piątek, 25 października 2013

Sprzeczność szósta.

 -Nie no, ja się nie kategorycznie nie zgadzam na kolejny tydzień w pokoju z Włodkiem.-krzywi się Kłos
 -Myślisz ,że ja jestem z tego powodu zadowolony?
 -W środku pewnie skaczesz z radości.-wtrąca Wrona
 -Te cwaniaczku, a ty kogo żeś wylosował?-dopytuje środkowy
 -Tego co ci urwał lusterko w poprzednim samochodzie i zrzucił to na twoją siostrę.
Pomimo błagań i lamentów Kłosa żadne z nich nie zamierzało przystawać na jego propozycję jaką było następne losowanie. Tradycyjnie jak to miał w swoim zwyczaju przez całe pięć minut udawał obrażonego, lecz gdy chłopaki zarzucili temat wieczornego wyjścia natychmiast zapomniał o swoim naburmuszeniu. Korzystając z wolnej chwili blondynka zgarnęła bluzę i udała się na spacer. Odkąd pamiętała uwielbiała przyjeżdżać nad polskie morze. Miało one swój urok, coś magicznego co zdecydowanie przyciągało jej uwagę i sprawiało ,że za każdym razem chciała tam wracać. Uwielbiała siedzieć na piasku i wsłuchiwać się w szum morskich fal. Mogła wtedy posiedzieć i pomyśleć. Pobyć sam na sam ze sobą. Jak się okazało podczas jej samotnego spaceru nie tylko ona uwielbiała tego typu rzeczy.
 -Już masz nas wszystkich dość?-pyta blondynka siadając w ramię w ramię ze swoim przyjacielem
 -Nie, czasem lubię posiedzieć i pomyśleć.-odpowiada- Z resztą zakładam ,że ty również po to przyszłaś.
 -W zasadzie to.. tak, za dobrze mnie znasz Andrzej.-uśmiecha się
 -Kto jak nie ja?
 -Na pewno nie Karol.-śmieje się- Z pewnością do końca wyjazdu będzie mi truł ,że powinnam się z nim zamienić.
 -Przejdzie mu. Jutro już nie będzie pamiętał.
 -No nie wiem, nie minęła godzina ,a ja dostałam już trzy smsy od niego z propozycją zamiany.-chichocze- Ale pomęcze go trochę.
 -Zła kobieta.
 -Ktoś w tym towarzystwie musi.-odpowiada z uśmiechem opierając głowę o ramie przyjaciela- Przypomniały mi się kolonie. Mieliśmy wtedy po dwanaście lat i też byliśmy nad morzem. Chyba nigdy w życiu nie zapomnę pisku Karola jak zobaczył pająka w pokoju.
 -Albo jak w szkole po wf sprzątnęli mu spodnie i musiał chodzić po szkole w różowych dresach.
 -Jak dostał jedynkę ze sprawdzianu nie wrócił na noc do domu i ubzdurał sobie ,że będzie dzieckiem ulicy. Wrócił do domu bez zęba i z podbitym okiem i tak się skończyła jego kariera.
Siedzieli tak przez kolejne pół godziny wspominając wszelkie zdarzenia bawiąc się przy tym do łez. Z pewnością mogliby przywoływać wszelkie zdarzenia ,które wspólnie przeżyli jeszcze przez co najmniej dobrych kilkanaście godzin gdyby nie dobijający się Kłos bezskutecznie próbujący znaleźć przyjaciół. Z pewnością gdyby ktoś ich zobaczył razem mógłby śmiało stwierdzić ,że tych dwoje było parą. Rozmawiali, żartowali zupełnie jak dwójka zakochanych. Z pewnością smaczku dodawała ręka środkowego przerzucona przez ramię blondynki.
 -Musimy chyba częściej tak sobie posiedzieć.-rzuca Wrona spoglądając na przyjaciółkę
 -Jestem jak najbardziej za.-uśmiecha się- Czemu mi się tak przyglądasz?-mruży oczy
 -Po prostu, brakowało mi tych naszych pogadanek.-unosi kąciki ust ku górze
 -I tylko ich?
 -No już nie łap mnie za słowo.-dźga ją w żebra
 -Wiesz ,że tego nienawidzę.
 -Wiem, doskonale. Dlatego to zrobiłem.-szczerzy się
 -Jesteś okropny.
 -Uznam to za komplement.-odpowiada z uśmiechem- No już się nie obrażaj, pamiętaj, złość piękności szkodzi.
 -Mnie już nic nie grozi.-rzuca
 -Uwierz grozi i to bardzo dużo. No chodź.-mówi chcąc powtórnie zarzucić swoje ramie na przyjaciółce lecz ta skutecznie go unika- Obrażalska Oli.
 -Grab sobie dalej.
 -No prooszę cię.-mówi niemal błagalnym tonem- To teraz mam cię przepraszać na kolanach?
 -Chciałabym to zobaczyć.-chichocze
 -To co mam zrobić żebyś mi wybaczyła piękna niewiasto?
 -Dogoń mnie.
 -Co?-pyta po czym blondynka ze śmiechem czym prędzej oddala się od niego i niewiele myśląc udaje się w pogoń za blondwłosą. Doskonale pamiętał ,że Kwiecińska była jedną z lepszych biegaczek w liceum, ale chyba nie spodziewał się ,że w dalszym ciągu jest tak szybka. Po kilku minutach biegu miał serdecznie dość, ale widząc jej wielkie rozbawienie w dalszym ciągu kontynuuował pościg.
 -Masz dość wielkoludzie?-krzyknęła rozbawiona gdy zwolniła.
 -Nigdy w życiu.-odezwał się po czym niemal wpadł na blondynkę czego z pewnością się nie spodziewała.
 -Czyżby słaba kondycja Wronka?
 -Skąd ten pomysł? Wyśmienita! Nie widać?-śmieje się
 -Na pewno? Gdybym się nie zatrzymała wypluł byś płuca.-chichocze
 -Dobrze ,że z naszej dwójki choć ty trzymasz poziom.-mówi spoglądając w prost oczy blondynki. Przez dłuższą chwilę tkwili w ciszy, dopiero pojawienie się Kłosa przerwało im tą błogą chwilę. Wszyscy rozeszli się w swoją stronę przygotowując się na wieczorne wyjście. O dziwo panie punktualnie stawiły się w wyznaczonym miejscu, o dziwo gorzej było z częścią męską, która stawiła się dobrych kilka minut spóźniona.
 -Nie poznałem cię, już miałem pytać co za modelka Vctoria Secret tutaj stoi.-szczerzy się Włodarczyk zdecydowanie ubiegając Wronę zmierzającego w jej kierunku
 -Nie czaruj już tak.-odpowiada
 -Nie da się! Popatrz na tych gości przy barze, najchętnie pożarliby cię wzrokiem i ja wcale, a wcale im się nie dziwię.
 -Bo się zaczerwienie.-uśmiecha się
 -A proszę cię bardzo, czerwień się.-śmieje się- Mogę?-pyta tylko gdy muzyka odrobinę zwalnia, ta bez głębszego namysłu się zgadza i poddaje się objęciom przyjmującego zdecydowanie wyglądającego obłędnie w błękitnej koszuli.
 -Serio, patrzysz na to tak spokojnie?-pyta Kłos podając przyjacielowi drinka
 -Mam pójść go pobić? Daj spokój, są dorośli to chyba naturalne ,że mogą się sobie podobać.-odpowiada niewzruszony
 -Widząc was dzisiaj odniosłem inne wrażenie...
 -Co masz na myśli?-pyta
 -To ,że gdyby nie moje wspaniałe wyczucie czasu byłoby ciekawie.
 -Nie masz pewności,
 -No właśnie ,że mam. Tylko na ciebie tak patrzy, chociaż teraz to patrzy tak też na Włodka. Serio Wronka, działaj póki jeszcze masz nad nim przewagę.
 -To nie są żadne zawody, z resztą już ci coś mówiłem na ten temat.
 -Mówiłeś, ale przecież i tak wszyscy wiemy jaka jest prawda.
 -Karol, daj spokój, ta sprawa jest zamknięta.
 -No nie wiem, nie wiem.
 -Lepiej zajmij się Olą, co?-pyta upijając łyk drinka
 -Jak chcesz, tylko żebyś któregoś dnia nie obudził się z ręką w nocniku Wronka.-rzuca środkowy po czym przejmuje swoją parntnerkę z rąk libero i rusza z nią na parkiet. Do samotnego przez dłuższą chwilę Wrony bacznie obserwującego przyjaciół szalejących na parkiecie dołącza libero by zarzucić kilka żartów i wyraźnie rozweselić środkowego. Z pewnością pomogał mu w tym fakt wypitych przez nieg kilku głębszych.
 -Tobie już chyba dzisiaj wystarczy.-mówi Kwiecińska siadając obok wciąż popijającego Wrony
 -Skąd.-wymamrotał
