzy Wrony ,który przez chwilę zupełnie ją bawi. Zdecydowanie nie zamierza dać mu tej satysfakcji. Zdecydowanie nie ustąpi pierwsza. Chciał wojny? To będzie ją miał.
W pierwotnej wersji jej planu chciała tylko przyjść, posiedzieć góra pół godziny i wrócić do domu. Jednak teraz, gdy obecna sytuacja nieco zweryfikowała plany decyduje się zabawić tu nieco dłużej co spotyka się z wyraźną aprobatą Karola, jego ukochanej wyraźnie zadowolonej z niespodzianki i Włodarczyka nadspodziewanie często przebywającego w jej otoczeniu.
 -Dobrze się bawisz?-udaje jej się usłyszeć pytanie dobrze znanego jej głosu
 -Wyśmienicie.-uśmiecha się sztucznie po czym zgarnia swojego drinka z baru i odwraca się na pięcie nie dając mu nawet możliwości riposty i powraca do stolika zajmowanego przez swoich towarzyszy. Szczerze powiedziawszy, z pewnością nie przypuszczała ,że będzie tak wyśmienicie się bawić. Bo duet Kłos- Włodarczyk z dozą alkoholu we krwi mógłby przyprawić o ból brzucha umarłego. Płakała przez nich ze śmiechu co najmniej dziesięć razy w ciągu zaledwie kilku minut. Była w tak wyśmienitym humorze ,że nawet Wrona porywający do tańca kolejne kobiety nie był w stanie tego zniszczyć. Czy bolał ją ten widok? Doskonale wiedziała ,że robi to specjalnie, ale jego frywolne tańce ani trochę jej nie wzruszały. Dlaczego? Otóż w tej wojence odpowiedź była prosta. Wiedziała ,że są to przypadkowe kobiety z którymi nie łączyły go żadne głębsze relacje, a wedle jego mniemania takie właśnie łączyły ją z Włodarczykiem i każdy widok jej w jego pobliżu potęgował w nim złość. Bo gdy przyjmujący porywa Kwiecińska do tańca gdy muzyka trochę zwalnia ona widzi ,że we Wronie aż się gotuje. Z pewnością nie dopomaga mu fakt ,że została dość szczelnie objęta przez jego ramiona i dzielą ich zaledwie centymetry, a może i milimetry. Czy przegięła? Tak jej się wydawało. Spodziewałaby się każdej jego reakcji, ale nie takiej. Gdy po doskonale znanym wszystkim przeboju Aerosmith, w głośnikach powtórnie dźwięczy wolny kawałek, tym razem w wykonaniu Lennon'a dzieje się coś niespodziewanego. Wrona jak gdyby nigdy nic podchodzi do nich i pyta jej obecnego partnera w tańcu czy może ją porwać na sekundkę na co rzecz jasna przystaje i tak oto tym sposobem ląduje w ramionach tego z którym ma wyraźnie na pieńku.
 -Myślisz ,że to ,że on cały czas krąży koło ciebie nie działa mi nerwy? Owszem, mam ochotę co najmniej skasować mu twarz.-rzuca gdy tylko zamyka ją w swoich objęciach
 -Ale nie zrobisz tego bo to twój kolega, dobry kolega i chcąc nie chcąc czeka was wspólny rok w Bełchatowie i musisz go jakoś tolerować. Zgadłam?
 -Trafiłaś w samo sedno słoneczko.-odpowiada z ironią delikatnie przesuwając dłonią po jej plecach i wywołując dreszcze na całym jej ciele
 -Słoneczko? Skąd taka wewnętrzna przemiana? Na to miano u ciebie zasługuje jedynie samochód. Ach, no i matka.
 -Skąd w takiej uroczej kobiecie tyle złośliwości?-pyta delikatnie opierając swoje czoło o jej głowę
 -Skąd w takim facecie tyle zaborczości?-ciągnie nieprzerywając kontaktu wzrokowego z dwumetrowcem
 -Dalej będziemy bawić się w tą głupią zabawę?
 -Skąd, właśnie skończyłam. Co miałam do powiedzenia powiedziałam.-odpowiada natychmiastowo
 -Czyli dalej wybierasz się na to wesele?
