<podkład>
Blondynka nie wie nawet ,który raz ich wieczór kończy się kłótnią. Nie wie ,który raz z kolei płacze wieczorem. Przestała liczyć na to ,że któregoś dnia przyjdzie styrana z pracy do domu i spotka szczerzy uśmiech swojego męża. Nie liczyła już na to ,że gdy nie będzie miała większej ochoty w zasadzie na nic, a on przytuli ją i pocałuje mówiąc ,że jest jego największym szczęściem i kocha ją najbardziej na świecie. Zazwyczaj każdy ich wieczór wyglądał niemal tak samo. Te zakończone bez sprzeczki można było policzyć na palcach jednej ręki. I w zasadzie były to dni w których jego nie było w domu. Siedząc wieczorami skulona na kanapie ze łzami w oczach i kubkiem herbaty w ręki zastanawiała się co się z nimi stało. Dlaczego Andrzej stał się tak obojętny. Czy już go nie pociągała? Czy przestała mu się podobać? Przestała go fascynować? Kiedy ostatnio patrzył na nią wzrokiem pełnym ciepłą, a nie pełnym zupełnej obojętności? Ile razy patrzył na nią zastanawiając się nad tym samym? Zaczynała mieć nawet wątpliwości czy aby to uczucie, piękne uczucie jakie wszyscy dookoła widzieli dookoła nich aby nie przygasło. Kochała go, ale nie potrafiła znieść jego wzroku. Nie potrafiła znieść jego zimna. Nie potrafiła znieść tego ,że prawdopodobnie przyczyna leżała w niej. Bo która nie chciałaby mieć takiego męża? Doskonale wiedziała ,że kobiety zazdrościły jej takiego mężczyzny jakim był Andrzej. Kiedyś sama sobie tego zazdrościła. A teraz? Teraz czuła się winna. Nie potrafiła tego nijak wyjaśnić, ale wiedziała ,że jego postawa nie wzięła się znikąd. Zastanawiała się czy aby kiedykolwiek dała mu do tego powód. Zastanawiała się czy była sytuacja w której mógłby pomyśleć ,że ona go nie kochała czy była z nim nie z uczucia, a obowiązku. Biła się z myślami. Na przemian płakała i zastanawiała się tym czy jeszcze między nimi cokolwiek jest. I tak każdego kolejnego wieczora. Była zmęczona. Zmęczona tymi ciągłym sprzeczkami. Wzajemnym oskarżeniami. Była zmęczona tym ,że kiedyś byli sobie tak bliscy, a teraz prawie wcale nie rozmawiali. Robili to w zasadzie kiedy musieli. Na pokaz. Gdy wychodzili do znajomych musieli stwarzać choć pozory normalności. I choć wszyscy widzieli ,że między nimi nie jest najlepiej brnęli w to dalej. Będąc u znajomych blondynka momentami miała wrażenie ,że jest jak dawniej. Andrzej siedział obejmując ją ramieniem i obdarzając uśmiechem. Widziała jednak ,że ten uśmiech nie był szczery. Doskonale widziała w jego ruchach tą sztuczność. Szczerze powiedziawszy momentami miała ochotę zaśmiać mu się w twarz. Udawał przykładnego męża i na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać ,że obydwoje są właśnie idealnym małżeństwem. Ale na pozór. Gdy wracali do domu cały czar pryskał. Znowu byli dla siebie obcy. Znów zachowywali się jak osoby ,które były sobie zupełnie obojętne. Jakby nie znali się tyle lat. Jakby zupełnie się nie znali.
-Gdzie idziesz?-pyta zaskoczony środkowy gdy ta stoi w korytarzu mieszkania Kłosa gotowa do wyjścia
-Do domu.-rzuca oschle
-Już?
-Po prostu mam dość.-odpowiada mu poddenerwowana
-O co ci znowu chodzi?-pyta z wyraźnym wyrzutem
-Nie zamierzam udawać ,że wszystko jest pięknie i kolorowo.-kręci głową- Więc jak skończysz to powiedz.
-Błagam cię, nie rób scen.
-Wystarczy ,że ty je robisz.-prycha
-Jak zwykle moja wina.-wywraca oczami
-Tego nie powiedziałam.-przeczy mu
-Nie no skąd!-podnosi głos- Ty jesteś jak zawsze święta i niewinna ,a ja jestem sprawcą wszelkiego zła na tym świecie, pewnie!-wybucha ,a w korytarzu momentalnie zjawia się Karol wyraźnie zaskoczony kłótnią przyjaciół.