 -Chodź, odholuję cię do pokoju, bo potem będziesz cały tydzień zdychał, chociaż i tak czeka cię ze dwa dni męki.-chichocze. Jak też powiedziała, tak też zrobiła. Jakimś sposobem oderwała go od baru i pomimo chwiejnego kroku doprowadziła pod same drzwi pokoju.
 -Oliwia, wiesz co?
 -Co?-odrwaca się
 -Kocham cię.
 -Idź lepiej spać, jesteś pijany.-odpowiada ze stoickim spokojem
 -Ale serio mówię.-rzuca ledwo stojąc na nogach
 -Ja też mówię serio, idź się połóż bo i tak ledwo już stoisz o własnych nogach Andrzej.-wypowiada po czym odwraca się i chce odejść lecz na wpół przytomny Wrona jej na to nie pozwala. Jednym jakże zwinnym jak na swój stan trzeźwości ruchem przyciąga ją do siebie. Równie zwinnym ruchem wpija się w jej usta nie pozwalając jej na jakąkolwiek reakcję.
 -Teraz dobranoc.-mamrocze po czym zostawiając ją w zupełnym osłupieniu jak gdyby nigdy nic kładzie się do łóżka. Nie minęła minuta, a już można było usłyszeć jego ciche pochrapywanie. W zupełnym szoku, blondynka udała się w kierunku swojego pokoju.
 -Oli, jest sprawa!-rzuca pojawiający się nagle Kłos
 -Co znowu?
 -Mogłabyś na jedną noc się zmyć?
 -Karol, błagam cię, gdzie niby mam spać? W parku na ławce?
 -Nie. -szczerzy się- W pokoju dwieście dwa jest wolne wyrko.
 -Nie przekonujesz mnie...
 -Błaaaaaaaaaaaaaagam cię.
 -Gdybym cię tak nie lubiła Karol to wiesz ,że bym tego nie zrobiła.-odpowiada
 -Dziękuję!-pisnął uradowany po czym wyściskał przyjaciółkę- Wynagrodzę ci to, a może zrobi to mój współlokator?- szczerzy się
 -A co, z Zatim jesteś?- śmieje się
 -Nie.-kręci głową- Idź to się przekonasz.-uśmiecha się szeroko po czym znika za drzwiami pokoju, a blondynka nie marząc o niczym innym jak o śnie udaje się pod wskazany numer pokoju i cicho puka do drzwi. Z pewnością nie tegi osobnika spodziewała się za drzwiami.
 -Stęskniłaś się?-szczerzy się zaskoczony jej obecnością
 -Okropnie.-śmieje się- Tak naprawdę Karol wysiedlił mnie z własnego pokoju.
 -Niewyżyty.-chichocze- No wchodź, chyba nie będziesz tu tak stać.-zaprasza ją do środka gestem ręki
 -Zawsze otwierasz drzwi w negliżu?-chichocze widząc jego wyrzeźbiony tors i ręcznik przewieszony przez ramie
 -Tylko jak przychodzą takie piękne kobiety.-odpowiada zadziornie się uśmiechając
 -Nawet o trzeciej nad ranem potrafisz czarować.
 -O każdej porze dnia i nocy.-uśmiecha się.
Z pewnością ich rozmowa trwałaby o wiele dłużej gdyby nie późna godzina. Bo zaledwie po kilku minutach rozmowy ona usypia niepostrzeżenie opierając głowę o ramie swojego towarzysza. Dostrzega to dopiero rano gdy budzi ją gramolenie się Kłosa przy drzwiach wejściowych. Ta zmierza do swojego pokoju zamieszkiwanego wspólnie z kłosową wybranką. Po doprowadzeniu się do stanu względnie normalnego stanu widząc w jakim stanie jest większość towarzystwa odczuwającego skutki upojenia alkoholowego schodzi na dół na śniadanie. Jakże wielkie jest jej zaskoczenie gdy niedługo potem dołącza się do niej wyraźnie umierający z bólu głowy Wrona.
 -Oli, nie wiem co ci wczoraj nagadałem bo za cholerę nie pamiętam, ale jeśli cos głupiego to przepraszam. Wiesz ,że jesteś dla mnie jak siostra i jeśli powiedziałem coś debilnego to wiesz ,że tak nie myślę.-rzuca niemal od razu zanim ta otwiera usta- Coś zrobiłem, prawda?
 -Nie, nie ważne.-rzuca blondynka
 -No mów.
 -Nie chcesz wiedzieć.
 -Właśnie ,że chcę.-ciągnie
 -No chyba ci się nie oświadczyłem?-śmieje się lecz widząc minę przyjaciółki dodaje- Serio?
 -Nie, na całe szczęście.-chichocze
 -Przepraszam, ale nie panowałem już nawet nad tym co robiłem i mówiłem.
 -Nie dało się nie zauważyć.-uśmiecha się
 -Naprawdę, przepraszam.
 -A co, nawtykałeś jej po pijaku?-chichocze Kłos pojawiający się nagle obok
 -Sądzisz ,że jakby mi nawtykał to by się dzisiaj uśmiechał?
 -Fakt, pewnie skończyłby z wydrapanymi oczami i bez zębów.
 -Masz mnie za taką okropną kobietę?-mruży oczy
 -U Kłosik, wpadka.-śmieje się Wrona
 -No chyba nie przyznasz mi racji ,że w każdej wkurzonej kobiecie budzi się zmysł mordercy.
 -Pogadaj jeszcze trochę to się dowiesz.-dodaje blondynka
 -To niebezpieczny temat, więc zakończę wątek.
 -Fakt, bo ktoś mógłby dzisiaj płakać i stracić ten głupi uśmiech z twarzy.
 -Głupi? Wypraszam sobie! Może i jestem ciołkiem z geografii i matmy no i może paru innych przedmiotów, ale wiesz co? Ja chociaż umiem się przyznać do pewnych rzeczy.
 -Już ci chyba coś powiedziałem na ten temat!
 -Chłopaki, błagam was, skończcie. Jesteście gorsi niż małe dzieci, naprawdę.-wzdycha lecz widząc ,że nie przyniosło to zamierzonego skutkupo prostu wstaje od stołu i zostawia kłócących się olbrzymów na stołówce. Wychodzi z hotelu żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
 -Gdzie tak pędzisz?
 -Nigdzie, przejść się.-wzrusza ramionami
 -Mogę potowarzyszyć?-pyta nieśmiało
 -Głupio pytasz.-uśmiecha się- Chodź.
Zdecydowanie lubiła przebywać w towarzystwie przyjmującego. Potrafił ją rozbawić do łez, ale potrafił też rozmawiać na nieco poważniejsze tematy. Doskonale się rozumieli i naprawdę lubili przebywać w swoim towarzystwie. Mimo ,że naprawdę znacznie polubiła Włodarczyka czuła się poniekąd rozdarta. Wiedziała co było kiedyś, wiedziała co wtedy czuła i nie była czy aby do końca to wszystko minęło czy aby nie trwa dalej. Jednak w głowie dalej dźwięczyły jej jego słowa. Dalej obijało się po głwoei 'jesteś dla mnie jak siostra'. To było raczej jednoznaczne i nie pozostawiało jej złudzeń. Nawet pomimo tego co stało się w nocy. Nie był tego świadomy i nie pamiętał tego. Musiała się po prostu pogodzić z tym ,że to co było, jest przeszłością. Musiała po prostu przestać tym żyć. Musiała przestać żyć przeszłością, a zacząć żyć teraźniejszością ,która rysowała się w kolorywch barwach.
 -To jak, zaszczyciłabyś mnie i poszłabyś tam ze mną?-pyta przyjmujący
 -Z przyjemnością.-uśmiecha się
 -Naprawdę?
 -Nie na żarty.-śmieje się- Naprawdę chętnie z tobą pójdę, dawno już byłam na jakimkolwiek weselu.
 -Cieszę się ,że sie zgodziłaś.
 -Cieszę się ,że mnie zaprosiłeś.-unosi kąciki ust ku górze.
~*~
Tak jak i wspominałam, dodaję w piątek. Dlaczego? Jutro mam masę nauki i nie byłabym w stanie bo chcę się dobrze nauczyć, a świadomość tego ,że mam nie napisany rozdział z pewnością by nie pomagała.
W rozdziale się dzieje, może aż nadto (?). Trudno, nie odpowiadam za to co jest na górze, tylko moja chora wyobraźnia ,która ten rozdział dusiła w sobie od tygodnia kiedy to wpadłam na pomysł by właśnie tak zapisać ten rozdział. 
Pożegnaliśmy się w tym tygodniu z absolutnie wspaniały człowiekiem jak i trenerem. AA dziękujemy, nigdy Cię nie zapomniny ani tego co zrobiłeś dla naszej kadry! No i witamy Stephana, może i szokujący wybór, ale może w tym szaleństwie jest metoda? Ja osobiście będę ściskać kciuki ,żeby francuski duet trenerki poprowadził tą drużynę do nie jedenego medalu! :)
Ściskam, wingspiker. 

