-Był tutaj.-rzuca dopiero po chwili
-Czego chciał?
-Chciał z tobą pogadać rzecz jasna.-odpiera szatynka- Ale powiedziałam mu ,że nie jesteś za bardzo w stanie rozmawiać, na pewno nie z nim.
-Nie mamy już o czym rozmawiać.-chlipie
-Wiem jak to wyglądało, ale może powinnaś choć spróbować z nim porozmawiać Oli?
-Bronisz go?!-podnosi głos
-Nie bronię, ale ta.. oszczędzę jej epitetów podwalała się do każdego. Nawet do Wojtka, ale miała pecha bo trafiła na mnie i dość szybko jej go wyperswadowałam. Andrzeja czepiła się tak na dobre jak się wyprowadziłaś. Skądś musiała się tego dowiedzieć bo przystąpiła wtedy do działania. To co zrobiła dzisiaj, zrobiła do specjalnie żeby cię zdenerwować. Przecież wiesz ,że on jest zakochany do szaleństwa tylko w tobie.
-Umówił się z nią.-wyrzuca z siebie
-A wiesz po co?
-Oświeć mnie.
-Chodziło o jakieś działania promocyjne, nie wiem dokładnie na czym to polegało, musiałabyś spytać o to niego.-odpowiada ze spokojem- Z resztą nie powinnaś się denerwować w tym stanie.
-Trochę o to trudno.-odpowiada podciągając kolana do siebie
-Nie powiedziałaś mu.-rzuca szatynka
-Skąd wiesz?
-Bo powiedział ,że się o ciebie martwi Oli bo źle wyglądasz i zasłabłaś.-odpowiada spoglądając na siostrę- Dlaczego mu nie powiedziałaś?
-Chciałam, ale zaczęliśmy się sprzeczać, a do tego zaraz pojawiła się ta cizia.-wywraca oczami
-Ja nie nakazuje się wam od razu schodzić, choć nie powiem dobrze by było.-przystaje biorąc głęboki oddech- Ale mimo wszystko i wbrew wszystkiemu on powinien wiedzieć o ciąży.
Doskonale wiedziała ,że siostra ma rację. Wiedziała ,że nie mogła tego faktu zatajać w nieskończoność bo kiedyś w końcu wyjdzie na jaw. Nawet gdyby chciała dowiedziałby się prędzej czy później. W końcu rosnąca pod jej sercem pociecha chcąc nie chcąc zwiększałaby objętość jej brzucha ,którego z każdym miesiącem z pewnością by przybywało. Musiała to zrobić. Choćby tego nie chciała, miała obowiązek go poinformować. Nie zamierzała być samotną matką z dwójką dzieci, aczkolwiek ich obecna sytuacja nie zwiastowała innego scenariusza. Była jednak mu to winna. Była winna mu prawdę, mimo wszystko.
-Co ty tu robisz?-dziwi się widokiem nikogo innego jak swojego męża siedzącego na krawężniku przed jej rodzinnym domem gdy wracała ze spaceru z ich pociechą ,która momentalnie na widok ojca pognała w jego kierunku.
-Chcę porozmawiać.-rzuca biorąc na ręce swoją pociechę ,która wydaje się być wręcz wniebowzięta obecnością dawno widzianego taty. Nie potrafił jej nie rozczulić ten widok. Mimowolnie na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech, z każdą kolejną chwilą przypatrywania się na niebieskookiego rósł ,co musiał dostrzec bo odwdzięczył się niemal tym samym uśmiechem jakim obdarzał ją przez ostatnie kilka lat co dzień. Nie chciała uciekać przed tą rozmową bo musiałaby ją i tak w końcu z nim odbyć. Wybierają neutralny grunt do rozmowy zostawili Zuzię u dziadków i wybrali się na spacer. Przez dłuższą chwilę szli obok siebie jak znajomi bez żadnego słowa od czasu do czasu spoglądając ukradkiem na to drugie i pesząc się pod jego wzrokiem. Blondynka doskonale widziała jak walczył ze sobą. Widziała jak kilkukrotnie cofa rękę. Wiedziała ,że miał ochotę złapać ją za rękę. Objąć ją ramieniem. Wykonać jakiś błahy gest by zacząć nim jakikolwiek dialog.