 -Nie zamierzam zmieniać zdania, jeśli o to ci chodzi. I widzę ,że ty również.-zauważa
 -Jeśli chodzi o upartość, to pod tym względem jesteśmy dobrani idealni. Nie wiadomo ,które gorsze.-prycha ze śmiechem
 -Nie zmieniaj tematu.
 -Nie zmieniam.-protestuję- Wiesz doskonale ,że robisz mu nadzieję. Nawet nie wiesz ,że wpadł po uszy.
 -Co masz na myśli?-marszczy czoło
 -Jesteśmy razem w pokoju. Słyszę o tobie co najmniej sto razy na dobę.-uśmiecha się ironicznie
 -I jak ty znosisz takie katusze? Przecież to takie dziwne ,że ja mogę się komuś podobać.
 -W tym momencie to już nie jest śmieszne.-poważnieje- Ale skoro tak, to powodzenia.
 -O czym ty mówisz?-pyta gdy muzyka cichnie
 -Nie ważne.-macha ręką na odczepne
 -Aha, czyli już podjąłeś decyzję?
Czuje jakby rozsadzało ją od środka. Ma ochotę krzyczeć, wrzeszczeć w niebo głosy, wyładować się na napotkanej osobie. Czuje ,że musi wyjść. Na dworze zrobiło się zdecydowanie zimniej. Siada na ławeczce nieopodal klubu nieco dygocząc z zimna po dłuższej chwili. Ale właśnie tego potrzebowała. Chwili samotności. Chwili na ułożenie sobie tego wszystkiego w głowie. Wzdryga się gdy czyjeś wielkie dłonie lądują na jej ramieniu. Spodziewa się najgorszego, ale to tylko i aż Wojtek narzucający na jej ramiona swoją kurtkę.
 -Przeziębisz się księżniczko.-uśmiecha się delikatnie
 -Teraz to ty zostałeś bez kurtki.-zauważa delikatnie się uśmiechając
 -Wracasz tam czy raczej kierunek dom?
 -Sama nie wiem.-wzrusza ramionami na co on, po chwili ciszy obejmuje ją jakby wiedząc ,że tego właśnie w tym momencie potrzebuje. Czyjejś bliskości. Opiera głowę o jego ramię i delikatnie przymyka powieki. Po kilku minutach stwierdza ,że to zdecydowanie dobrze jej zrobiło. Powoli wracają w kierunku klubu nie odzywając się za wiele. Gdy tylko do ich uszu uderza głośna muzyka niewiele myśląc przyjmujący porywa ją do tańca jak gdyby próbując odciągnąć ją od pewnego widoku. Nie zaprząta sobie tym głowy. Do czasu. Bo nawet gdy wędruje ku stolikowi w celu uzupełnienia płynów napotyka Kłosa będącego już wyraźnie pod wpływem alkoholu.
 -Oliwio, przyjaciółko moja najmilsza jak się bawisz?
 -Wspaniale Karolku.-uśmiecha się- Widzę jednak ,że ty jesteś w wyśmienitym humorze.
 -Ja bym nie był?
 -Fakt, wulkan pozytywnej energii z ciebie Kłosik.
 -Maleństwo moje, może dasz się namówić na taniec z głupszym przyjacielem?
 -Jeśli przestaniesz tak na mnie mówić. Zaczęliście obydwaj tak do mnie mówić jak w gimnazjum mieliście po dwa metry, a ja metr sześćdziesiąt z hakiem, ale od tamtego czasu troszkę mi się podrosło i mam te sto siedemdziesiąt osiem, więc błagam, oszczędź sobie.
 -To jak, skusisz się, bo widzę ,że Włodek ma wyraźną ochotę mnie ubiec.-pyta na co ona wybucha śmiechem i kiwa twierdząco głową. Doskonale wie ,że Karol nie jest wyborowym tancerzem, ale pod wpływem alkoholu tańczy chyba jeszcze gorzej co przyprawia ją o niepohamowany śmiech. Dopiero gdy siada przy stoliku po szaleńczym tańcu, jeśli można to w ogóle tak nazwać dostrzega coś od czego z pewnością próbowali ją odwieść. Od uwieszonej na szyi Wrony brunetki o dość krągłych kształtach tu i ówdzie, co jak widać wcale mu nie przeszkadza. Teraz to ona siedzi z miną mordercy i z pewnością gdyby wzrok potrafił zabijać brunetka padła by martwa po dwóch sekundach.