piątek, 18 października 2013

Sprzeczność piąta.

Dni bez trzech panów zdecydowanie ubarwniających życie blondynki mijały w zastraszająco szybkim tempie. Niemal codziennie otrzymywała do nich kilka, a nawet kilkanaście wiadomości dotyczących wyników i tym podobnych, choć była na bieżąco i oglądała spotkania wszystkich trzech. Kłosowi i Włodarczykowi zdecydowanie wiodło się na kazańskiej Uniwersjadzie gdzie gromili przeciwnika za przeciwnikiem, gorzej natomiast było z pierwszą kadrą w której był Wrona.
 -Jesteś w Warszawie?-słyszysz głos wyraźnie przygnębionego porażką z Bułgarami i brakiem awansu do finałów ligi światowej Wrony
 -Przyjadę.
 -Dzięki.-odpowiada beznamiętnie.
Nazajutrz, po odbyciu obiecanych zakupów z młodszą siostrą i błogim wylegiwaniu się w domu w okolicach godzin wieczornych udała się w kierunku warszawskiego Okęcia. Ku jej zaskoczeniu na lotnisku zgromadziła się spora liczba kibiców przyodzianych w biało-czerwone barwy wykrzykujących 'dziękujemy' w kierunku siatkarzy ,którzy pojawili się na płycie lotniska. Nie próbowała nawet przeciskać się między dość sporą liczbą fanów. Spokojnie i cierpliwie czekała na swojego przyjaciela ,który wypełniał swoje obowiązki jakimi były autografy i zdjęcia.
 -Andrzej, tak mi..
 -Nic nie mów.-przerywa jej po czym zamyka ją w szczelnym uścisku. Wiedziała ,że żadne słowa pocieszenia na chwilę obecną nie będą dla niego kojące. Wiedziała ,że nie potrzebował głupich przemówień i słów otuchy, potrzebował po prostu czyjejś obecności. Przez całą drogę powrotną żadne z nich nie odezwało się ani słowem. Tkwili w tej nieprzyzwoitej ciszy dopóki ona nie zatrzymała samochodu pod rodzinnym domem przyjaciela.
 -Dziękuję.-rzuca wymuszając uśmiech w kierunku przyjaciółki
 -Przecież nie masz za co.-odpowiada
 -A co robisz..
 -Wpadnę do ciebie.-przerywa mu z uśmiechem na co on odpowiada jej tym samym gestem i każde z nich zmierza w swoją stronę. On do rodzinnego domu przywitać się z resztą familii ona na zakupy żeby wykramić swoją. Po krótkim maratonie po spożywczaku wśród wygłodniałych warszwiaków i po kursie kucharskim dla młodszej siostry tuż po godzinie osiemnastej wyruszyła tak jak i obiecała swojemu przyjacielowi w kierunku jego domu ,który znajdował się zaledwie kilka metrów dalej. Nie ominęło ją wyściskanie przez mamę Andrzeja rozwodzącą się nad tym jak to dawno jej nie widziała i jak wyładniała. Po kilku dłuższych minutach matczynego wyboru została wybawiona przez swojego przyjaciela ,który pojawił się w salonie i przejął inicjatywę.
 -Już nawet nie pamiętam kiedy tak spędzaliśmy wieczór.
 -Strzelam ,że tak z pięć lat temu.-śmieje się blondynka
 -Brakowało mi tego.-uśmiecha się deliktanie siatkarz
 -Nie ukrywam ,że mnie też.-mimowolnie odwzajemnia gest przyjaciela.
 Przez dłuższą chwilę tkwili w ciszy wymieniając się spojrzeniami. To był ten rodzaj ciszy między nimi jaka im nigdy nie przeszkadzała. Zdecydowanie siedzący nieopodal dwumetrowiec był jedną z nielicznych osób z jakimi mogła milczeć w nieskończoność. Był jedną z nielicznych osób którym tak bardzo ufała. Był nieliczną osobą ,której towrzystwo tak bardzo sobie ceniła.
 -To śmieszne ,że teraz siedzimy i rozmawiamy jak za dawnych lat, a przez ostatnie pięć lat praktycznie nie mieliśmy ze sobą kontaktu.-rzuca blondynka
 -To śmieszne ,że pozornie dwójka bliskich sobie osób może tak się zachowywać względem siebie.
 -Zachowywaliśmy się jak dzieci.-odpowiada
 -Jak duże i nie wiadomo czym urażone dzieci.
 -Przepraszam za to wszystko. Nie chciałam przez ten wyjazd was obydwu stracić. Żałuję tego ,że tak to wyszło. Gdybym mogła cofnąć czas, pewnie nigdy bym nie wyjechała.
 -Obydwoje nie jesteśmy bez winy w tym wszystkim co się stało. Obydwoje to schrzaniliśmy, nie powiem.-wzdycha- Nie mów tak, przecież ten wyjazd był dla ciebie ogromną szansą i założę się ,że tego co nauczyłaś się tam w naszym pięknym kraju uczyłabyś się przez co najmniej dziesięć lat.
 -Ale zawsze możemy to teraz naprawić.-uśmiecha się delikatnie widząc krzepiący uśmiech Wrony
 -Dla chcącego nic trudnego.-odpowiada- Mogę ci zadać jedno pytanie?
 -Jasne, pytaj.
 -Dlaczego tak właściwie wróciłaś? Przecież z tego co wiem miałaś tam naprawdę świetne warunki. Wiem ,że może nie powinienem był pytać, ale po prostu nurtuje mnie to pytanie.-rzuca ,lecz widząc zmieszanie przyjaciółki od razu dodaje- Przepraszam, chyba nie powinienem był pytać...
 -Nie, masz prawo wiedzieć. Za dobrze mnie znasz żeby wcisnąć ci kit o tym ,że stęskniłam się za Polską i rodziną.-wzdycha po czym bierze głęboki wdech i zaczyna swoją opowieść.- Wszystko było pięknie ładnie. Wspanieł studia na wspaniałej uczelni. Sama studencka śmietanka z różnych stron świata. Wydawało mi się ,że to wszystko jest tak idealne ,że aż niemożliwe. Mniej więcej na trzecim roku to wszystko rozpadło się na mydlana bańka. Nie spałam po nocach. Jedne co trzymało mnie przy życiu to milony hektolitrów kawy. Nie miałam praktycznie życia poza uczelnią i praktykami. Mieliśmy nowego wykładowce ,który nam cały czas dokładał i dokładał nauki, a obcokrajowcom to zwłaszcza. Nie wytrzymywałam psychicznie. Nie radziłam sobie z własnym życiem. Bywały momenty ,że chciałam nawet ze soba skończyć, dać upust temu wszystkiemu. Jeśli myślisz ,że to był koszmar, to dopiero na czwartym roku zaczęło się piękło. Kto by pomyślał ,że szanowny na uczelni wykładowca ,który jeździł na sympozja po całym kraju mógłby być taką cholerną świnią. Studentów spoza Stanów traktował jak istne śmieci, mieliśmy dziesięć razy więcej roboty od innych i dwa razy gorsze stopnie. Oczywiście jako ,że z nich byłam najbardziej rozgarnięta mnie wysłali żeby z nim porozmawiać. Wiesz co ten dupek mi powiedział? Powiedział ,że jeśli się z nim trochę zabawie sprawy nie będzie. Miałam ochotę strzelić mu w twarz. Nie zgodziłam się, a on tępił nas jeszcze bardziej i bardziej. A względem mnie stał się wręcz nachalny. Wzywał mnie do siebie rzekomo w sprawach grupy setki razy, nawet na mieście spotykałam go nadspodziewaną ilość razy. Miałam kompletnie dość. Kiedy zagroziłam mu ,że zgłoszę sprawę do rektora powiedział ,że prędzej on zniszczy mnie nim ja to zrobię z nim. Dał mi spokój, ale on nie trwał za długo. Mniej więcej pod koniec roku przyszłam po zaległy wpis. Wtedy właśnie stało się najgorsze. Dziwnym trafem byłam ostatnia. Podpisać podpisał, ale dopiero potem się zaczęło. Rzucił się na mnie. Zaczął się do mnie dobierać. Chciałam uciec, zaczęłam się z nim szarpać, ale był silniejszy. Krzyczałam ile sił w płucach byle tylko ktokolwiek mnie usłyszał i mi pomógł. Każda sekunda była dla mnie jak godzina. Myślałam ,że dostanie to czego chciał, ale w dosłownie ostatniej chwili ktoś wszedł do środka. Na całe szczęście znajomy Polak z roku zaplątła się na uczelni i usłyszał moje wołanie. Ten facet stracił pracę na uczelni i dosłownie wszystko. Dlaczego nie zostałam? Bo gdziekolwiek bym nie była, miałam przed oczami to co się wydarzyło. Nie potrafiłam sobie poradzić sama ze sobą. Do tego on zagroził mi ,że mnie znajdzie i mnie zniszczy, że nie da mi spokoju. Musiałam, po prostu... Musiałam ucieć.-urwała czując spływające po policzkach łzy ,których nijak nie potrafiła zatrzymać. Po chwili poczuła ciepłe ramiona swojego przyajciela obejmujące ją, w które wtuliła się jak mała dziewczynka. Dlaczego mu to powiedziała? Bo był jej przyjacielem, był dla niej ważny i wiedziała ,że może mu ufać jak nikomu innemu na świecie. Po prostu czuła, że on musi znać prawdę.
 -Już spokojnie, jestem i już zawsze będę, obiecuję ci.-mówi cicho nieprzerwanie przytulając blondynkę- Ani Karol ani ja nie pozwolimy na to żeby ktoś cię więcej skrzywdził, słyszysz? Nie pozwolę.
Jego słowa zdecydowanie dodawały jej siły. Jego słowa zdecydowanie pozwoliły jej się uspokoić. Jego obecność dawała jej naprawdę wiele.
 -Dziękuję ,że jesteś.-rzuca blondynka opierając głowę o ramie przyjaciela
 -I już postaram się być. Nie uciekniesz mi tak łatwo Oli.-uśmiecha się
 -Nie zamierzam uciekać. Przynajmniej.. na razie.
 -Ja ci dam na razie!-dźga ją w bok- Zostajesz i już.
 -No skoro tak mówisz.
Już po zaledwie godzinie obydwoje siedzieli rozbawieni od ucha do ucha pękając ze śmiechu i wcale w ich towarzystwie nie było naczelnego błazna jakim był Kłos. Zdecydowanie pomogły im w tym procenty buzujące w ich żyłach od wypitych kilku kieliszków czerwonego półwytrawnego wina. Z pewnością tych dwoje mogłoby razem przegadać całą noc i z pewnością nie zabrakłoby im tematów do rozmowy, jednak po dwudziestej trzeciej Wrona niczym prawdziwy gentleman odprowadził przyjaciółkę pod sam dom pomimo tego ,że do przejścia miała zaledwie kilka metrów.
 -Oli to który w końcu, Wrona czy Włodarczyk? Bo widze na dwa fronty lecisz.-słyszy chichot młodszej siotry kiedy wchodzi do domu
 -Naprawdę jesteś moją siostrą czy podmienili cię w szpitalu?-odgryza się- Z resztą nie interesuj się. I znowu mnie podglądałaś zołzo.
 - Chciałabym mieć takie powodzenie jak ty.
 -Co chcesz przez to powiedzieć?-mruży oczy
 -To ,że jak nie chcesz Wojtka to ja go chętnie zajmę.-szczerzy się
 -Nie ma mowy.-kręci głową ze śmiechem- Obydwaj są zbyt fajni dla takiej małej wredoty jak ty.-czochra siostrę po głowie co nie spotyka się z jej aprobatą po czym udaje się do swojego pokoju by po kilku chwilach odpłynąć w krainę Morfeusza. Jak to zwykle bywało gdy otworzyła oczy w domu została tylko jej młodsza siostra gorliwie krzątająca się po kuchni.
 -Musisz się tak tłuc cholero z samego rana?
 -O, czyżby ktoś miał kaca?-chichocze
 -Zabawne.-fuczy po czym bierze się za przygotowanie jakiegokolwiek śniadania
 -Dzisiaj co, kawka z Wroną, kolacja z Włodarczykiem?
 -O co ci chodzi?-podnosi ton głosu
 -O to ,że nie doceniasz tego co masz.-odpowiada
 -Słucham?
 -To co słyszysz. Masz wokół siebie dwóch facetów o jakich ja zapewne mogę tylko pomarzyć, więc może zrób coś z tym? Bo znowu ucieknie ci szansa.
 -Znowu?
 -Wiem ,że kiedyś bujałaś się we Wronie i nie wypieraj się bo to było widać na kilometr, a teraz masz do tego Wojtka ,który widać wyraźnie cię interesuje. Nie spieprz tego.
 -Do czego to doszło żebyś to ty udzielała mi porad sercowych? Ty, która zmieniasz facetów co tydzień?
 -O przepraszam, z obecnym jestem od miesiąca.-wypomniała jej ze śmiechem- Dlatego ci to mówię. Nie bierz przykładu z młodszej i głupszej siostry. No i nie powiem, zazdroszczę ci ich.
 -Czyżbyś miała ochotę na siatkarza tym razem?-śmieje się
 -Wystarczy ,że będę miała szwagra siatkarza.
 -Skąd taka pewnośc Majeczko?
 -Znam cię za dobrze głupku. Widzę ,że wpadłaś po uszy.-uśmiecha się poklepując siostrę krzepiąco.

