niedziela, 4 maja 2014

Sprzeczność bonusowa: pierwsza.

Kiedy blondynka siedzi na tarasie ich podbełchatowskiego domu korzystając z promieni słonecznych i obserwując przy tym swoją pociechę bawiącą się nieopodal ma szeroki uśmiech na twarzy. Kręci z głową z niedowierzaniem. W dalszym ciągu momentami to wszystko wydaje się jej być snem. Nie potrafi uwierzyć w to, jak wielkie szczęście ma przy sobie. I gdybyś ktoś wcześniej powiedział jej ,że będzie szczęśliwą żoną tego ,którego uczuciem darzy od ładnych kilku lat i matką najcudowniejszej pociechy pod słońcem to z pewnością szczerze by go wyśmiała. Nie mogłaby tego sobie lepiej wymyślić. Dlaczego? Bo w życiu nie przypuściłaby ,że będzie tak szczęśliwa. Nigdy nie sądziła ,że to możliwe, zawsze myślała ,że to jedynie fikcja jaka pojawia się w tanich romansidłach. A jednak myliła się.
 -Dzwonił do ciebie Andrzej?-słyszy głos swojego przyjaciela w słuchawce
 -Dlaczego miałby dzwonić?-dziwisz się
 -No tak też myślałem.-wzdycha Kłos
 -Mów o co chodzi.
 -Wiesz no, w sumie to nic takiego.
 -Kłos, gadaj o co chodzi albo obiecuję ci ,że coś ci zrobię.-grzmisz
 -No już dobra, dobra!-kapituluje- Andrzej złapał kontuzję.
 -Co?!
 -Spokojnie, to nic poważnego, na szczęście tylko drobne podkręcenie ,ale ma na razie parę dni trenowania z głowy.
 -Dlaczego do mnie nie zadzwonił?-pytasz
 -Nie mam pojęcia, może nie chciał cię martwić? Bylem przekonany ,że to zrobił.-odpowiada Kłos.
Była zdecydowanie zdziwiona ,ale i jednocześnie zła na Wronę ,że nie raczył jej nic powiedzieć. Jej wściekłość sięgnęła już apogeum gdy nie oddzwonił do niej wieczorem. Nie mogła ukrywać ,że ją to zabolało. Byli małżeństwem i znali się niemal całe życie. Zawsze dzielili się ze sobą dosłownie wszystkim, nawet tą najboleśniejszą prawdą. Dlatego poczuła się tak dotknięta tym ,że nie dowiedziała się tego z jego ust, tylko z ust ich wspólnego przyjaciela. I choć byli razem naprawdę szczęśliwi to w ich związek wkradła się rutyna i szara, nudna codzienność. Obydwoje pracowali, spełniali się zawodowo i chcąc nie chcąc nie poświęcali sobie tyle czasu, ile by chcieli. Do tego byli rodzicami niespełna rocznej pociechy ,której poświęcali do reszty swój ograniczony czas wolny. W zasadzie bywały dni ,że mijali się tylko w drzwiach gdy jedno wracało z pracy, a drugie do niej gnało. Coś, w tej dotychczas funkcjonującej bez zarzutu maszynie przestało dobrze funkcjonować. I niestety, nie wyłapane w porę, zaczynało zostawiać co raz to większe rysy na całej maszynie.
 -Wróciłeś.-zauważa gdy wraca poniedziałkowego wieczoru do domu i w domu zastaje swojego małżonka
 -Mówiłem ,że wracam w poniedziałek.-odpowiada chłodno
 -Jak zgrupowanie?-pyta blondynka
 -W porządku.-wzrusza ramionami
 -Na pewno?