-Co jest Wronki?-pyta starając się jakkolwiek rozładować atmosferę
-Już nic Karol.-odpowiada blondynka po czym wychodzi z mieszkania ze łzami ,które spływają po jej policzkach gdy wsiada do samochodu. Siedzi przez dłuższą chwilę w bezruchu skulona starając się jakkolwiek uspokoić. Wtedy do przytomności sprowadza ją pokwękująca Zuzia domagająca się snu. Ociera łzy i rusza w kierunku domu. Gdy docierają na miejsce kąpie małą, karmi i układa w łóżeczku do snu. Nie potrafiąc poradzić sobie z wszystkimi wydarzeniami wyciąga z szafki ulubione wino i nalewa sobie lampkę. Topi smutki w słodkiej czerwonej cieczy od której zaczyna powoli szumieć jej w głowie. Nie wie nawet ile siedzi przy kuchennym stole i tępo wbija wzrok w ich wspólne zdjęcie stojące na komodzie. Zdjęcie na którym widzie dwójkę uśmiechniętych i jakże szczęśliwych ludzi. Im dłużej na nie patrzyła tym bardziej nie potrafiła zrozumieć co się z nimi stało. Im dłużej wbijała w nie spojrzenie tym bardziej zbierało jej się na płacz. Gdy poderwała się z miejsca było po północy. Nie zamierzała do niego dzwonić, dopytywać gdzie jest. Nie miała szczerze powiedziawszy go oglądać tego wieczora więcej. W zasadzie nie obchodziło jej to czy w ogóle wróci na noc. Długo nie mogła zasnąć. Długo myślała nad tym wszystkim. Im dłużej to robiła tym bardziej nie rozumiała tego wszystkiego. Tym bardziej miała ochotę krzyczeć z tej bezradności. Nie wie kiedy nawet zasnęła i nie wie kiedy obudziło ją ciche płakanie jej córki o poranku. Była zupełnie zmęczona. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Miała szczerze dość. Dość wszystkiego. Miała ochotę rzucić to wszystko i choć na chwilę wyjechać. Oczyścić umysł. Dać czas sobie i jemu. I z każdym kolejnym dniem co raz bardziej się do tego skłaniała.
-Wróciłeś.-zauważa rano gdy je śniadanie ,a w progu kuchni pojawia się Wrona.
-Wróciłem.-odpowiada beznamiętnie
-Miałam wątpliwości ,że to w ogóle zrobisz.-ciągnie
-Ja tobie nie wypominam o której wracasz z pracy bo ostatnimi czasy robisz to co raz później.-rzuca przeszywając ją lodowatym spojrzeniem.
-Och, przepraszam ,że nie mam pracy od do i jak trafi się jakiś pacjent z zagrożeniem życia muszę zostać, no przecież powinnam gnać do domu!-podnosi ton głosu
-Uważaj bo uwierzę ,że codziennie się zdarzają takie przypadki.-prycha zirytowany- A może ten pacjent ma jakieś imię?
-Słucham?!-niemal krzyczy nie wierząc w to co własnie usłyszała
-Może po prostu sobie kogoś znalazłaś?
-Jak możesz?!-patrzy na niego zupełnie wściekła- Sądzisz ,że byłabym taką idiotką mając męża i wspaniałe dziecko, harując od rana do wieczora wieczorami jeszcze latać do kochanka?! Jak możesz tak myśleć!-krzyczy z trudem powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem- Nie kochasz mnie.
-Co?-pyta niemal ze śmiechem
-Jak możesz myśleć ,że byłabym w stanie cię zdradzić? No jak?-mówi łamanym głosem- Nie wierzę ci. Nie wierzę ,że mnie kochasz. Bo właśnie dałeś temu dowód.
-Nie pieprz głupot.
-To ty nie pieprz!-rzuca wściekała- Patrzysz na mnie jak na największego wroga. Patrzysz jak na obcego człowieka. Nas już nie ma.-czuje jak pojedyncza łza spływa po jej policzku
-Mówisz tak bo jesteś zła.-kręci głową
-Nie.-zaprzecza mu- Mówię tak, bo tak jest Andrzej.
-W każdym związku kiedyś musi pojawić się kryzys.