Wojtek, 13:23
Czerwony dywan gotowy na powitanie? :D
Ja, 13:24
Tak samo gotowy na powitanie,  jak matka Karola ,która nie daje mi i Andrzejowi żyć wydzwaniając co chwilę czy aby na pewno jeszcze nie wróciliśćie :P
Wojtek, 13:25
Karol kazał Wam ją jakoś zgubić :D A mu ruszamy na Warszawkę, także do zobaczenia za parę godzin ;)

Po dość leniwym poranku spędzonym z kochaną siostrzyczką spędzonym w ogrodzie na błogim nic nierobieniu i po zrobionieniu wspólnymi siłami obadu dla ukochanych rodzicieli tuż po godzinie siedemnastej po uprzednim zgarnięciu towrzysza Wrony udali się na warszwskie okęcie odebrać dwóch wesołków powracających z kazańskiej uniwersjady w zupełnie odmiennych nastrojach aniżeli Wrona z rozgrywek ligi światowej. Pomimo ,że były to rozgrywki tylko i aż kadry B na lotnisku zgromadziło się nadspodziewanie dużo kibiców pragnących przywitać srebrnych medalistów. Długo nie musieli czekać by stado kilkunasto letnich dziewczynek obleciało Wronę błagając go o zdjęcie czy autograf. Wiele też nie musieli czekać by na płycie lotniska wybuchła wrzawa i nie pojawili się na nim bohaterowie dla których wszyscy siętu zjawili. Niemal natychmiast można było dostrzec dowcipkujących Kłosa i Włodarczyka ,których zaraźliwy śmiech niósł się z pewnością po całym lotnisku.
 -Błagam was, powiedziecie ,że nie ma z wami mojej matki?
 -Nie ma Karolku, coś jej wypadło w pracy.-chichocze Kwiecińska
 -O tak!-cieszy się- To znaczy oh nie, jak mi przykro.A tak w ogóle to.. mamy puchara!-krzyknął uradowant po czym rzucił się w kierunku swojej ukochanej ,która również pojawiła się na lotnisku
 -I gdzie to złoto?-pyta się widząc stojącego przed nią Włodarczyka
 -Wiesz, trzeba było dać się słabszym pocieszyć, nie chcieliśmy ich za bardzo zlać żeby potem dosta gazu nei odcięli czy coś.-śmieje się
 -Gratulacje.-uśmiecha się by po chwili tonąć w objęciach przyjmującego wyraźnie zadowolonego z jej obecności
 -Założę się ,że jakby tu stał co najmniej Brad Pitt to byś go lepiej przywitała.
 -Kto wie, kto wie. Na razie taki Włodarczyk i spółka muszą wystarczyć.-odpowiada ze śmiechem po czym sprzedaj przyjmujaćego soczytsego buziaka w policzek co spotyka się z jego ogromną aprobatą
 -I takie powitanie rozumiem!-śmieje się
 -Te, Włodek, spokojnie mi tu, to ,że Oli do wzięcia nie znaczy ,że bierze pierwsze lepsze.-wtrąca jak zwykle swoje pięć groszy Kłos
 -Nie dziwię się ,że jesteś dla niej tylko przyjacielem.-chichocze
 -Zobaczymy na jaki status ty awansujesz cwaniaczku.
 -I wy serio wytrzymaliście w jednym pokoju aż tyle?-pyta zdziwiona Wrona
 -Jak widać żaden z nas nie ma żadnych uszczerbków na zdrowiu, choć nie powiem, mało co w ryj nie dostał.-odpowiada Kłos
 -Ja? Chyba ty brudasie. Serio, dziwne ,że własna matka cię z domu nie wyrzuciła za taki bałagan jaki robisz. Po dwóch dniach nie wiedziałem gdzie mam łóżko.
 -A po tygodniu nie mogłeś z pewnością otworzyć drzwi do pokoju, skąd ja to znam.-śmieje się Wrona
 -I ty Brutusie przeciwko mnie? Oli, broń swojego głupszego przyjaciela!
 -Myślę ,że załamałbyś i perfekcyjną panią domu Karolku.-chichocze blondynka
 -Nie gadam z wami. Foch z przytupem.
 -W takim razie twoje miejsce na wakacje oddajemy Maćkowi, z chęcią pewnie pojedzie.-rzuca przyjmujący
 -Czy ja coś mówiłem o jakimś fochu? Skądże znowu! Ferajna wracamy do Bełka i uderzamy w Trójmiasto.
Nazajutrz w pełni gotowi i spakowani stawili się na miejscu zbiórki jakim było mieszkanie główno dowodzącego Kłosa na bełchatowskich przedmieściach. Po podzieleniu się na grupy wyruszyli w kilku godzinną podróż by spędzić całe siedem dni nad polskim  morze w wyborowym towarzystwie. Po złamaniu co najmniej kilkunastu przepisów przez jeżdżącego nie wolniej od Wrony czy Kłosa Włodarczyka udało im się dotrzeć do Trójmiasta w jednym kawałku.
 -Bo jakby to powiedzieć mamy mały problem.-drapie się po karku
 -Co, nie ma internetu i nie będzie jak wrzucać samojebek?-pyta Wrona
 -Mam wykupiony pakiet internetu, nie wyszedł ci żarcik Wronka.-wystawia mu język Kłos- Otóż, wiecie moi drodzy. Z Zatim jest nas sześcioro i ekhm mamy same dwójki bo babka z recpecji się walnęła. Więc jakby to ująć, musimy się jakoś podzielić. Jakieś propozycje?
 -Dziewczyny razem i po kłopocie.-rzuca Wrona na co Kłos odpowiada mu morderczym spojrzeniem
 -Kolejne dni celibatu przeżyjesz Kłosik, co to dla ciebie.-śmieje się Włodarczyk poklepując go po plecach
 -Robimy sprawiedliwie, losy!-rzuca błyskotliwy pomysł. 
 -Może jeszcze jedno losowanko?-pyta Kłos wyraźnie zniesmaczony jego wynikami
 -Nie, ja się nie zgadzam.-kręci głową Zatorski z uśmiechem.
Jedno było pewne. Od samego początku te wakacje są zwariowane, to trudno było pomyśleć ile się wydarzy przez ten tydzień. Tydzień z wariatami, to chyba najtrafniejsze określenie.
~*~
Wiem ,że odrobinkę przedpremierowo ,że tak powiem bo rozdziały pojawiają się co sobotę, ale dodaję wcześniej gdyż jutro do południa nie ma mnie w domu, a potem wracam i musze się pouczyć bo przyszły tydzień to nawał sprawdzianów i kartkówek. Jednak myślę ,że akurat to ,że rozdział jest wcześniej nie przeszkadza Wam to  :) Jak obiecałam, jest o wiele więcej Wronki. Przyznaję bez bicia, pisaniu tu sprawia mi wielką frajdę i idzie niezwykle szybko i przyznam ,że zastanawiam się nad zmianą planów co do niego, tj. jego długośći. No i też zmieniłam co nieco wygląd, mam nadzieję ,że odpowiada. I co tu dużo mówić, Sovia mamy SuperPuchara! ;))
Ściskam, wingspiker.