 -O co ci chodzi?-pyta bez ogródek nie odrywając wzroku od ekranu telewizora
 -O to ,że nie powiedziałeś mi ,że coś się stało i musiałam się dowiedzieć tego od Karola!-wybucha- Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
 -To nie było nic poważnego by cię martwić.-mówi obojętnie
 -Pewnie, lepiej to przede mną zataić.-rzuca zła po czym udajesz się do kuchni. Przegryza coś na poczekaniu po czym zupełnie zmordowana dniem w pracy bierze szybki prysznic po czym kładzie się spać. Zasypia tak szybko ,że nie wiesz nawet kiedy i czy w ogóle jej małżonek raczy zaszczycić sypialnię swoją obecnością. Przy śniadaniu nie zamieniają nawet jednego, najbardziej błahego słowa. Głuchą ciszę pomiędzy nimi ratuje dająca o sobie znać pociecha. Pomimo napiętej atmosfery między nimi nie potrafili nie rozczulić się widząc dwumetrowca bawiącego się z ich pociechą. Zdecydowanie mogła napawać się tym widokiem całymi dniami. Musiała jednak szybko powrócić do szarej rzeczywistości i otrząsnąć się z tego letargu. Musiałaś zostawić Zuzię pod opieką taty i dość niechętnie udać się w miejsce swojej pracy. Uwielbiała to co robiła, bo poprzez swoją pracę pomagała innym ludziom i czuła się spełniona, aczkolwiek od chwili gdy na świecie pojawiła się jej młodsza kopia chciała spędzać z nią cały swój czas. Bywały dni ,że po całym dniu zabaw i harców ze swoim maleństwem ,które defacto wcale takie małe nie było bo zdecydowanie przerastała już w tym wieku swoich rówieśników, choć wykończona nie mogła doczekać się dnia kolejnego. Już nawet nie przeszkadzał jej fakt ,że mała potrafiła wstawać w środku nocy o iście nieludzkich godzinach nawet po kilka razy i często jak gdyby nigdy nic miała ochotę na zabawę. Choć z początku opieka nad dzieckiem wydawał się jej być zupełną abstrakcją i czymś z czym sobie nie poradzi tak teraz nie wyobraża sobie swojego życia bez tego trzynastomiesięcznego stworzonka. Bo gdy wracała też czasami z pracy, zupełnie zmordowana trudami mijającego dnia i widziała uśmiechniętą Zuzię wszelkie jej zmęczenie i troski nagle znikały i schodziły na boczny tor. Była jej ogromnym szczęściem. Była ogromnym szczęściem tej dwójki. Była absolutnym oczkiem w głowie rodziców, ale które dziecko nim nie jest? Która córka nie jest córeczką tatusia? Chyba pytanie retoryczne.
 -Zasnęła?-pyta zdziwiona gdy wraca w okolicach godziny siódmej wieczorem do domu, a w nim panuje zupełny spokój i cisza.
 -Jakąś godzinę temu.-odpiera środkowy
 -Jak to zrobiłeś? Ja zazwyczaj męczę się z nią do co najmniej dziewiątej jak nie dłużej.
 -Ma się sposoby.-na chwilę na jego twarzy jawi się uśmiech po czym wraca do jakże produktywnego zajęcia jakim jest oglądanie telewizji. Widząc brak entuzjazmu swojego małżonka ku jakiejkolwiek rozmowie zrezygnowana kieruje się ku kuchni gdzie konsumuje kolację, wrzuca do szafek drobne zakupy jakie zrobiła po drodze po czym kieruje się ku łazience w której spędza dość znaczną część czasu i bierze długą, aromatyczną kąpiel. Kiedy opuszcza pomieszczenie widzi ,że Wrona w dalszym ciągu leży rozwalony na kanapie z tym szczegółem ,że cicho pochrapywał w akompaniamencie odgłosów telewizji. Po cichu zmierza w jego kierunku, wyłącza odbiornik i odwraca się z zamiarem ucieczki ku sypialni.
 -Oliwia?-słyszy zachrypnięty głos swojego męża na co niemal natychmiast się ogląda. W zasadzie nie pamięta kiedy ostatnim razem powiedział do niej pełnym imieniem. Zazwyczaj obdarzał ją pieszczotliwym zdrobnieniem jej imienia od niepamiętnych wręcz czasów. Pełnej jego wersji używał zazwyczaj w wypadku gdy miało dojść do jakiejś poważniejszej rozmowy lub też był najzwyczajniej w świecie zły. I tym razem zanosiło się na mało przyjazną rozmowę.
 -No co?-patrzy na niego z wyrzutem
 -Przepraszam.-mówi skruszony- Powinienem był ci powiedzieć i nie powinienem był jak gówniarz się obrażać, bo nie miałem ku temu powodowi.-staje tuż przed nią- Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło ostatnimi dniami.