-Chciałeś porozmawiać.-rzuca blondynka spoglądając na niego ukradkiem po dłuższej chwili
-Chciałem.-przytakuje biorąc głęboki oddech- Ta kobieta ,która mnie pocałowała to nasz rzecznik prasowy. Młoda, atrakcyjna i do tego wbrew pozorom strasznie pusta bo po kolei szuka wśród nas swoich ofiar. Dosłownie każdy z nas miał jakieś przeboje, ale ostatnimi czasy mnie dostaje się najbardziej. Nie wiem czy dałem jej jakiś powód czy cokolwiek powiedziałem ,ale czepiła się mnie jak jakiś prześladowca. Dziwnym trafem wiedziała ,że akurat ciebie nie ma w Bełchatowie i co rusz próbowała zaprosić mnie na jakiś domowy obiadek jak to mówiła czy porządny posiłek. Może i nie jeden by się dał omamić, ale zapewniam cię ,że mnie ona wcale nie wzrusza. Jest tylko jedna kobieta ,którą darzę najgłębszym z możliwych uczuć i wiesz doskonale ,że to jesteś ty.
-Dlaczego mi to mówisz?
-Bo wiem jak to mogło i na pewno wyglądało.-wzdycha- Uwierz, ona zrobiła to specjalnie. Nie mam pojęcia kto dostarcza jej wszelkich nowinek na nasz temat bo doskonale wiedziała jak wyglądasz i wiedziała doskonale ,że będziesz na meczu. Nic do niej nie czuję.
-Nie broniłeś się specjalnie przed jej pocałunkiem.-rzuca blondynka
-Bo mnie zaskoczyła!-broni się- Widziałem ,że czekasz i chciałem do ciebie przyjść. No właśnie, chciałem..
-Dlaczego się z nią umówiłeś?
-Nie chodziło o prywatne spotkanie, bo to byłaby ostatnia rzecz na jaką bym się zgodził.-odpiera- Mieliśmy we dwóch z Mariuszem iść na jakieś zajęcia z dzieciakami.
-Powinnam ci wierzyć?-spogląda na niego
-Chciałbym byś mi wierzyła Oli.-wypowiada słowa, zwłaszcza to ostatnie z wyjątkową troską w głosie- Chciałbym by było jak dawniej.
-Tylko my nic nie robimy w tym kierunku.-kręci głową- I co z tego ,że wyjechałam skoro nawet się do siebie nie odzywamy? Co raz bardziej o sobie zapominamy.
-Ale to nie oznacza ,że nie tęskniłem, za Zuzią, za tobą. Nie potrafię nawet myśleć o czym innym niż w kółko o was.
-Teraz nagle przypomniałeś sobie o moim istnieniu? Dopiero teraz gdy mnie nie ma?-kiwa głową- Dlaczego wcześniej traktowałeś mnie jak powietrze? Jak piąte koło u wozu? Jakbyś mnie nie kochał...
-Przepraszam bardzo ,że znowu to ja jestem sprawcą tego całego zamieszania!-prycha
-Jak miałam się niby zachowywać? Myślisz ,że przyjemnie wracało mi się do domu po kilkunastu godzinach pracy i czuciu tego chłodu i obojętności? Myślisz ,że miałam ochoty przytulić się do ciebie? Byś choć zadał to idiotyczne pytanie jak w pracy? Byś chociaż popatrzył na mnie jak wcześniej?
-A myślisz ,że mnie było łatwo?!-podnosi ton głosu- Nie tylko ja jestem winny temu co się stało, ty też nie jesteś bez winy do cholery! Ty ostatnim tygodniami w domu w zasadzie tylko sypiałaś i miałaś głęboko w poważaniu mnie czy nawet Zuzię! A jak już pojawiałaś się w domu o nieludzkich godzinach to od razy zbywałaś mnie albo nawet bez słowa szłaś spać i tak w kółko. I myślisz ,że mnie było przyjemnie? Że ja nie chciałem spędzić z tobą wieczoru? Przytulić cię i siedzieć nawet w tej głuchej ciszy? Jakoś nie było okazji. I nie wiń tylko i wyłącznie mnie.