                                                 ask|twitter|Odrobina nieba|Samotni

sobota, 12 października 2013

Sprzeczność czwarta.

Dnia upływały spokojnie i w zastraszająco szybkim tempie. Kwiecińska w Bełchatowie czuła się co raz lepiej, a jej przyjaciel w zdrowym duchu wylewali siódme poty na spalskiej hali od czasu do czasu korzystając z wolnego weekendu i wpadając na całe czterdzieści osiem godzin do domu. Czy czuła się samotna? W zasadzie pierwsze kilka dni ich nieobecności dały jej się we znaki. Brakowało jej rozbrajających dwumetrowców sypiącymi żartami jak na zawołanie. Lecz z czasem przywykła do życia w niewielkim Bełchatowie i odnalazła bratnie dusze z którymi spędzała sporą część wolnego czasu, a także odnowiła dawne znajomości. Na nudę narzekać nie mogła w żaden sposób bo także
 -Przyznasz się w końcu dlaczego tak naprawdę wróciłaś czy nie?-pyta młodsza siostra blondynki kiedy ta delektuje się słonecznymi promieniami wylegując się tarasie ich rodzinnego domu w stolicy
 -Już ci coś mówiłam na ten temat mała.
 -Jestem rok młodsza, nie traktuj mnie jak dziecka. Rodzicom możesz wmawiać te durnowate gatki o tęsknocie za domem, ale mnie nie oszukasz tak łatwo. Za dobrze cię znam.
 -Naprawdę musisz we wszystkim widzieć podteksty?-pyta blondynka
 -Nie umiesz kłamać Oli.
 -Po prostu nie dawałam tam sobie rady. Sama ze sobą, zrozum to.-wzdycha
 -Na pewno?
 -Na pewno.-uśmiecha się w kierunku siostry po czym wraca do lektury jaką jej przerwała. Przez dłuższą chwilę zatopiona w lekturze nie zauważa nawet przenikliwego wzroku siostry utkwionego na jej osobie. Dopiero gdy kończy czytanie interesującego ją artykułu spogląda na siostrę.
 -No co?-pyta
 -Nic więcej mi nie powiesz?
 -A co byś chciała wiedzieć Majeczko?
 -Wszystko!-śmieje się- Co u Karola i Andrzeja?
 -W porządku. Jeden morduje się na Lidze Światowej, a drugi zaraz ucieka na Uniwersjadę do Kazania.
 -Dalej tacy pokręceni?
 -Głupio pytasz. Wydawać się mogło ,że z wiekiem człowiek poważnieje, ale chyba u nich to nigdy nie nastąpi.-śmieje się
 -Wiesz, faceci dojrzewaj później niż kobiety, może jednak kiedyś. Po czterdziestce. Albo jak będziecie już starymi dziadkami.
Z pewnością mogłyby przegadać cały dzień gdyby nie rodzice ,którzy wrócili z pracy i zarządzili rodzinny obiadek podczas którego jak to miała w zwyczaju jej matka zadawała całą masę pytań na temat jej pobytu, choć doskonale znała wszelkie szczegóły. Potem mówiła jak najęta nie mogąc się nacieszyć obecnością swojej starszej córki. W zasadzie brakowało jej słowotoku jej matki, suchych żartów jej ojca i nierozgarnięcia jej młodszej siostry, która znowu miała nowego chłopaka. Zdecydowanie stęskniła się za tą rodzinną atmosferą. Zdecydowanie tęskniła za tym wszystkim co tutaj zostawiła przez co niewiarygodne szczęście dawały jej właśnie takie spotkania.
 -Oliwia, ktoś do ciebie.-słyszysz głos matki dobiegający z dołu. Niechętnie się podnosi i powoli schodzi na dół. Niemal natychmiast na jej twarzy pojawia się uśmiech gdy widzi osobnika znajdującego się na dole.
 -Uciekłeś ze Spały?
 -Oczywiście, jestem tu bo chcę żebyś mnie przemyciła przez kilka dni.-szczerzy się- A tak serio, porywam cię i bez słowa sprzeciwu!
 -Może mam inne plany.
 -Spróbowałabyś! Choć bo mnie Olka pobije jak cię nie ściągnę. Dodam iż będzie też twój ulubiony kolega Wojciech.
 -Jak cię pobije to jak ty będziesz dodawał słit focie na profil taki poturbowany?
 -No właśnie, ważą się losy lajków na stronie! Będziesz mieć mnie na sumieniu jak nie pójdziesz.
 -Wolę nie mieć wyrzutów sumienia.-uśmiecha się po czym w niemal ekspresowym tempie zbiera się i opuszcza dom. Po kilku minutach spacerku docierają do kłosowego mieszkania w stolicy gdzie czeka już na nich wybranka serca środkowego. Po jakichś czterdziestu minutach do mieszkania wpada również i ostatni z gości.
 -Wronka taki dobry ,że się w dwunastce nie mieści patrz.-chichocze Kłos widząc meczową dwunastkę
 -Kłos taki cienki ,że go na uniwersjadę biorą.-odpowiada mu Włodarczyk
 -Włodek taki cienias ,że podłogi czyści pierwszej kadrze w Spale.
 -Karol taki geograf ,że nie wie gdzie jest Ukraina. I nie, to nie jest w Rosji.
 -No nieeeeeee, Oli, bratasz się z wrogiem?!-spogląda na przyjaciółkę ,która niemal płacze już ze śmiechu wsłuchując się w słowne przepychanki obydwu panów
 -Uwierz, mam więcej haków na ciebie.-szczerzy się
 -Ja się tak nie bawię.-udaje obrażonego i siada koło swojej drugiej połówki. Mecz przebiega zgodnie z oczekiwaniami i nasi reprezentanci zdobyli ważne trzy punkty do grupowej tabeli. Po meczu całe towarzystwo tylko się rozkręciło bo w ruch poszedł alkohol i żarty Kłosa. Standardowo już nie obyło się bez bólu brzucha ze śmiechu i sporej dawki humoru ,której głównym sprawcą był Karol wsparty przez Włodarczyka.
 -Jesteście chorzy. Obydwaj i to poważnie na głowę.
 -Oj kochanie nie przesadzaj, wiedziały gały co brały.-odpowiada Kłos obejmując swoją wybrankę i sprzedając jej soczystego buziaka w policzek
 -A może była aż tak zdesperowana albo przegrała zakład?
 -Ja ci dam zakład Włodek, jak cię zaraz rąbnę.-odpowiada środkowy
 -W tym stanie myślę ,że mógłbyś pobić tylko siebie.
 -Śmiej się śmiej, ale ja chociaż nie skończę jako stary kawaler pracujący jako kierownik zmiany w Macu po zakończeniu kariery.
 -Skąd taka pewność?-wtrąca Ola na co wszyscy wybuchają niepohamowanym śmiechem
 -My chyba musimy porozmawiać moja droga. A wy staropanieństwo się nie śmiać!-wskazuje palcem na dwójkę swoich przyjaciół- Razem z Wroną we trójkę możecie spokojnie zakładać hodowlę kotów samotny obywatel.
 -Pogadaj jeszcze, to ty będziesz zakładał hodowlę szczerbaty obywatel.-odpowiada mu przyjmujący
 -Chłopaki, błagam was, zachowujecie się jak w przedszkolu. Ja wiem ,że mężczyźni później dojrzewają, ale choć trochę powagi.
 -Włodek, foch z przytupem!-odpowiada Kłos
 -Dzieci. Wyrośnięte ,ale dzieci.-śmieje się Kwiecińska
 -Bez nas twoje życie byłoby nudne i szare, nie narzekaj.-rzuca Kłos
 -Tak, dzięki ci Boże ,że zesłałeś mi tych czubków!-chichocze
 -Dzięki ci Boże ,że zesłałeś mi taką rozgarniętą przyjaciółkę i dziewczynę bez których przepadłbym w Bełku!
 -Opieka całodobowa jak dla pięciolatka.-chichocze Wojtek
 -Te, masz jakiś problem gówniarzu?
 -Rzeczywiście emeryt się znalazł, rok starszy. Tak dziadku, tobie na dzisiaj już wystarczy.