 -Ja też nie powinnam tak na ciebie naskakiwać.-wzdycha blondynka spoglądając w jego niebieskie oczy- Stęskniłam się za tobą, wiesz?-uśmiecha się
 -No ja myślę.-śmieje się- Po miesiącu spędzonym w towarzystwie zgrai facetów nawet nie wiesz jak dobrze jest wrócić do domu do swoich dwóch najwspanialszych kobiet.-mówi po czym z największą delikatnością kosztuje jej ust, jakże spragniony ich smaku. Obydwoje byli niesamowicie spragnieni swojej bliskości. Swojego ciepła. Czułości. Po prostu siebie. W tym wypadku nie mogliby nie skorzystać z chwili wytchnienia gdy owoc ich miłości smacznie spał i nie oddać się odrobinie przyjemności.
 -Bardzo dała ci w kość w ostatnim czasie?-pyta opierając się na ręku i uważnie przypatrując się swojej ukochanej
 -Jakby to ująć, żadna siłownia mnie tak nie wymęczy jak Zuzia.-śmieje się
 -To fakt, jest dość energicznym dzieckiem.-przytakuje
 -Ciekawo po kim jest taka.-mierzy go spojrzeniem
 -No ja nie wiem, rodzice tacy spokojni. Może po jakichś pradziadkach?
 -Ojciec to zwłaszcza, razem z wujkiem Karolem.-chichocze
 -Dobra, dobra.-odpowiada jej ze śmiechem- A jak w pracy?
 -Daj spokój, teraz mamy taki okres ,że dzisiaj i tak wcześniej wróciłam.-wzdycha
 -No ładnie, ojca prawie w ogóle w domu nie ma, matka wraca po nocach, a dziecko wychowuje ciotka.-mówi kręcąc głową by po chwili wybuchnąć śmiechem.
 -To nie jest śmieszne.-krzywi się Oliwia- Mam nadzieję ,że to minie bo zaczynam się obawiać czy nasze dziecko będzie nas w ogóle kojarzyć i nie zdziwię się jak zacznie mówić do Majki 'mamo'.
 -Taki zawód, co zrobisz.-wzrusza ramionami.
Następne dni wydawać się mogło minęły zupełnie normalnie, zupełnie jak za dawnych czasów. Zupełnie jak wcześniej niemal się mijali. Ona rano szła do pracy, a on zostawał z ich pociechą. Potem ona wracała, a on gnał na trening i mijali się. Mijali się non stop. Można by było na palcach jednej ręki zliczyć spędzone wspólnie przez tą dwójkę godziny. Przez to ciągłe mijanie, do ich związku wkradła się rutyna. Nie mieli nawet dla siebie czasu, by gdy ten się znalazł wypełniała go niebieskooka Zuzia. Przywykli na tyle do tego trybu życia ,że można by rzec nie szukali rozwiązania. Myśleli ,że tak po prostu być musiało. Myśleli ,że w każdym związku czasem musi się tak właśnie dziać. Może i się działo, ale nie na dłuższą metę. Nie trwało to tyle, jak u nich.
Znowu konsumują posiłek w ciszy. Jedno jak gdyby nie interesuje się dniem drugiego. Blondynka nie pyta o trening czy wszelkie przygotowania do meczu bo doskonale wie ,że zostałaby spławiona stwierdzeniem 'w porządku'. Dokładnie tym samym ,którym spławiała jego ostatnimi czasy w odpowiedzi na pytanie o pracę. Można było śmiało stwierdzić ,że zdecydowanie za często używali tego słowa ostatnimi dniami. Blondynka dłubie w talerzu nie bardzo wiedząc co zrobić ani co powiedzieć. Sama nie wie czemu unosi wzrok i napotyka przenikające błękitne spojrzenie. Nie potrafiła patrzeć na niego przez dłuższą chwilę bez zbędnych emocji. Musiała spuścić wzrok i w duchu modlić się by Andrzej skończył posiłek i wyszedł. Tak też po chwili się dzieje, a ona jak gdyby nigdy nic zmywa po posiłku. Reszta wieczoru mija jak niemal każdy poprzedni gdy obydwoje znajdują się w domu. Ona zajmuje się swoją papierkową pracą w gabinecie, a on zazwyczaj do późna ogląda telewizję. Kiedy blondynka staje w progu salonu i spogląda na męża zaczyna się zastanawiać. Zastanawiać jak to jest możliwe by dwójka zakochanych w sobie ludzi tak bardzo się od siebie oddaliła? Wystarczyło zaledwie kilka tygodni. Ponad miesiąc