 -Hej, co jest?-rzuca wesoło Włodarczyk kiedy się dosiada
 -To.-wskazuje skinieniem głowy po czym dokańcza duszkiem drinka
 -Co kto lubi.-komentuje przyjmujący na co wyrywa jej się cichy śmiech.
W ciszy sączy aż do dna swojego drinka widząc spojrzenie Wojtka na sobie, które w prawdzie mówiąc nie przeszkadza jej. Lubi jego spojrzenie. Może to dziwne, ale naprawdę tak jest. Ma ono w sobie coś co zdecydowanie przykuwa jej uwagę. Wyraźny błysk w oku i to nieopisane szczęście wręcz emitujące od całej jego osoby. Nie sposób go nie lubić. I chyba własnie przyłapała się na tym ,że zupełnie po ludzku go lubi. Naprawdę lubi. I chyba w tym tkwi problem. Zaczyna go w niebezpiecznym stopniu lubić. I za nic nie może z tym nic zrobić, bo jego błękitne, roześmiane tęczówki wpatrują się w nią jak w obrazek i za nic nie potrafi nie odwzajemnić tego uśmiechem.
 -Już lepiej?-pyta pogodnie
 -Chyba tak.-odpowiada ,ale po chwili zamiera widząc obrazki mające miejsce za siedzącym na wprost niej Wojtkiem. Ewidentnie wyczuwa ,że coś jest na rzeczy bo momentalnie się odwraca i z pewnością również poraża go ta scenka. Nie zdąża się odwracać ,a blondynka wstaje od stołu, zgarnia swoją torebkę i czym prędzej udaje się do wyjścia. On zrywa się i biegnie natychmiast za nią. Kiedy wybiega na zewnątrz i się rozgląda widzi ją kilka metrów dalej. Natychmiast podbiega do niej.
 -Proszę cię, zostaw mnie.-szepcze cicho pociągając nosem
 -Oli, ja..-urywa nie bardzo wiedząc co takiego ma powiedzieć i wpatruje się w jej smutną twarz
 -Nic nie mów, po prostu nic nie mów.-odpowiada próbując uciec wzrokiem i nie rozkleić się do reszty. On po prostu jakby pod wpływem chwili ją przytula. Blondynka wcale nie protestuje. Zupełnie nie wzbrania się przed jego objęciami. Dlaczego? Bo nie chce być teraz sama, a wie, że pomimo niedługiego stażu znajomości, zrozumie ją, bo nie ma nawet teraz co liczyć na Karola ,który pewnie w tej chwili albo wymiotuje w kiblu, ale leży pod stołem zalany w trupa. No tak, cały Kłos. Zawsze do usług.
Na samo wspomnienie wydarzeń, sprzed kilku chwil aż się wzdryga jeszcze bardziej tuląc się w jego ramiona jakby była małą dziewczynką próbującą schronić się w ramionach będących jak gdyby azylem, bezpiecznym schronem.
 -Już dobrze Oli, jestem z tobą.-mówi cicho i ciepło delikatnie wodząc dłonią po jej plecach.
~*~
Przepraszam za obsuwę, ale wczoraj Seweryn postanowił zabrać mi internet, a dzisiaj miałam taki nawał nauki ,że skończyłam dopiero po dziewiętnastej. Będę się streszczać bo czas mnie nagli. Namieszałam, ale musicie już się przyzwyczajać ,że to moje drugie imię. Wiem też ,że jestem okrutnie złym człowiekiem, ale co to za opowiadanie by było jakby się wzięli zeszli i love story. Jak wiecie, to nie w moim typie :)
Uciekam i ściskam moooocno,
wingspiker.
PS. Zapraszam na pierwszy rozdział na Włodim :)
|ASKWłodi | Duet | Pit |

niedziela, 1 grudnia 2013

Sprzeczność jedenasta.