 -We własnym domu mi rozkazuje patrz jaki.
 -Kłos! Odstawić procenty i do spania!
 -Już lecę mamo.-odpowiada ze śmiechem- A ty moja najwspanialsza przyjaciółko od serca, odprowadź tego oto tu zgromadzonego obywatela do brata na salony.
Po dłuższym pożegnaniu, wydającej się nie mieć końca przemowie Kłosa ku chwale jego wspaniałych przyjaciół i zgromadzonej tutaj Aleksandry pękając ze śmiechu obydwoje opuścili kłosowe gniazdko. Warszawa nocą zdecydowanie nie przypominała tego tłocznego i tętniącego życiem miasta. W zasadzie właśnie w nocy można było dostrzec jej ogromny urok. Zwłaszcza jej obrzeży.
 -Nie mam pojęcia jak ty wytrzymałaś już nim tyle lat.
 -Szczerze? Ja też nie wiem.-śmieje się
 -On kiedyś był poważny?
 -Nigdy. Nawet po przegranym meczu żart się trzyma. Ba, dam sobie rękę uciąć ,że z pewnością na własnym ślubie jeśli się takiego kiedyś doczekamy będzie wył ze śmiechu.
 -Już się nie mogę doczekać nowego sezonu.-odpowiada ze śmiechem.
Blondynka odprowadza swojego towarzysza i wyrusza w kierunku swojego domu uprzednio się z nim żegnając. Kiedy wchodzi do domu niemal pewna tego ,że wszyscy domownicy pogrążeni są w śnie przemyka do kuchni.
 -O której to się do domu wraca?
 -Nie mam szesnastu lat. Z resztą, co tu robisz o tej porze? Już dawno po dobranocce.
 -Bardzo zabawne. Ha, ha. Też niedawno wróciłam od Magdy.-odpowiada po czym dodaje- Co to za przystojniak?
 -Jaki?-mruży oczy
 -Ten z którym się przytulałaś.-uśmiecha się
 -Śledzisz mnie?-pyta
 -Nie, jakbyś nie wiedziała, tam mieszka Magda głupku.-odpowiada młodsza Kwiecińska- No mów bo ci nie odpuszczę! Bo on mi na Andrzeja nie wyglądał.
 -Dlaczego miałby być Andrzejem?-dziwi się
 -Nie wiem, bo wy coś kiedyś.. Nie ważne. Też siatkarz? Bo z pewnością do najmniejszych nie należy.
 -Znajomy chłopaków.
 -Długo ten tegen.
 -To mój dobry znajomy. Żegnałam się z nim.
 -Spokojnie, tylko pytam.-mówi
 -Powinnaś rzucić to prawo i iść na policjantkę, przesłuchania idą ci wyśmienicie młoda.
 -Nie zmieniaj mi tu tematu.-dźga siostrę w żebra- Lepiej opowiadaj o tym nowym koledze.
Chcąc nie chcąc musiała co nieco opowiedzieć jakże ciekawskiej siostrze, która z ekscytacją wymalowaną na twarzy wsłuchiwała się w słowa siostry. Oczywiście musiała wyrazić swój zachwyt całą sprawą i zacząć snuć utopijne plany dotyczące przyszłości jej siostry. Pogaduszki w kuchni przerwała im matka nakazująca obydwóm się rozejść.
Po przebudzeniu się grubo po dziesiątej i nie zastaniu nikogo w domu po ówczesnym zjedzeniu śniadania i doprowadzenia się do przyzwoitego stanu wybrała się na małe zakupy. Z pewnością dalej buszowałaby po sklepach gdyby coś, a właściwie ktoś nie przykuł jej uwagi.
 -Śledzisz mnie?
 -Chciałbym.-śmieje się
 -Zaskakujesz mnie. Sam na zakupach, z własnej woli?
 -W zasadzie to byłem z bratem, ale gdzieś przepadł z narzeczoną, więc twoja wersja mi pasuje.-odpowiada z uśmiechem- A ty?
 -Odrobiny przyjemności nigdy dość.
 -Bardzo ci się nudzi?-pyta
 -W skali od jednego do dziesięciu to dwadzieścia.-śmieje się
 -W takim razie musisz mi pomóc.
 -Zamieniam się w słuch.
 -Brat się żeni za miesiąc, a my zaraz śmigamy na uniwersjadę i trochę nam tam zejdzie i wiesz.. trzeba znaleźć odpowiednie wdzianko.
 -To na co czekamy?-pyta z uśmiechem.
Musiała przyznać jedno. Zakupy z Włodarczykiem były istną przyjemnością. Nie narzekał jak typowy mężczyzna na ilość zwiedzanych sklepów, a także przymierzonych garniturów, wręcz przeciwnie. Latał po sklepach z dziką rozkoszą i posłusznie mierzył wszystkie polecane zestawy. Po kilku godzinach, zwiedzeniu całej masy sklepów i przymierzeniu przez niego jeszcze większej ilości garniturów wreszcie udało mu się upolować odpowiedni. Po zakupowych wojażach w pełni zadowoleni z ich efektów wstąpili do lodziarni.
 -Ja nie wiem co ty w sobie takiego masz, bo pani w przymierzalni mi powiedziała ,że zazdrości mi... narzeczonego.-zaśmiała się
 -Naprawdę tak powiedziała?
 -Tak, dodała też ,że gdybyś był wolny to by się za ciebie brała.-zachichotała- Niestety, pójdę się smażyć w piekle bo zniszczyłam jej marzenia.
 -Zła kobieto.
 -Mając takie towarzystwo, niestety.-odpowiada, a po chwili zauważą gorliwie przyglądającą im się swoją młodszą siostrę z wymalowanym bananem na twarzy.
 -O matko..
 -Co jest?-dziwi się
 -To moja młodsza siostra Maja, to Wojtek.-mówi blondynka gdy jej siostra pojawia się obok
 -Nie chwaliłaś się ,że masz siostrę.
 -Nie ma czym.-śmieje się- A ty zmykaj, do nauki.
 -Wakacje są!
 -Poprawki same się nie zdadzą moja droga.-dość niechętnie ,ale odchodzi nieprzerwanie obserwując siostrę ze znajomym dopóki dopóty nie opuściła budynku galerii.
 -Widzę uroda rodzinna.
 -A ty jak zwykle czarujesz.
 -W tym wypadku, się nie da.-uśmiecha się
 -Nie przesadzaj.
 -Nie widzę ani cna przesady.
 -Na pewno?
 -W stu procentach.
Praktycznie resztę dnia spędzają w swoim towarzystwie. Dopiero wieczorem dołącza do nich Kłos i spędzają we czwórkę wraz z Olą kolejny świetny i udany wieczór. Dnia następnego obydwaj wraz z kadrą B mieli wyruszać na podróż Kazania na Uniwersjadę. Wraz z wybranką serca Kłosa udały się żeby pożegnać się z chłopakami i życzyć im powodzenia,
 -Bez medalu nie wracajcie.-rzuca Kwiecińska
 -Pf a wątpisz w nas Oli?
 -Ja? Skądże! Pokażcie tam im jak się gra.
 -Oczywista oczywistość. Osiemnastego lipca wracamy ze złotem, nie Karol?
 -Głupio pytasz Włodek! Szykujcie tu fanfary na powitanie mistrzów, czerwone dywany i te sprawy.-odpowiada środkowy.
Po wyściskaniu chłopaków i daniu im przysłowiowego kopa w cztery litery obydwie panie udały się w drogę powrotną do domu.
 -Co robisz tak koło dwudziestego pierwszego lipca?-pyta Ola
 -W zasadzie nic konkretnego.
 -W takim razie już masz plany.-uśmiecha się
 -Oświeć mnie.
 -Wybieramy się nad morze całą ekip i błagam cię, pojedź bo ja sama z nimi nie wytrzymam ani dnia.-chichocze
 -Wiem coś o tym, także z dziką rozkoszą.-odpowiada.
Jednego jest pewna. To nie będą normalne wakacje. Nie z tą trójką przerośniętych facetów bawiących do rozpuku. Nie z tymi ,którzy rozbawili by nawet niemowę i wiecznie obrażonego wujka Stefana. Był też pewna ,że z pewnością mieszkanie z nimi w jednym mieście nie skończy się normalnie. Wiedziała ,że czeka ją masa przygód związanych właśnie z nimi i szczerze powiedziawszy nie mogła się tego doczekać.