-Nie twierdzę ,że jestem bez winy.-odpiera podirytowana- Ale wiesz jak się wtedy poczułam? Jak śmieć. Jak kompletny wyrzutek. Jakbym przestała być dla ciebie atrakcyjna. Jakbyś przestał mnie z dnia na dzień kochać i widzieć we mnie tylko matkę swojego dziecka...
-Może i tak to wyglądało, ale jak mogłaś pomyśleć ,że przestałem cie kochać?
-Jak mogłeś pomyśleć ,że mam kogoś..-łamie jej się głos, a z pewnością buzujące hormony jej nie pomagały w tym momencie.- Zabolało, nawet bardziej niż twoja obojętność...
-Byłem zły, nie wiedziałem co mówię.
-Chyba dobrze wiedziałeś, za dobrze.
-O co ci znowu chodzi?!-burzy się
-O nic.-wzrusza ramionami- Dałam ci jakikolwiek powód by tak pomyśleć?-pyta po chwili
-W złości ludzie mówią różne głupoty.-odpiera
-Teraz to będzie twoją wymówką?-prycha podirytowana- Wszystko będziesz usprawiedliwiał tym ,że byłeś zły? Czy może spojrzysz prawdzie w oczy? Oddaliliśmy się od siebie bo obydwoje nie mieliśmy dla siebie czasu. Obydwoje udawaliśmy ,że wszystko było idealnie kiedy tak naprawdę sypało się nam na głowę. I wiesz co jest najgorsze? Że nam ta obojętność i mijanie się pasowały i każdego dnia brnęliśmy w nie co raz głębiej aż nie wytrzymaliśmy. To się z nami stało. Daliśmy się wziąć rutynie i daliśmy jej zniszczyć to co nas łączyło. Daliśmy jej sprawić ,że nas już praktycznie nie ma i jedyna co nas łączy do dzieci..-gryzie się w język mając nadzieję ,że nie usłyszał ostatniego słowa.
-Nie, wezmę to na klatę jak prawdziwy facet.-przeczy- Wiem ,że zawaliłem i nie potrafię wybaczyć sobie tego ,że dałem ci tyle powodów do tego byś zwątpiła w moje uczucie. Byś w ogóle pomyślała ,że cię nie chcę. A najbardziej nie mogę sobie wybaczyć tego ,że dałem ci tak bardzo się ode mnie oddalić.-wzdycha głęboko jak gdyby analizując jej wypowiedź- Zaraz, czy ty użyłaś liczby mnogiej?
-Przesłyszało ci się.-rzuca szybko mając nadzieję ,że da się zbyć.
-Nie, nie mogło.-kręci głową przecząc jej słowom- Powiedziałaś 'dzieci'. Słyszałem to! Oli, czy..
-Tak, jestem w ciąży.-przerywa mu- I tak, to twoje dziecko jakbyś miał wątpliwości.-rzuca i w jednej chwili odwraca się na pięcie i ile sił w nogach rusza przed siebie. Ma gdzieś jego wołania, jego wręcz błagalne krzyki. Po prostu gna przed siebie jak szalona. Zatrzymuje się dopiero zdyszana za rogiem z jednej kamienic z nadzieją ,że go zgubiła. Podskakuje ze strachu gdy nagle słyszy znajomy głos. Czuję wyraźną ulgę ,gdy osobnikiem tym wydaje się być nie kto inny jak Karol.
-Czy wy wszyscy nie macie co robić ,że siedzicie w tej Warszawie?-pyta wsiadając do jego samochodu
-Tak jakoś wyszło ,że wszyscy tu przyjeżdżają, ale to ty zaczęłaś ten trend.-szczerzy się- W tym roku maraton warszawski trochę wcześniej?-chichocze widząc jej zdyszanie
-Nie moja wina, tak wyszło.-wzrusza ramionami
-Wrona kretyn dalej udaje ,że nie wie co to telefon i się nie odzywa?
-Widzieliśmy się.-odpowiada spoglądając przez szybę
-I wnioskuję ,że nic się nie zmieniło w tejże sprawie?
-Sądzisz ,że gdyby tak było siedziałabym tu właśnie z tobą Karol?-spogląda na przyjaciela
-Z niego to jednak jest kretyn.-kręci głową-Wyszłaś za kretyna Oli, jak się z tym czujesz?