spędzony niemal osobno. Trzydzieści dni przelało czar goryczy. Wpędziło w ich rutynę przed którą tak bardzo starali się uciec. A kolejne tygodnie po tej rozłące jeszcze bardziej ich w nią wpędzało. I nawet te kilka dni po jego powrocie, spędzonych jak zupełnie za dawnych czasów nie zwiastowało takiego ochłodzenia ich relacji. Nie zapowiadało tego ,że zaczną się od siebie oddalać. Nie obdarzał jej już jak każdego ranka soczystym buziakiem. Nie przytulał jej na dobranoc. Nie nazywał jej Oli, tylko Oliwią. Nie przychodził do niej wieczorami gdy ślęczała nad papierami starając się za wszelką cenę odwieść ją od pracy. A teraz? Miała wrażenie ,że już dawno nie bił od niego taki chłód i obojętność. Miała nieodparte wrażenie ,że była piątym kołem u wozu. I chyba przez to się poddała. Nie wracała już na łeb na szyję z pracy byle tylko spędzić trochę czasu z mężem. Nie goniła spragniona czułości męża. Późnymi wieczorami kładła się do łóżka nie z nim, ale obok. Na próżno liczyła leżąc w łóżku ,że obejmie ją jak to zawsze miał w zwyczaju robić i pocałuje ze słowami 'śpij dobrze Oli'. Ze złudną nadzieją otwierała porankami oczy licząc ,że będzie obok i będzie choć przez chwilę mogła napawać się jego widokiem. Bolało ją to. Bolało to jego. Obydwoje leżąc wieczorami w łóżku, często udając przed tym drugim ,że śpi zastanawiało się kiedy tak właściwie się do siebie oddali. Kiedy stali się sobie tak obojętni. Kiedy ta wielka miłość została zepchnięta na dalszy tor przez rutynę.
 -Dlaczego jesteś taka nieobecna Oli?-wyrywa ją z zamyślań głos siostry
 -Jestem zmęczona, mam za dużo pracy.-kręci zrezygnowana głową
 -Ale czy na pewno chodzi tylko o pracę?
 -Mieliście z Wojtkiem taki okres ,że zachowywaliście się jakbyście jednocześnie nadal się kochali ,a byli dla siebie jak obcy ludzie?-wyrzuca z siebie
 -W każdym związku kiedyś musi przyjść kryzys kochana, to minie.-uśmiecha się Maja
 -Tylko jakoś nie widać tego światełka w tunelu.-wzdycha- Zamiast być lepiej, jest co raz gorzej.
 -Przecież się kochacie, macie cudowną córkę, dacie radę.-mówi ciepło
 -Z każdym kolejnym dniem mam co raz to większe wątpliwości.-krzywi się- Lepiej powiedz co u was.
 -U nas po staremu, wszystko idealnie.-uśmiecha się szeroko szatynka- Wojtek jest naprawdę nie dość ,że cudownym mężem to jeszcze lepszym ojcem. Kubuś aż piszczy jak go widzi!-śmieje się
 -Zuzia to samo.-odpowiada jej z cieniem uśmiechu- Ale jak widzą ojców raz na sto lat, to co im się dziwić.-śmieje się choć tak naprawdę to uśmiech przez łzy. Ich rozmowę przerywa jej małżonek z ich pociechą na rękach ,która w najlepsze spała. Nie pozostało ci nic innego jak pożegnać się z siostrą i wrócić do domu. Jak zwykle, w drodze powrotnej nie zamienili ani słowa. Tak też i w domu w zasadzie za wiele nie rozmawiali. Jedynie skontaktowali się w sprawie w jakiej jedynie potrafili ostatnimi czasy rozmawiać, czyli o Zuzi. Zdecydowanie męczyła ich ta sytuacja. Zdecydowanie obydwoje nie chcieli doprowadzić do takiej sytuacji, a gdy ich dopadła za nic nie potrafili z niej wybrnąć. Za nic na świecie nie potrafili iść ku światłu pośród tej ciemności. Zamiast tego dalej brnęli ku wszechogarniającej ciemności.
 -Oliwia.-słyszy jego głos ,lecz wcale nie reaguje.-Oliwia!-zdecydowanie podnosi ton głosu i dopiero wtedy blondynka reaguje.- Co się dzieje?
 -Mnie pytasz?-mówi uciekając wzrokiem
 -Nie rozmawiajmy w ten sposób.
 -Ostatnimi czasy my nie potrafimy inaczej, nie zauważyłeś?-mówi rozpaczliwym tonem głosu- Nawet nie potrafimy na siebie nawet spojrzeć tak jak kiedyś.