Doskonale widzi jego wzrok. Doskonale widzi jego wyraz twarzy. Przez dłuższą chwilę siedzą wpatrując się w siebie i z pewnością zastanawiając się nad tym wszystkim co się wydarzyło. Tkwili tak przez dłuższy czas cały czas tkwiąc w tych samych pozycjach. Zdawali sobie sprawę z tego ,że nie unikną tej rozmowy. Wiedzieli ,że nie mogą tak tego po prostu zostawić. Obydwoje w przypływie chwili poderwali się z zajmowanych przez siebie miejsc i zaczęli iść w kierunku tego drugiego. Gdy stoją zaledwie metr od siebie spoglądają sobie w oczy. Obydwoje wiedzą ,że na swój sposób są sobie winni. W oczach obydwojga można dostrzec ból. Ona przymyka delikatnie oczy głęboko wzdychając. Czuje napływające do oczu łzy. On jak gdyby wiedząc co się za chwilę może stać jak gdyby nigdy nic przytula ją. Choć z początku jest zupełnie zaskoczona jego reakcją przytula się do niego najmocniej jak potrafi jakby bojąc się ,że zaraz ucieknie.
 -Przepraszam..-udaje mu się z siebie wyrzucić
 -Obydwoje nie jesteśmy bez winy.-odpowiada mu cicho
 -Może po prostu obydwoje jeszcze do tego nie dorośliśmy?
 -O czym mówisz?-ożywia się spoglądając na niego
 -Nie wiem, po prostu to jest.. trudne.
 -Nie tylko dla ciebie.-odpowiada mu- Ale skoro tak sądzisz.-dodaje po czym odwraca się i po prostu zaczyna iść co raz szybciej przed siebie czując spływające po policzkach łzy. Gdzieś ma nawet jego nawoływania. Słysząc jego głos co raz bliżej siebie zaczyna po prostu biec nie zważając na nic, nawet na zaczynający padać deszcz. Dopiero po dłuższej chwili zatrzymuje się, nie zważając na ulewę siada na parkowej ławce czując słone łzy spływające po policzku.
 -Przeziębisz się.-aż wzdryga się na na słowa dobrze jej znanego osobnika
 -Zostaw mnie.-odpowiada chłodno
 -Oli..-urywa usiłując usiąść obok niej na co ona nie pozwala natychmiast wstając
 -No co? Chyba powiedziałeś co sądzisz.
 -Nie dałaś mi dokończyć.-broni się
 -Powiedziałeś wystarczająco. Rozumiem wszystko, doskonale.-odpowiada oschle- A nocną koleżankę pozdrów.
 -Co? O czym ty do cholery mówisz?!
 -Wiesz o czym, doskonale.-mówi ledwo powstrzymując łzy- Tak chyba będzie lepiej.
 -Nie, nie będzie.-mówi zupełnie zdesperowanym tonem głosu- Zależy mi na tobie.
 -Ale czy ciągłe kłócenie się o zupełne głupoty ma sens, powiedz?
 -Nie wiem, nie mam pojęcia.-wzdycha gładząc jej policzek dłonią
 -Może powinniśmy dać sobie czas żeby ochłonąć?
 -A co jeśli przez ten czas.. coś się wydarzy, co wtedy?
 -Andrzej, nie wiem, naprawdę nie wiem, ale tak się nie da funkcjonować bo obydwoje mamy tego dość.
 -Czyli co? Na razie dajemy sobie spokój?
 -Po prostu zwolnijmy i dajmy sobie czas żeby się nad tym wszystkim zastanowić.-odpowiada
 -Czy to zawsze musi być takie pogmatwane?-pyta spoglądając w jej oczy
 -Nie jest. Po prostu my sami komplikujemy to sobie poprzez swoje czyny.
 -Nie chcę cię znowu stracić.-rzuca po chwili ciszy
 -Ja też tego nie chcę.-odpowiada cicho po czym tonie w jego objęciach. Przez dłuższą chwilę żadne z nich nie wypowiada ani słowa. Obydwoje tkwią w swoich w objęciach i w nieprzyzwoitej ciszy przy akompaniamencie kropiącego deszczu. Tkwią w swoich ramionach nie zważając na nic ani nikogo, jakby świat dookoła nie miał znaczenia. Ale może też żadne z nich nie wie co ma powiedzieć? Z pewnością tak też było.