~*~
Z pewnością rozdział dodałabym szybciej gdyby nie kochany blogger ,który najchętniej bym dzisiaj pobiła gdybym mogła. Wczoraj elegancko napisałam połowę rozdziału, dziś wchodzę ,a tu psikus i tym sposobem musiałam pisać wszystko od zera choć i tak uwinęłam się w ekspresowym jak na siebie tempie. Przepraszam za znikomą ilość Wronki w tym rozdziale, obiecuję się poprawić! I przepraszam za takie flaczki z olejem, ale to najlepsze na co dziś mnie stać. Plusliga zawitała na dobre, szkoda tylko ,że PS nas pokarał i nie pokazał/pokazuje meczu min. JW, Skry ,który był ciekawym meczem co wnioskuję przez statystyki pomeczowe i należy pochwalić Włodiego za 21 pkt i 69% skuteczności! :) Nastał też długi weekend, chwila na odsapnięcie ,a potem do pracy rodacy! Nauka wychodzi mi już bokiem, ale jak się chce dobrych ocen to trzeba posiedzieć przy książkach. Ale przerwa świąteczna mile widziana :)
Ściskam, wingspiker.


sobota, 5 października 2013

Sprzeczność trzecia.

Bełchatów z pewnością pod względem wielkości, liczby mieszkańców, czy markowych butików nie mógł równać się z amerykańskim Dallas w którym spędziła ostatnie pięć lat swojego życia, czy też nawet jej rodziną Warszawą. Pomimo tego ,że była typowym mieszczuchem egzystującym w dużych aglomeracjach to bardzo szybko przywykła do spokojnego życia tutaj. Zdecydowanie pomagał jej fakt ,że miała trzech jakże chętnych wielkoludów do pomocy. Każdą możliwą wolną minutę jej czasu wypełniała właśnie ta trójka nie pozwalając jej na chwilę spokoju czy ciszy. Gdy ci wyjechali do spalskich lasów na zgrupowanie ciszy wyjątkowo jej ciążyła. Choć oczywiście wydzwaniali w każdej wolnej chwili bywały momenty ,że nie miała otworzyć do kogo ust. Wtedy dopiero zrozumiała jak naprawdę jest samotna. Wtedy właśnie postanowiła bardziej otworzyć się na wszelkie kontakty z koleżankami z uczelni czy to szpitala zapraszającymi ją na małą kawę czy zakupy.
 -Oczywiście dzwonisz by się upewnić jak bardzo się nudzę?-pyta gdy odbiera telefon
 -Skąd.-słyszysz charakterystyczny śmiech środkowego-To co robisz mała?
 -Za chwilę wychodzę.-rzucasz
 -Ou, mam donieść Wronce? Albo Włodiemu?
 -Karol głupku, Ola do mnie przyjeżdża.-chichocze blondynka
 -Tylko mi tam dziewczyny nie zdemoralizuj.
 -Za późno, tu już tego dokonałeś.-odpowiada
 -Bardzo zabawne Oli.-prycha
 -A kiedy wypuszczają was z zakonu?
 -W ten weekend całe czterdzieści osiem godzin wolnego.
 -Na bogato widzę się bawicie.-odpowiada ze śmiechem
 -Dobre i to! Także będzie się działo.
 -Jakaś okazja?
 -Owszem, z okazji powtórnego zejścia się naszej trójcy mała imprezka, co ty na to?
 -Z wami? Zawsze i wszędzie.-odpowiada
 -No ja myślę ,że tak!-odpowiada Kłos-Będzie Włodi, więc nie będziesz się nudzić.
 -Matko, co wy się tak uparliście z Wroną na niego co?
 -Oj Oli, za długo cię znamy no. Dobra, kończę bo czas zrobić masę, to jest obiad. Masz pozdrowienia od Wroniastego.
Po spojrzeniu na zegarek i istnej panice z racji posiadania zaledwie dwudziestu minut do spotkania z kłosową ukochaną w ekspresowym tempie blondynka rzuciła się do drzwi łazienki. Z pewnością pobiła swój własny rekord, doprowadzając się do względnego ładu w zaledwie kwadrans. Pędem pokonała kilka ulic dzielących ją od umówionego miejsca na spotkanie. Na całe szczęście wybranka jej przyjaciela, równie co on nie była punktualna, więc miała chwilę czasu by uspokoić oddech po truchcie po bełchatowskich ulicach. Ola niemal natychmiast rzuciła się Kwiecińskiej na szyję i jak za dawnych czasów rozmawiały o wszystkim i o niczym. Zupełnie jak dawniej.
 -Ciołki, macie pozdrowienia od Oliwi.-rzuca Kłos gdy na stołówce dosiadają się do niego Wrona i Włodarczyk- Nie cieszcie się tak bo z tych emocji zaraz trzeba będzie was reanimować.
 -Żarcik się trzyma.
 -Kogoś musi przymuły.-odpowiada przeżuwając kawałek mięsa serwowanego dzisiaj na stołówce
 -Kogo zaprosiłeś jeszcze na sobotę?-pyta przyjmujący
 -Nie martw się. Oli będzie.-szczerzy się
 -To dobrze.-wzrusza beznamiętnie ramionami
 -No już nie udawaj ,że taki ci to zwisa lovelasie.
 -Odezwał się, to ty wydzwaniasz do Olki co pięć minut, nie ja.
 -Jak już będziesz miał dziewczynę synu, to będziesz wiedział dlaczego.
 -Synu?-śmieje się- Wolałbym być sierotą niż mieć takiego ojca.
 -A ty Wronka nie masz dzisiaj nic do powiedzenia?-marszczy brwi
 -Jesteś głupi.
 -No jakbyś mi nowość powiedział.-odpiera-Nie to nie. Idę sobie od was łajzy. Może pan Rysiek mnie przygarnie do swojego stolika.
 -Rysiek?-dziwi się środkowy
 -Ten gruby trener tyczkarek co wygląda jakby tutaj mieszkał.-rzuca ze śmiechem po czym wstaje od stołu i zostawia swoich towarzyszy na swoją łaskę. Przez chwilę trwają w ciszy pałaszując to co mają na talerzach. Dopiero po chwili jeden z nich przerywa ciszę.
 -Ty tak na poważnie z Oli?-rzuca Wrona
 -Nie znamy się za długo, trudno powiedzieć.-wzrusza ramionami
 -Ona cię lubi.-rzuca
 -Ja ją też.-przytakuje
 -To świetna dziewczyna, nie spieprz tego.
 -Wiem to i nie zamierzam.-uśmiecha się-Ale ty, ty nie masz nic przeciwko?
 -Dlaczego miałbym mieć?
 -Bo kiedyś coś chyba między wami było..
 -Dawno temu i nie prawda.-odpowiada- My się tylko przyjaźnimy, także wiesz.
 -Wiem.-kiwa głową po czym obydwaj opuszczają stołówkę i kierują się do swoich pokoi. Nie mija pięć minut ,a do pokoju Wrony wpada bez żadnych ceregieli uradowany Kłos obwieszczający ,że idą na miasto. Nie bez większych protestów grupa kilku mężczyzn o ponad przeciętnym wzroście maszeruje lasem w kierunku cywilizacji.
 -Bardzo go przemaglowałeś?-pyta cicho Kłos
 -Kogo?-mruży oczy
 -Już ty wiesz kogo Wronka.
 -Skąd pomysł ,że to zrobiłem?-pyta
 -Bo ty nie pozwolisz nikomu jej skrzywdzić i nie pozwolisz jej być z byle kim skoro sam nie możesz się na to zebrać łajzo.
 -Mam dla ciebie zawód po skończeniu grania.
 -Wal.-rzuca
 -Wróżbita Karol. Albo psychiatra w zakładzie zamkniętym.
 -Ale co, nie mam racji? Pewnie ,że mam. Zawsze ją mam. I patrz, dlaczego to ja w tym duecie zawsze mam rację? No kto by pomyślał.
 -To jej życie, jest dorosła, może robić co chce i być z kim chce.
 -No nie wiem, jakby chodziła z przypakowanym koksikiem to byś szybko się go wyzbył. Albo on ciebie.-chichocze
 -Lecz się.
 -Za późno, to już nieuleczalne.-odpowiada Kłos
 -Ty to jednak głupi jesteś, naprawdę.
 -Z naszej dwójki jednak chyba głupszy jesteś ty Wronka. Zamiast działać, jak dostałeś drugą szansę to jak zwykle będziesz miał zapłon i sobie przypomnisz o tym ,że ją kochasz jak ci pomacha przed nosem obrączką.
 -Nie bądź już taki mądry.
 -Ktoś musi, skoro ty jesteś kretynem.
 -Dzięki za przypomnienie.-rzuca
 -Czego ty jesteś taki niereformowalny Endriu? Wróciła, znowu masz ją tak blisko, wystarczyłoby tylko jedno twoje słowo ,a z pewnością byłaby twoja, a ty co kurde robisz? Nic.
 -Mam wrażenie ,że ciebie ta sprawa rusza o wiele bardziej aniżeli mnie.
 -Dobra, rób co chcesz, ja już mam dość. Tylko żebyś znowu nie żałował. Bo jak ją stracisz teraz, to już możesz nie mieć kolejnej szansy.
On doskonale wiedział ,że wszystko to co powiedział Kłos było zupełną prawdą. Bo pewnego dnia kiedy wreszcie dotrze do niego to co do niej czuje może być za późno. Tak jak i ostatnim razem. Dostał drugą szansę od Boga. Dostał szansę na to by wreszcie wyrzucić z siebie to co siedzi w nim od dobrych kilku lat, ale za cholerę nie potrafi tego zrobić. Wie doskonale ,że jest blisko. Doskonale wie, że jedno jego słowo mogłoby wiele zmienić w jego życiu. Jednak waha się. Po prostu obawia się ,że ona tego nie czuje i po prostu zniszczy ich przyjaźń, a tego nie chciał. Zbyt wiele znaczyła dla niego przyjaźń z Kwiecińską by aż tak ją ryzykować. Po prostu wolał odpuścić. Wiedział ,że potrzebuje czasu na to by poukładać to wszystko w swojej głowie. Jednak to, czy ona nie znajdzie szczęścia w ramionach innego przez ten czas najbardziej mu ciążyło. Mimo to, pragnął jej szczęścia, nawet jeśli to nie miałoby wiązać się z jego własnym. Była dla niego ważna, cholernie ważna. Dlatego chciał dla niej jak najlepiej. Dlatego po prostu odpuścił. Sądził ,że tak będzie lepiej. Dla niego. Dla niej. Dla nich.
 -Kogo moje oczy widzą?-słyszy znajomy ton głosu kiedy stoi w sklepie w poszukiwaniu niezbędnego do sałatki produktu
 -O, wypuścili już was z zakonu?-uśmiecha się do przyjmującego
 -Cywilizacja na calutkie dwa dni.-odpowiada z uśmiechem- Wpadasz dzisiaj do Karola?
 -Owszem.-odpowiada blondynka-Zakładam ,że ty też?
 -Nie przegapiłbym okazji do spicia Karola.-śmieje się
 -O to akurat nie trudno.-chichocze blondynka nieprzerwanie spoglądając na swojego rozmówcę ,który nieprzerwanie obdarza ją promiennym uśmiechem. Po chwili pogawędki rozstają się w doskonałych humorach zmierzając w swoją stronę. Po dłuższym obijaniu się na salonowej kanapie, spałaszowaniu obiadu po wybiciu godziny siedemnastej wzięła się za szykowanie na kłosową imprezę. Po pół godzinnym poszukiwaniu odpowiedniego stroju i przyodzianiu go, zabrała się za makijaż. Swoje zielone oczy podkreśliła delikatnymi liniami eyelinera, a długie, blond włosy pozostawiła luźno pozwalając im luźno opadać na ramiona. Tuż przed godziną dziewiętnastą opuściła swoje lokum stawiając się niemal punktualnie o umówionej godzinie. 
 -Jak zwykle punktualna i jak zwykle piękna.-rzuca z szarmanckim uśmiechem Włodarczyk gdy tylko pojawia się w jego polu widzenia
 -Jak zwykle czarujący i przystojny.-odpowiada z uśmiechem
 -Jakby inaczej.-śmieje się.
Z każdą kolejną minutą do mieszkania środkowego schodziło się co raz więcej osób. Pojawiło się też kilka znajomych twarzy, a także tych mniej jakimi dla niej byli znajomi chłopaków z klubu czy reprezentacji. Mimo to zabawa trwała w najlepsze. Jak to zwykle bywało w ich towarzystwie była kupa śmiechu i radości, ale to już chyba standard. Wraz z kolejnymi wlewanymi w siebie litrami alkoholu towarzystwo było co raz to weselsze. Oczywiście jak to zwykle bywało, pierwszy odpadł Kłos, który po kilku głębszych ledwo gadał i został eskortowany przez Olę do domu tuż po północy. 
 -Już uciekasz?
 -Późno już.-odpowiada wkładając na nogi buty blondynka
 -Odprowadzę cię.-rzuca
 -Dam sobie radę, zostań.
 -Ale to nie była propozycja. Myślę ,że i mi wystarczy.-uśmiecha się po czym wychodzą uprzednio żegnając się z wyraźnie przyglądającym im się Wroną będącym wyraźnie w stanie upojenia alkoholowego.
 -Nie dziwię im się ,że obydwaj tak bardzo cię lubią.-rzuca spoglądając na blondynkę
 -Bez przesady.
 -Nie widzę ani cna przesady moja droga. Ciebie nie da się nie lubić.
 -I vice versa.-uśmiecha się- Nie patrz tak na mnie.
 -Ale jak?
 -No tak.-odpowiada ze śmiechem
 -Ale ja nic na to nie poradzę, to ty tak na mnie działasz.-odpowiada po czym blondynka spogląda na niego-No co? Taka prawda!
 -Nie podlizuj się już tak.
 -Ja się podlizuję? Skądże znowu.
 -Ale taki uroczy jesteś po prostu..
 -No jaki?
 -Po prostu.. idealny.-odpowiada na co on uśmiecha się jeszcze szerzej
 -Ostatnią kobietą ,która prawiła mi takie komplementy była moja matka, jak miałem jakieś dziesięć lat mniej.-śmieje się
 -Widzisz, nie tylko ona tak sądzi.
 -Czyli jest jeszcze dla mnie nadzieja.
 -Wariat.-śmieje się blondynka-Dziękuję za odprowadzenie.
 -Dziękuje za miłe towarzystwo.-uśmiecha się patrząc na uśmiechniętą blondynkę
 -Dobranoc.
 -Śpij dobrze mała.-odpowiada po czym odruchowo przytula ją na pożegnanie i wbrew pozorom nie napotyka sprzeciw z jej strony. Kiedy ich spojrzenia się spotykają powtórnie obdarowują się szerokimi uśmiechami. Ona jeszcze raz, cicho życzy mu dobrej nocy i składa delikatny pocałunek na jego policzku. Kiedy odwraca się przed wejściem macha mu na pożegnanie po czym znika za drzwiami klatki schodowej. Otwiera drzwi, ściąga szpilki z nóg i siada pod ścianą. Mimowolnie uśmiecha się na wspomnienie o tym co wydarzyło się przed chwilą. Teraz wie doskonale ,że to z pewnością będzie bardzo ciekawa znajomość. Wie także ,że na zwyczajnej znajomości może się nie skończyć. Przy nim czuje się zupełnie normalnie. Nie musi udawać nikogo innego, jest po prostu sobą. Czuje się zupełnie swobodnie rozmawiając z nim, przebywając w jego towarzystwie. Czuje się przy nim zupełnie tak jak przy Karolu i Andrzeju, których przecież zna niemal całe życie. Znacznie go polubiła i widzi ,że i ona nie jest mu zupełnie obojętna. Nawet nie wzbrania się przed jego zalotami czy całkiem uroczymi słowami w swoim kierunku. Zupełnie nie potrafi tego zrobić. Dlaczego? Bo chyba się nim zauroczyła. W zupełności. Polubiła go. Polubiła tak bardzo ,że z każdym kolejnym spotkaniem pragnie więcej i więcej. Dzięki niemu także zapomniała o tym, który siedział w jej pamięci przez ostatnie pięć lat. O tym, który był jednym z wielu powodów jej powrotu.