-Kryzys?-powtarza- Czy ty tego naprawdę nie widzisz? Jesteś aż tak ślepy? Z każdym kolejnym dniem stajemy się sobie co raz bardziej obcy. Nie potrafimy już nawet na siebie spojrzeć jak kiedyś, nie wspomnę o rozmowie.-kręci z niedowierzaniem głową
-Nie mów tego ci chcesz powiedzieć.
-Za późno, ty to powiedziałeś. Powiedziałeś przez swoje chore oskarżenia.-wzdycha żałośnie
-Po prostu byłem zły. Proszę cię..
-Nie.-wyrzuca z siebie niemal natychmiast- Między nami nie będzie lepiej. Jest co raz gorzej. Nie potrafię tak dłużej.
-Nie pozwalam ci.-wtrąca- Nie pozwalam ci tego zrobić Oliwia.-mówi doskonale przeczuwając jej zamiary.
-Za późno..-odpowiada żałośnie spoglądając w jego kierunku- Mam dość tych ciągłych kłótni. Mam dość tej atmosfery między nami. Jestem tym zmęczona. Zmęczona tą obojętnością. Nie chcę tak dłużej.
-Proszę cię, nie rób mi tego.-mówi wyraźnie podłamany
-Tak będzie lepiej.
-Dla kogo?! Bo chyba nie dla mnie.
-Dla nas.-odpowiada pociągając nosem- Nie potrafimy już ze sobą żyć. Przynajmniej na tą chwilę.
-Co chcesz zrobić?
-Nie wiem..-kręci głową ocierając z policzków łzy. Stoją przed sobą w zupełnej ciszy. Słychać jedynie ich miarowe oddechy i cichy szloch blondynki. Żadne z nich nie mówi zupełnie nic. Nie tylko dlatego ,że nie potrafią już ze sobą rozmawiać. Dlatego ,że w tym momencie wszelkie słowa stają się zbędne. Dlatego ,że boli ich to wszystko. Dlatego ,że oddalili się od siebie. I za cholerę nie wiedzieli czy dystans ten uda im się kiedykolwiek zmniejszyć.
-Przecież wiesz ,że cię kocham.-mówi cicho opierając swoją głowę o jej
-Jak mam ci wierzyć?-spogląda na niego
-Po prostu.-mówi- Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć.
-Ale powiedziałeś i czasu nie cofniesz.-wzdycha głęboko- Dajmy sobie czas.
-Nie chcę was tracić.
-Ale właśnie się to dzieje i nie potrafimy z tym nic zrobić.-odpowiada mu spoglądając prosto w jego oczy. Potrafiła wyczytać z nich ogromny ból i smutek. Obydwoje czuli się podobnie. Obydwoje czuli się winni. Obydwoje czuli się paskudnie. Nie potrafili zrozumieć jak mogli dopuścić do tego ,że tak bardzo się od siebie oddalili. Po prostu nie byli w stanie znieść myśli ,że tak właśnie mógł wyglądać ich wspólny, sromotny koniec.
Jak gdyby nigdy nic przytulił ją do siebie. Nie na pokaz. Zrobił to zupełnie jak wcześniej. Z całych sił przycisnął ją do siebie jak gdyby bojąc się ,że zaraz mu ucieknie. A ona zupełnie spragniona jego bliskości wtuliła się w niego jak mała dziewczynka i napawała się jego ciepłe i bliskością ,których tak dawno nie zaznała od jego osoby. Stali wtuleni w siebie w zupełnej ciszy. Chłonąc jedynie bliskość tego drugiego. Chwilę tą przerwała im Zuzia dająca o sobie znać ze swojego pokoju. Jak każda matka słysząca płacz swojego dziecka, tak i ona chciała niemal natychmiast wyrwać się z jego objęć i znaleźć przy swoim maleństwu. On jej jednak na to nie pozwolił. W jednej chwili wpił się zachłannie w jej usta ,a ona wcale się przed tym nie wzbraniała. Brakowało mu smaku jej ust. Brakowało im swojej czułości. Dlatego teraz, w tym jednym geście chłonęli ją jak gąbki.
-A teraz mi wierzysz?-pyta cicho
-Nie wiem czy potrafię ci jeszcze wierzyć.-odwraca wzrok- Chciałabym.
-Nie chciałem tego powiedzieć. Zachowałem się jak idiota. Skończony idiota.-rzuca niemal rozpaczliwie starając się ją jakkolwiek odwieść od decyzji jaką podjęła. Od decyzji jaka miała zaważyć na ich dalszą wspólną drogę. Na drogę, która w chwili obecnej wyraźnie zboczyła z toru i co raz bardziej się skracała. I za nic nie potrafili temu zapobiec.