 -Chodź bo będziesz chora i tak już się trzęsiesz z zimna.-przerywa głuchą ciszę mówiąc z wyraźną troską w głosie. Nie zamierzała protestować, choć chętnie dalej tkwiłaby w jego bezpiecznych ramionach to nie marzyła w tym momencie o niczym innym jak zmienieniu niemal w całości przemoczonych ubrań i ciepłym kocu. Kiedy odprowadził ją pod sam dom znów zapadła cisza. Stali po prostu wpatrując się w siebie.
 -Zmokniesz.-wydusza w końcu z siebie blondynka
 -I tak jestem już prawie cały mokry, bez różnicy.-wzrusza ramionami
 -Nie chcę byśmy znowu wrócili do punktu wyjścia.-rzuca gdy ten odwraca się z zamiarem odejścia
 -To znaczy?
 -Nie chcę żebyśmy znowu udawali ,że między nami nic się nie stało. Nie chcę znów tej obojętności. Nie chcę żebyśmy się znów od siebie oddalili.
 -Raczej nie da się ot tak wymazać miłości do kogoś, nie sądzisz?
 -Wiem to, chyba zbyt dobrze.-wzdycha- Ale wiesz o co mi chodzi. Chodzi mi o to ,że zamiast spróbować raz jeszcze zrezygnujemy twierdząc ,że tak będzie po prostu lepiej.
 -Bo chyba obydwoje się jeszcze wahamy czy warto ryzykować wieloletnią przyjaźń. Może boimy się ,że nie będziemy na dłuższą metę potrafili żyć razem?
 -Ponoć do odważnych świat należy.-rzuca
 -Ponoć.-przytakuje spoglądając na nią- Chyba już pójdę.-dodaje po chwili po czym posyła jej delikatny uśmiech i udaje się w kierunku swojego domu rodzinnego znajdującego się zaledwie kilkaset metrów dalej. Choć od ich rozmowy minęło dobre pół godziny, a blondynka siedzi pod kocem z kubkiem herbaty w ręku dalej nie potrafi się skupić. W dalszym ciągu jej myśli wodzą wokół ponad dwumetrowego faceta.
 -Dziwię ci się ,że jeszcze tu siedzisz.-rzuca Majka bacznie przyglądająca się starszej siostrze
 -O czym mówisz?
 -Przecież widać ,że chodzi o niego. Tak daleko nie mieszka, biegnij do niego i to już!-nakazuje siostrze na co ta spogląda tylko na nią pytająco po czym od wpływem impulsu zrywa się z kanapy i w ekspresowym tempie wkłada na nogi kalosze ,a na ramiona narzuca kurtkę i zgarnia parasol po drodze. Te kilkaset metrów dzielących ich domy pokonuje w mgnieniu oka.
 -Oliwia słoneczko, co mogę dla ciebie zrobić?-w drzwiach pojawia się matka Wrony
 -Jest może..
 -Przykro mi kochanie, wyszedł przed chwilą. Musieliście się minąć.-przerywa jej- Rozumiem ,że jego roztargnienie wiąże się z twoją osobą?
 -Chyba można tak powiedzieć.-odpowiada
 -W takim razie wiesz gdzie go szukać.-puszcza jej oczko posyłając przy tym ciepły uśmiech.
Przez pierwszą chwilę nie miała pojęcia gdzie może go znaleźć. Dopiero potem ją natchnęło. Zawsze gdy miał jakiś problem, potrzebował pobyć sam uciekał do jednego dobrze znanego tylko im miejsca w którym reszta świata przestawała się liczyć. Stary dom z altaną, ulicę dalej. Niewielki staw i bajecznie piękny ogród. Wiedziała ,że musiał tam być. W drodze w to miejsce w głowie układała milion scenariuszy, milion rozmów, ale i tak gdy zobaczyła jego sylwetkę siedzącą przy stawie i puszczającą kaczki wszystkie jej plany zeszły na dalszy plan. Wzięła głęboki oddech po czym udała się w jego kierunku. Kiedy położyła dłoń na jego ramieniu aż podskoczył, wcale nie kryjąc zdziwienia jej osobą w tym miejscu.
 -Skąd wiedziałaś?
 -Skąd? Trochę cię jednak znam i pamiętam doskonale ,że lubiłeś tu przychodzić.-odpowiada siadając tuż obok niego
 -Po prostu musiałem chwilę pobyć same ze sobą.-odpowiada- A ty co tu robisz?