~*~
Tak oto mamy trójeczkę. Widzę ,że większość z Was podzielona jest na #teamAndrzej oraz #teamWłodi. Nie powiem ,że którykolwiek jest złą opcją bo tak jak trafnie zauważyłyście, obydwaj będą odgrywać nie małą rolę w życiu Olwii, a który najważniejszą? Tego nie mogę już zdradzić. Cieszę się ,że wykreowane przeze mnie osoby czy to Karola czy Wronki spotkały się z taką aprobatą. Strasznie się cieszę ,że jak na razie całe opowiadanie przypadło Wam do gustu. Oby tak dalej! ;)
Za niecały tydzień rusza wyczekana Plusliga, chciałoby się rzec wreszcie! Wczoraj kontuzja Ignaczaka, dzisiaj co prawda tylko i aż palca ,ale zawsze kontuzja Kubiaka, coś te sparingi kontuzjogenne. Ale trzymamy kciuki za chłopaków żeby się wykurowali i szybko wrócili do zdrowia! Uciekam, bo jutro sama zaczynam sezon i trzeba wcześnie wstać.

Korzystając z okazji chciałabym z całego serduszka podziękować 
moim dwóm dobrym duszkom ,które są dl mnie niesamowitym oparciem i
pomagają mi zarówno z niektórymi sprawami życia codziennego jak i dają mi
siłę i inspirację do pisania. Bezimienna i Joan, dziękuję ,że jesteście, rozdział de speszjal for ju <3
Ściskam, wingspiker.


                                                                ask|twitter|Odrobina nieba|Samotni