Do południa atmosfera między nimi była niemal żałobna. Żadne z nich nie odzywało się ani słowem. On obdarzał ją jedynie przepraszającym spojrzeniem pełnym goryczy i żalu, a ona odwracała wzrok nie potrafiąc zapanować nad swoimi emocjami. O mało co nie wybuchnęła płaczem ,gdy Andrzej wychodząc na trening żegnał się z Zuzią. Wiedział. Doskonale wiedział co zamierzała. Wychodząc spojrzał tylko na nią i bezgłośnie wypowiedział to, czego nie mówił jej już bardzo dawno. Coś, co pod wpływem wydarzeń tych zdawało się jej być tylko pustymi słowami. Dwa słowa ,które zupełnie rozdarły jej w tym momencie serce. Najsmutniejsze 'kocham cię Oli' jakie kiedykolwiek od niego usłyszała. Odetchnęła z ulgą kiedy usłyszała odgłos zamykanych drzwi. Wtedy emocje wzięły górę. Wtedy się nie hamowała. Dopiero po dłuższej chwili uspokoiła się na tyle by mogła myśleć racjonalnie. Stanęła przed szafą zastanawiając się czy dobrze robi. Ale w tej chwili nie widziała innego możliwego rozwiązania. Gdyby została, z pewnością nie byłoby co ratować za parę dni. Obydwoje potrzebowali czasu. Potrzebowali go by przemyśleć na spokojnie to wszystko. By zastanowić się nad swoimi uczuciami. By zatęsknić.
*
Jestem tchórzem? Może. Może i uciekam. Może i jestem słaba. Ale musisz mnie zrozumieć. Kocham Cię najbardziej na świecie, ale nie potrafię tak dłużej żyć. Nie potrafię żyć tak jak teraz. Nie mogę znieść tego chłodu. Tej cholernej obojętności między nami. Tych ciągłych kłótni i wzajemnych pretensji. Tych cichych dni. Co się z nami stało? Jeszcze pół roku temu wskoczylibyśmy za sobą w ogień, a dziś? Dziś chyba byśmy się zastanowili. Dziś nie jesteśmy już tymi samymi osobami. Dziś obydwoje się zmieniliśmy. Daliśmy wejść między nas rutynie. Pozwoliliśmy by codziennie oddalała nas od siebie co raz bardziej. Zamiast jej się przeciwstawiać brnęliśmy w nią co raz to dalej. Co się stało z wieczorami gdy siadaliśmy razem na kanapie wtuleni w siebie jak para nastolatków? Co się stało z porankami w czasie których zjadaliśmy razem śniadanie i witaliśmy się najszczerszym z możliwych uśmiechów? Gdzie podziały się dni w których bez żadnych wyrzutów i problemów potrafiliśmy szczerze mówić 'kocham'? Gdzie podziali się ci ludzi do szaleństwa w sobie zakochani? Ci którzy ślubowali sobie miłość przed Bogiem i najbliższym? Choć jesteś dla mnie najważniejszym facetem na świecie, boli mnie to wszystko. Boli mnie to ,że pomyślałeś ,że mogłabym Cię zdradzić. Boli mnie to ,że nie patrzymy na siebie tak jak kiedyś. Boli ,że nas już praktycznie nie ma. I nie pomogą tu pojedyncze słowa, gesty. My musimy chcieć to zrobić. Musimy chcieć obydwoje tak samo ratować to co nas łączyło. Bo łączy, prawda? Nie róbmy tego dla naszych znajomych, rodzin czy Zuzi. Zróbmy to dla siebie. Wtedy to będzie miało sens. Tylko wtedy.
Ale z każdym kolejnym dniem zaczynam mieć co raz większe wątpliwości ,że jeszcze chcesz...
O.
*
-Oliwia?-dziwi się jej widokiem matka- Dziecko, co ty tu robisz? Dlaczego nie powiedziałaś ,że wpadniecie?
-Tak wyszło mamo.-odpowiada smutno
-Coś się stało, prawda?
-Wszystko się spieprzyło.-wzdycha-Wszystko jest nie tak.-kręci głową
-Och kochanie.-przytula ją- Będzie dobrze.
-Co raz bardziej w to wątpię mamo...
~*~
Tak jak się trafnie spodziewałyście tak i trochę namieszam w idealnym dotychczas życiu tej dwójki. Bo co to by był za bonus jakby wszystko było pięknie i cukierkowo? :D Doskonale wiecie ,że ja nie przeżyję bez żadnych, nawet najmniejszych komplikacji, taka już jestem.