 -Może też tego potrzebowałam?-wzdycha- Albo posiedzieć z tobą.
 -Ze mną?-unosi brew do góry
 -Z tobą.-przytakuje- Jest wiele rzeczy których szczerze nienawidzę, a jedną z nich jest kłócenie się z tobą.
 -Nie kłóciliśmy się.
 -Ale też nie rozstaliśmy się w za dobrych nastrojach.-odpowiada blondynka
 -Oli, co ja mam ci powiedzieć? Cholernie mi na tobie zależy i tego nie zmienię za nic na świecie choćbym bardzo tego chciał, ale jestem też tylko i aż człowiekiem i są rzeczy ,których mimo wszystko się obawiam czy nie jestem ich pewien. Jestem też facetem, a nam strasznie trudno przychodzi mówienie o uczuciach ,a także pewne sprawy widzimy często nieco inaczej i czasami trudno nam schować męską dumę do kieszeni i przyznać się do błędu. Ale przyznaję, nie powinien był tak reagować, miałaś prawo do tego by nie być pewną tego wszystkiego. Nie powinienem był też tak na ciebie naskakiwać i wysuwać głupie oskarżenia. Chyba zbyt bardzo mi na tobie zależy i po prostu boję się ,że znów cię stracę, tyle ,że tym razem na zawsze.
 -Nie stracisz.-mówi cicho na co on spogląda na nią i unosi delikatnie kąciki ust ku górze- Ja też powinnam ci powiedzieć o tym, nie udawać ,że wszystko jest dobrze. Po prostu znaczysz dla mnie bardzo wiele i boję się ,że to zniszczę. Po prostu się boję.
 -Jak to mówiłaś, do odważnych świat należy? W takim razie chyba zaryzykuję.-mówi delikatnie się uśmiechając
 -Chyba?
 -Nie łap mnie za słowa.-uśmiecha się jednocześnie otaczając ją ramieniem- Wiesz co?
 -Ja ciebie też.-przerywa mu z uśmiechem by po chwili delektować się jego ustami.
Siedzą we dwoje przytuleni do siebie nie zważając nawet na lejący wręcz deszcz. Mieli siebie obok, a to było wystarczające. Wtedy nic ani nikt się dla nich nie liczył. Mogliby tak siedzieć godzinami. Mogliby nawet milczeć w swoim towarzystwie, a i tak było by to przyjemne. Znali się tak doskonale, że rozumieli się momentami bez słów. Znali się tak doskonale ,że wręcz tworzenie przez nich pary nikogo nie powinno dziwić. Tak jak i sobie obiecali, nie spieszyli się z niczym. Specjalnie nie obnosili się z tym ,że czują do siebie coś więcej aniżeli przyjaciele. Małymi kroczkami zbliżali się do siebie jeszcze bliżej niż dotychczas. W zasadzie wiele w ich relacji się nie zmieniło, bo dalej byli przede wszystkim przyjaciółmi i chyba dopiero potem dwójką ludzi darzących się głębszym uczuciem. Mimo iż znali się niemal całe życie to poznawali się na nowo od tej drugiej strony. Uczyli się siebie na nowo.
 -To wy już rozejm macie?-pyta Kłos gdy spotyka dwójkę swoich przyjaciół na kawie
 -A wyglądamy jakbyśmy mieli ochotę zaraz się zabić?-odpowiada mu Kwiecińska
 -A kto was tam wie, zwłaszcza was baby. Milion zmian na minutę. Nie zdziwię się jak zaraz z milutkiej pani ekspedientki w biedronce, staniesz się terminatorem z laserami w oczach.
 -Za dużo komiksów widzę.-chichocze blondynka
 -Taka prawda. Tak samo dzisiaj Olka. Rano taka przyjemniutka, a za pięć minut mało co mnie wałkiem do ciasta nie zabiła.
 -Ja tam się jej nie dziwię.-wtrąca Wrona
 -Ty się lepiej nie odzywaj Alvaro aka Justinie Timberlake'u.
 -Czy ja o czymś nie wiem?
 -Wronka psychofanka ma cała jego dyskografie w samochodzie i jak myśli ,że się owali u fryca podobnie jak Justin to od razu wszystkie jego.