 -Nie brnijmy w to dalej.
 -Mówisz jakby to była tylko i wyłącznie moja wina.-odpowiada mu
 -Popatrz na mnie.-mówi unosząc jej podbródek i zmuszając ją tym samym do tegoż czynu- Kocham cię i nie chcę byśmy się tak od siebie oddalali.
 -To zróbmy coś. Od gadania jeszcze żaden kryzys nie zniknął Andrzej.-kręci zrezygnowana głową- Mamy jeszcze co ratować?-pyta łamiącym się głosem blondynka po dłuższej chwili
 -Wątpisz w to?
 -Kiedy ostatni raz spędziliśmy ze sobą wieczór? Kiedy ostatni raz przytuliłeś mnie i powiedziałeś to głupie 'dobranoc'? Kiedy uśmiechnąłeś się do mnie szczerze? Kiedy ostatnio rozmawialiśmy o czymś innym niż o Zuzi? Kiedy ostatnio udowadnialiśmy tą naszą wielką miłość? Kiedy?!-pyta czując jak łzy spływają po jej policzku.-No właśnie.-kwituje po chwili gdy ten nie odzywa się ani słowem po czym odchodzi. Przez chwilę stoi w łazience oparta o zlew i cicho szlocha. Kiedy opuszcza łazienkę zastaje niebieskookiego w sypialni. Pociąga nosem i kładzie się na swojej części łóżka odwracając się do niego plecami. Walczy ze sobą by nie wybuchnąć płaczem. Wszystko byle nie to. Nie teraz, gdy jest obok.
 -Przecież wiem ,że płakałaś.-odzywa się nagle- Proszę cię, nie płacz przez mnie.
Ona nie odzywa się ani słowem. Pociąga tylko żałośnie nosem i przygryza wargę czując łzy napierające do oczu. Wtedy czuje jak niepewnie obejmuje cię dłonią. Pierwszy raz od dawna. Gest ten jednak wydaje jej się być wymuszony. Zupełnie nieszczery. Dlaczego? Nie miała pojęcia. Może dlatego ,że tak dawno nie zaznała uczucia ciepła. Tak dawno nie poczuła się potrzebna i kochana. Tak dawno temu byli Oliwą i Andrzejem. Tymi ,którzy tak bardzo się kochali i nie widzieli poza sobą świata. Tymi ,którzy ślubowali przed sobą i Bogiem ,że nie opuszczą się aż do śmierci. Tym ,którzy choć fizycznie byli obok, duchowo oddalali się co raz to bardziej...

~*~
Pamięta ktoś jeszcze losy trójcy? Stęsknił się może ktoś za nimi? Bo ja muszę przyznać ,że trochę zatęskniłam za szalonym Karolkiem i spółką. Pomysł w głowie na bonus siedział już od dawna, a teraz korzystając z paru wolnych dni doszłam do wniosku ,że chyba czas go przelać na bloggera. Mam nadzieję ,że znajdzie się ktoś to czekał na ten bonus :)
Jak zauważyłyście lub też nie, akcja dzieje się w roku 2016, a bohaterowie w zakładce zostali zaktualizowani. Mam cichą nadzieję ,że te parę dodatkowych rozdziałów spotka się z nie mniejszym zainteresowaniem co sam blog, na którym swoją drogą wyświetleń co rusz przybywa i niedługo stuknie pełna dziewięćdziesiątka, oczywiście licząc w tysiącach. To min. ten czynnik był też dla mnie decydujący i popychający mnie ku temu. Nie będzie tu może kolejnego nie wiadomo jak długiego opowiadania, będzie to dosłownie parę rozdziałów. Liczba dziesięciu nie przekroczy, ale ile dokładnie tego Wam już nie zdradzę :)
Kiedy się pojawi kolejny? Myślę ,że za tydzień ;)
Życzę miłego popołudnia!
Ściskam,
wingspiker.

|ASKduet | Pit | 

PS. Nie wiem czy to co napisałam jest przydatne do czytania, oceńcie to same. Za wszelkie błędy,literówki itp z góry przepraszam!

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie ma tak, tak się nie bawimy, oni mają być idealnie idealni a nie się oddalać od siebie.