-Bez komentarza.
-Widzę ktoś tu w nie w sosie i zabija wzrokiem.-zauważa środkowy
-Nie przyzwyczaiłeś się jeszcze ,że kobiety tak mają?
-Przyzwyczaiłem się ,że Wronos kretynos tak ma.-chichocze- A tak serio, to mam z nim po męsku porozmawiać i postawić do pionu?
-Nic na siłę Karol.
-No bez jaj, jak tak dalej pójdzie to jedyne co wam zostanie wspólnego to kredyt.-kręci głową- Kurde, przecież wy się kochacie, czy to serio takie trudne wziąć i pogadać jak ludzie?
-To nie jest tak proste jakby ci się wydawało.-kręci głową blondynka
-No właśnie ,że jest proste.-odpowiada jej- Dam wam dychę jak pogadacie i się nie pokłócicie. Ba, wyślę was na tygodniowe wakacje.-śmieje się
-Dzięki za motywację Karolku, w końcu darmowe wakacje to moje marzenie!-śmieje się po raz pierwszy od bardzo dawna. Jeszcze raz dziękuję przyjacielowi za podwózkę i znika za drzwiami swojego rodzinne domu. W zasadzie reszta popołudnia nie różni się za wiele niczym od poprzednich. Cały ten czas wypełniła jej rozbrykana pociecha nie mająca dość zabaw i harców po całym dniu tych ,że czynności. Patrząc na nią blondynka zastanawiała się skąd w tym maleństwu tyle energii i radości. Ona po całym dniu zabaw z nią padała wieczorami na twarz i nawet następnego dnia rano nie miała sił by wstać. Zastanawiała się po kim ona była taka żywotna i chyba znała odpowiedź. Po tym samym facecie dzięki któremu ma cudowne niebieskie oczy i momentami wydawało jej się ,że uwielbiała go chyba jeszcze bardziej niż ją.
-Powiedziałaś mu?-wyrywa ją głos siostry
-Powiedziałam.-przełyka głośno ślinę
-To dlaczego tu siedzisz?-mruży oczy
-Tak wyszło.-wzrusza ramionami
-Nie wierzę ,że ot tak cię wypuścił.
-Możemy pogadać o tym później? Muszę położyć Zuzię.-zbywa siostrę biorąc swoją pociechę na ręce i chcąc nie chcąc Majka daje za wygraną. Mniej więcej po godzinie mała smacznie śpi ,a blondynka leży w swoim dawnym pokoju delikatnie wodząc po jeszcze niewidocznym brzuszku jednocześnie zastanawiając się nad tym co dalej. Nie wie nawet kiedy usłyszała ciche pukanie do pokoju oraz jak materac łóżka ugina się pod ciężarem gościa. Niemalże pewna obecności swojej siostry nie odwraca się nawet w jej kierunku.
-Nie musisz mi mówić ,że jestem głupia, wiem to.-wzdycha- Nie wiem dlaczego po prostu uciekłam, hormony chyba za bardzo przejmują nade mną kontrolę bo ostatnimi dniami nie wiem sama co się ze mną dzieje.-przerywa biorąc głęboki oddech- Nawet nie wiesz jakbym chciała żeby między nami było znowu jak dawniej. Żebyśmy znowu byli rodziną, w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Żebyśmy obydwoje nie mogli się tak samo doczekać tego szkraba ,który nie powiem trochę nas zaskoczył. Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę żeby obudzić się rano i go zobaczyć. Żeby jak kiedyś obdarzał mnie tym swoim najcudowniejszym uśmiechem i dawał bez zbędnego powodu do tego ,że mnie kocha. Boże, dlaczego to jest takie trudne i tak cholernie pogmatwane? Kocham go, ale jednocześnie przeraża mnie fakt ,że znowu stanie się tak samo. Że znów będziemy dla siebie znaczyć co raz mniej, z tym ,że następnym razem nie uda się już w żaden sposób tego uratować. Choć w zasadzie nie jestem pewna czy teraz to nam się uda.-zatrzymuje się na chwilę zbierając myśli i dodając po dłuższej chwili ciszy- Myślisz ,że będziemy potrafili sobie na nowo zaufać? Na nowo zbudować naszą relację? Kocham go, ale nie wiem czy wierzę w to co mówi bo mimo wszystko nie potrafię zapomnieć tego co mi powiedział ostatnim razem w Bełchatowie. Dlatego się waham.. Dlatego nie potrafię do końca uwierzyć w jego szczerość i w jego 'kocham'. Czy on mnie naprawdę kocha czy mówi to dlatego ,że musi? Bo jesteśmy rodzicami i znowu nimi będziemy? Chciałabym wiedzieć i wierzyć ,że naprawdę mnie..