 -Szkoda ,że nie dostałeś tym wałkiem..
 -Szkoda ,że cię Oli nie zabiła.-szczerzy się
 -Aż za taką złą mnie masz?
 -Nie, ale w życiu cię nie widziałem tak wściekłej, nawet jak zupełnie przypadkowo zabiłem pana Tuptusia.
 -Co zrobiłeś?-dziwi się
 -Brawo kretynie.-śmieje się Wrona
 -Wróć. Tak wściekła nie byłaś nawet jak podbiłem ci oko.-chichocze
 -Co zrobiłeś z moim chomikiem?
 -Bo pamiętasz jak w wakacje, jak wasze wspaniałe rodzinki śmignęły sobie do Bułgarii, a ja wspaniały zostałem w domu bo siostrunia złapała grypę żołądkową? Wtedy dałaś mi tego swojego chomika do popilnowania i tak wiesz no.. zapomniało mi się o nim. No i wieeeeeeesz jakby to ująć.-mówi drapiąc się po karku- Pan Tuptuś kopnął w kalendarz i musiałem złazić pół Warszawki żeby znaleźć takiego samego. Trochę niefart, bo pan Tuptuś numer dwa zdechł ci po miesiącu.. rozdeptany przeze mnie jak żeśmy z Andrzejem wyprowadzali go na spacer i znowu był kolejny, tamten okazał się babą, ale na szczęście się nie zorientowałaś, ot cała historia.
 -Ja kiedyś będę mieć dzieci muszę sobie zapamiętać żeby pod żadnym pozorem nie zostawiać ich z tobą morderco chomików.
 -No weź, to przypadek był!
 -Przypadkiem to ty się urodziłeś chyba.-śmieje się Wrona
 -Skoro ja przez przypadek to chyba ty jesteś mega wpadką Wronka.-pokazuje mu język
 -Zamiast z wiekiem mądrzeć to wam chyba ubywa.-śmieje się blondynka rozbawiona przekomarzaniami słownymi dwójki olbrzymów
 -Dlatego dobrze ,że mamy ciebie, przynajmniej uratujesz swoich głupszych przyjaciół w potrzebie.
 -Ciebie Karolku to już chyba się nie da uratować, przed niczym.
 -Gorzej jakbym był łysym i spasionym kierowcą tira bez wykształcenia i z piątką dzieci i żoną na utrzymaniu.
 -Tak jesteś porąbanym siatkarzem bez wykształcenia, o dzieciach nie wiadomo nic na razie, rzeczywiście to zmienia postać rzeczy.-dodaje Wrona ze śmiechem
 -Nie bądź już taki hej do przodu kraczący. Ja chociaż nie muszę planować zakładania hodowli kotów albo klepania miejsca w domu starości.
 -Jak cię jeszcze z kilka razy będzie chciała zabić wałkiem albo nożem kuchennym to nie wiem czy nie założymy jej we dwoje.-śmieje się- Z resztą, hodowla już mi nie grozi.
 -Alleluja! Ktoś zechciał największego bałaganiarza i najgorszego kucharza na całym świecie! Która to taka zdesperowana?
 -A to jest jakaś bardziej zdesperowana od twojej dziewczyny?-pyta środkowy na co Kłos mierzy go spojrzeniem
 -Chętnie bym ci teraz przy..walił, ale ,że jest kobieta w naszym towarzystwie to zostawię sobie tą przyjemność na inną sposobność.
 -Karol ty gentlemanie.-śmieje się blondynka.
Ta rozmowa, a raczej przekomarzania słowne środkowych z pewnością trwałyby dalej gdyby na tą trójkę nie natknął się kolejny z bełchatowskich dwumetrowców ,którego serdeczne przywitanie z blondynką zdecydowanie nie spodobało się Wronie.
 -Co się tak błąkasz?-pyta Kłos
 -Byłem z bratem bo musiał załatwić parę spraw na wesele i odebrać garniak.