      Usuń
  2. No i coś Ty porobiła? :D Jak tak można burzyć idealne życie? Już się boję tych bonusów :P
    Ściskam i czekam na następne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że pamiętamy! Strasznie stęskniłam się za tym opowiadaniem i cieszę się, że znów coś tutaj piszesz. Cudowny rozdział, choć dość smutny. Na pewno będę tutaj zaglądać i czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie sądziłam że tak szybko napiszesz dla nas ten bonus. Ale się ciesze ;)
    Eh... kogo to wina? Ani Andrzeja, ani Oliwi, ich oboje.
    I to boli ;)
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  5. takiego bonusu się nie spodziewałam ;D. ale się porobiło ;o. Ale takie życie, rutyny szybko niszczy, zwłaszcza kiedy tej miłości się nie pielęgnuje ;/
    Dobra robota, czekam na następny.
    Gośka ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj Karolina, no co ty. :C Tak idealny mąż jak Andrzej i tak niesmaczne jego zachowanie.. Kurczę, po takiej sielance w końcówie nie spodziewalam sie tak drastycznych zmian. :( Ale wiesz co? Ja wierze, ze te gorsze dni mina i znow bedzie nam dane czytac o ich szczesliwych losach. :) Co jak co, ale dla mnie zawsze beda ulubiona para. :)
    Przepraszam za tak krotki i bezsensowny komentarz, ale klawiatura ekranowa nie nalezy do najwygodniejszych. :c Z reszta, ty wiesz, ze ja zawsze bede szczesliwa dzieki sprzecznym i bonusiki bede czytac z radoscia. :3
    Czekam na wiecej, kochana. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. O cholera! Rutyna?! Oddalanie się od siebie? Nie no błagam. Byli idealną parą... Mam nadzieję, że to tylko jakiś chwilowy kryzys i potem już się wszystko ułoży. Wierzę w to.
    Nie mogę doczekać się następnego, bo miło jest powrócić po jakimś czasie do swojego ulubionego bloga.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. tak, bonusik <3 jak ja na to czekalam :)
    ale no wiesz? po tak pieknym epilogu cos takiego? kurcze, rutyna, cos najgorszego w zwiazku :( Wrona, dzialaj, juz! smutno :'(
    ale mam nadzieje, ze uda im sie zwalczyc ta rutyne, wierze w to :) ta para zawsze bedzie moja ulubiona :)
    czekam na cd :)
    (kiedys bylam pod postacia "Lola Kaminska" takie male wytlumaczenie :))
    pozdrawiam i sciskam cieplutko :* <3

    OdpowiedzUsuń
  9. nareszcie! ;)
    kurcze, nie rozumiem ich. przecież miało być tak pięknie.. a tu taki suprajs.. mam nadzieję, że jakoś sobie z tym poradzą, bo serce mnie boli, kiedy czytam o tym wszystkim w takim świetle..
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za kolejną sprzeczność <3
    Kibicuję Oliwii i Andrzejowi. W dzisiejszych czasach naprawdę łatwo jest się pogubić, zboczyć z tej właściwej drogi . Mam nadzieję ,że nasi Sprzeczni będą potrafili odnaleźć i wrócić na tą właściwą drogę. Miłość zwycięża wszystko i trzymam kciuki ,aby również tak było i w tym przypadku .
    Buziaki
    lukrecja.

    OdpowiedzUsuń
  11. Miło się tu wraca. Mi szczególnie, widząc, jakie imię wybrałaś dla Wronkowej pociechy. Pięknie, jak zwykle. Więcej nie trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  12. Powrót do tej historii jest bardzo fajny, ale temat znudzenia się poniekąd sobą już jest dla mnie trudny :-/
    Bo mi się tak smutno zrobiło, tak dziwnie bliska sytuacja dla tak wielkiej grupy ludzi. Wiadomo, że po jakimś czasie coś w związku się wypala, jednak obserwowanie tego zjawiska z perspektywy jedynie świadka, podaje nam jedynie ogólny zarys sytuacji, a nie całą prawdę, czyli te wszystkie niesnaski, nieporozumienia, kłótnie, ciche dni.
    Każdy stara się t do tego nie dopuścić, jednak wiele par i tak to dopada.
    Dopadło również i Oliwie i Andrzeja. Wydawać by się mogło nierealne, be przecież prawdziwie się kochają, a jednak.
    Kurcze liczę na więcej już.
    Pozdrawiam, Dzuzeppe :-*

    OdpowiedzUsuń