Chciałabym od razu podziękować Wam za tak liczną obecność przy pierwszym bonusie, przyznam ,że liczyłam na góra kilka osób, a nie kilkanaście! Cieszę się też ,że sam rozdział dobrze się przyjął. Nie będę się rozpisywać na temat tego powyższego, opinie pozostawiam już Wam. Muszę przyznać ,że troszkę wydłużyłam te bonusy. Dlaczego? Tak dobrze mi się je pisało ,że jakoś tak samo poszło i wyszło troszeczkę więcej rozdziałów niż przewidywałam :)
Miłego weekendu!
Ściskam,
wingspiker.
|ASK| duet | Pit |
Tak jak się trafnie spodziewałyście tak i trochę namieszam w idealnym dotychczas życiu tej dwójki. Bo co to by był za bonus jakby wszystko było pięknie i cukierkowo? :D Doskonale wiecie ,że ja nie przeżyję bez żadnych, nawet najmniejszych komplikacji, taka już jestem.
Chciałabym od razu podziękować Wam za tak liczną obecność przy pierwszym bonusie, przyznam ,że liczyłam na góra kilka osób, a nie kilkanaście! Cieszę się też ,że sam rozdział dobrze się przyjął. Nie będę się rozpisywać na temat tego powyższego, opinie pozostawiam już Wam. Muszę przyznać ,że troszkę wydłużyłam te bonusy. Dlaczego? Tak dobrze mi się je pisało ,że jakoś tak samo poszło i wyszło troszeczkę więcej rozdziałów niż przewidywałam :)
Miłego weekendu!
Ściskam,
wingspiker.
|ASK| duet | Pit |
Nie zawsze w życiu się układa i fajnie , że u nich namieszałaś. Oby ta rozłąka wyszła im na dobre. Boję się, ze jedno z nich może jednak zrobić cos głupiego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Kocham te twoje komplikacje, ale no.....oni byli tak szczęśliwi. Przecież wiesz jaką mam prosbe, prawda? Oni mają być szczęśliwi. RAZEM.
OdpowiedzUsuń#TeamWronka ze mną na czele trzyma kciuki za tych dwojga, szczególnie za tego wielkiego głupka, żeby w końcu się opamiętał i walczył i swoje :)
Całuje! <3
klepie <3
OdpowiedzUsuńjest dwojka :)
Usuńech, skad ja wiedzialam, ze namieszasz xd
ale co to bylby za bonus bez mieszania xd
rozdzial cudowny, bardzo mi sie spodobal,
wydaje mi sie, ze dobra decyzje podejmuje Oli,
ich zwiazek to juz nie to samo :( oddalili sie od siebie,
uwazam, ze powinni od siebie odpoczac, jak pozniej wroca do siebie to super, jak nie to widocznie nie byli sobie przeznaczeni,
mam przeczucie, ze podczas tego "odpoczynku" ktores zrobi cos co nie powinno, taka mala intuicja,
nwm jak to sie zakonczy, nic nie sugeruje, zdaje sie na twoja tworczosc :)
no nic, ciekawosc mnie zzera, ale musze czekac :)
do nastepnego :*
pozdrawiam cieplutko w ten zimny dzien <3
Jest i dwójeczka :) Twoje komplikacje <3 co nie zmienia faktu, że oni mają być ze sobą bardzo szczęśliwi, czekam co się dalej wydarzy :)
OdpowiedzUsuńKurde, no masz rację - cukierkowo tu nie jest... Ja mam nadzieję, że trochę odpoczną od tego, przemyślą i wszystko będzie jak dawniej. To się nie może tak skończyć... Nie może! Andrzej powinien się ogarnąć i zrozumieć to...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam :*
Stwierdzam, że do tego rozdziału idealnie pasuje piosenka Moniki http://m.youtube.com/watch?v=Fk4oL5yGVQI&feature=kp
OdpowiedzUsuńMoże nie zawsze komentowałam, ale zawsze wszystko czytam. Najcześciej "zakończone" blogi zapisuje, aby móc sobie kiedyś do nich powrócić. Dziękuję, że dodałaś bonusiki, że namieszałaś, ale proszę oni mają byc szczęśliwi. RAZEM, a nie osobno. Pozdrawiam, całuje i czekam na wiecej! Twoja wierna czytelniczka Karla<3