 -Czekaj, to to wesele na które we dwoje idziecie?-pyta Kłos wskazując na przyjaciółkę i Włodarczyka na co on kiwa twierdząco głową. Kiedy blondynka spogląda kątem oka na siedzącego tuż obok Wronę widzi ,że jest zły. Doskonale widzi ,że nie jest zadowolony z tego faktu. Z chęcią udusiłaby Karola za wypaplanie tego faktu, ale wiedziała też ,że będzie musiała mu powiedzieć.
 -Bawcie się dobrze.-rzuca oschle
 -Andrzej, poczekaj!-niemal krzyczy próbując dogonić Wronę- Zgodziłam się z nim pójść zanim my.. zanim to między nami wyszło.
 -To dlaczego nie powiedziałaś?
 -Zapomniałam o tym.-odpowiada- Przecież mu teraz nie odmówię.
 -No jasne.-odpowiada z wyraźną ironią w głosie
 -Masz być prawo na mnie zły, za to ,że ci nie powiedziałam, ale chyba nie sądzisz ,że nagle teraz mu odmówię?
 -Skądże.
 -Błagam cię, nie zachowuj się jak dziecko. Przecież wiesz ,że Wojtek jest tylko moim dobrym znajomym, nic więcej. Idę tam jako jego znajoma, nie dziewczyna.
 -Może ty to tak widzisz, ale jemu narobisz nadziei, a chcąc nie chcąc idąc z nim w oczach jego znajomych i rodziny będziesz jego dziewczyną.
 -Czy ty jesteś zazdrosny?-pyta
 -Po prostu mówię jak to wygląda.
 -Po prostu jesteś zazdrosny. I przepraszam, ale nie odmówię mu, nie jestem aż taką suką. Zgodziłam się już dawno, więc nie wypada mi nawet teraz zmieniać zdania i nie zamierzam go zmieniać bo masz takie widzi mi się. Będziesz musiał to jakoś przeboleć.
 -Nazywaj to jak chcesz.-mówi bez większego entuzjazmu w głosie
 -Matko, Andrzej! Jesteś gorszy niż kobieta!-krzyczy gdy ten nie zważając na nią oddala się- Dobrze, obrażaj się, ale ja nie zamierzam cię błagać na kolanach żebyś mi wybaczył. Twoje niedoczekanie.
~*~
Rozdział z serii bardzo nijakich flaków z olejem, przepraszam, ale więcej dzisiaj nie
 będę w stanie z siebie wydusić. Nie będę nawet komentować bo przyznam ,że w skali od jednego do dziesięciu zadowolenia z rozdziału to mam jakieś marne dwa, w porywach do trzech. Opinię zostawiam Wam. No i nastał dzisiaj pierwszy dzień grudnia. Jeszcze TYLKO i aż trzy tygodnie szkoły i upragnione święta! Szczerze, to już tylko odliczam dni do nich bo nie wyrabiam na zakrętach. Doba za krótka, za dużo do robienia, za mało czasu. Pochwalę się ,że w środę wróciłam z meczu naprawdę zadowolona, przede wszystkim z wyniku, ale też ze wspaniałej atmosfery jaka jak zawsze panowała na Podpromiu, bajka! Jak to zwykle bywa, znalazłam miejscówę idealną, między panami komentatorami ,a ławką rezerwowych. Udało mi się złapać kilka autografów ,a także zdjęć, także uznaję mecz za mega udany :) No i mam dla Was MEGA ważną informację!
Otóż.
Po długich namysłach, za rozpisaniem wszelkich za i przeciw podjęłam pewną decyzję. Niestety..
Ten blog nie będzie miał piętnastu rozdziałów tak jak początkowo zakładałam. Nie dam rady go napisać w tym zakresie w jakim miał on być. Jakby to powiedzieć...
.
.
.
.
.
.
.
będzie ich po prosty więcej! :P Mam nadzieję ,że ta informacją umilę wam kończący się właśnie weekend. Dlaczego będzie więcej? Otóż, mojego pomysłu na nie, nie uda mi się zrealizować w tych zakładanych już do końca czterech rozdziałach z epilogiem, bo nie chciałabym przyśpieszać nadmiernie akcji. Także, będziecie musiały się jeszcze ze mną tu pomęczyć :P

Ściskam, wingspiker.
|ASKWłodi | Duet | Pit |

PS. Mam dla Was małą niespodziankę z okazji Mikołajek, ale o tym.. 6 grudnia :)