-Kocha?-przerywa jej, a ona natychmiast się prostuje. To nie był głos jej siostry. To nie był głos należący do kobiety. To był głos mężczyzny. Jedyny i niepowtarzalny. Głos ,który mogłaby rozpoznać niemal wszędzie. Gdy odwraca wzrok ku swojemu rozmówcy potwierdza tylko swoje przypuszczenia. Naprawdę tu siedział. W całej okazałości. Ponad dwumetrowy facet ,któremu blisko dwa lata temu ślubowała miłość. Dokładnie ten sam. Ten sam ,który był jej pierwszą i zarazem największą miłością. Dokładnie on. Andrzej Wrona we własnej osobie.
~*~
Od razu Was przepraszam za tą przerwę ,ale napisane do przodu rozdziały skurczyły się niesamowicie ,a wena jak sobie poszła tak za cholerę nie chce wrócić. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje ,ale za nic nie mogę się przemóc tym pisaniem, kiedyś rozdziały szły szybko i sprawnie tak teraz się męczę jak nie wiem. Choć wiem co chcę napisać to nie bardzo wiem jak to ubrać w odpowiednie słowa, jednymi słowy nastąpiło chyba wyczerpanie materiału. Każdego to chyba dopaść musi, więc przepraszam za treść kolejnych rozdziałów, już z góry.
Jedyne co pociesza to wygrana naszych orzełków we wczorajszym meczu z reprezentacją Canarinhos na ich terenie. Chłopaki pokazali charakter i wolę walki, coś co chcemy widzieć zawsze w tej drużynie. Mnie jako kibica Resovii niesamowicie cieszą dobre ,a nawet bardzo dobre występy moich Resoviaków, zwłaszcza Busza, Fabiana czy Dawida, Igła to wiadomo, klasa sama w sobie i jego jestem zawsze dumna :D
Nie zanudzam dłużej. Z okazji jutrzejszego dnia dziecka życzę Wam wszystkiego co najlepsze, bo przecież wewnętrznie wszyscy jesteśmy dziećmi! ;)
Ściskam,
wingspiker.
|ASK| duet | Pit |
Mam nadzieję ,że ktoś czekał.
Od razu Was przepraszam za tą przerwę ,ale napisane do przodu rozdziały skurczyły się niesamowicie ,a wena jak sobie poszła tak za cholerę nie chce wrócić. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje ,ale za nic nie mogę się przemóc tym pisaniem, kiedyś rozdziały szły szybko i sprawnie tak teraz się męczę jak nie wiem. Choć wiem co chcę napisać to nie bardzo wiem jak to ubrać w odpowiednie słowa, jednymi słowy nastąpiło chyba wyczerpanie materiału. Każdego to chyba dopaść musi, więc przepraszam za treść kolejnych rozdziałów, już z góry.
Jedyne co pociesza to wygrana naszych orzełków we wczorajszym meczu z reprezentacją Canarinhos na ich terenie. Chłopaki pokazali charakter i wolę walki, coś co chcemy widzieć zawsze w tej drużynie. Mnie jako kibica Resovii niesamowicie cieszą dobre ,a nawet bardzo dobre występy moich Resoviaków, zwłaszcza Busza, Fabiana czy Dawida, Igła to wiadomo, klasa sama w sobie i jego jestem zawsze dumna :D
Nie zanudzam dłużej. Z okazji jutrzejszego dnia dziecka życzę Wam wszystkiego co najlepsze, bo przecież wewnętrznie wszyscy jesteśmy dziećmi! ;)
Ściskam,
wingspiker.
|ASK| duet | Pit |