Niby to wszystko było tak proste, ale gdy pojawiał się Włodarczyk jeszcze bardziej się komplikowało. Wszystko w jednej chwili z dość prostego, stawało się okropnie zagmatwanym. Miała tak okropny mętlik w głowie ,że nijak nie mogła sobie z tym poradzić.
-O czym tak myślisz?-z zamyślenia wyrywa ją głos siatkarza
-O niczym.-odpowiadasz
-Uważaj bo ci uwierzę. Zbyt długo cię znam żeby nie wiedzieć ,że coś cię gryzie.-mówi obejmując ją- No mów.
-Martwię się o Majkę, jak ona sama sobie poradzi bo ma dzień ,że jest zupełnie normalna, a nazajutrz siedzi zamknięta w pokoju wylewając morze łez. -wzdycha
-I tylko tym?
-Zastanawiam się jak to wszystko będzie wyglądać na dłuższą metę.
-Co takiego?-pyta
-My.-odpowiada
-Co dokładniej masz na myśli?
-Nie wiem, po prostu głośno myślę. Do tej pory byliśmy tylko przyjaciółmi, bardziej jak rodzeństwo i...
-Masz wątpliwości?-przerywa jej na co ona spogląda na niego pytająco- Przyznaję, ja też je mam. Boję się ,że nie będziemy potrafili żyć we dwoje, bo jak powiedziałaś, do tej pory byliśmy dla siebie bardziej jak rodzeństwo, a nagłe przestawienie się na nieco inny tryb nie jest tak proste jakby się mogło wydawać, ale ja chcę spróbować. Zdaję sobie sprawę z tego ,że pomimo tego iż przyjaźnimy się tyle lat to może nam nie wyjść. Liczę się z każdą opcją. Ale jak to mówią do odważnych świat należy i myślę ,że lepiej spróbować niż żałować ,że się nie spróbowało. Oczywiście jeśli ty nie chcesz to...-blondynka przerywa mu całując go namiętnie w usta- Taka odpowiedź zdecydowanie mi się podoba.-szczerzy się po czym powtórnie wpija się w jej usta.
-Ponoć faceci niczego się nie boją.-rzuca blondynka gdy siedzą wtuleni w siebie na huśtawce na tarasie podziwiając gwiaździste niebo
-Ponoć.-śmieje się
-A co jeśli..
-Nie mów tego.-przerywa jej
-Czy ty musisz mnie tak dobrze znać i wiedzieć co mam ochotę powiedzieć?-śmieje się
-Muszę.-uśmiecha się- Oli, jeśli nie chcesz, to mi to po prostu powiedz, czekałem już tyle lat, mogę poczekać jeszcze chwilę jeśli nie jesteś gotowa.
-Nie powiedziałam tego.
-Ale z pewnością miałaś na myśli.-odpowiada
-Nie kłóćmy się.-odpowiada spokojnie blondynka
-Nie zamierzam się kłócić, tylko chciałbym wiedzieć na czym stoję.
-Myślałam ,że naszą relację już zdefiniowaliśmy.
-Mnie też, ale przecież widzę co się dzieje.-mówi środkowy- Widzę to ,że jesteś niepewna.
-Ale to nie o to chodzi.
-A o co innego?-pyta podnosząc nieco ton głosu
-Proszę cię, nie kłóćmy się.
-Ależ kto się kłóci? Czy to takie dziwne ,że chciałbym wiedzieć co zamierzasz?
-Andrzej, przecież doskonale to wiesz.-odpowiada ze stoickim spokojem
-No właśnie wydaje mi się ,że przestaję to powoli rozumieć.-mówi nieco obrażonym tonem głosu wstając
-Jak mam ci to udowodnić?-wstaje po czym chce przytulić siatkarza jednak ten jej to uniemożliwia- Nie zachowuj się jak obrażone dziecko ,które nie dostało cukierka.
-Jak się zastanowisz to daj znać.
-Andrzej!-krzyczy widząc jak ten odchodzi- Cholera jasna nad czym mam się zastanawiać?
-To ty mi powiedz.-odpowiada chłodno
-Doskonale wiesz co do ciebie czuję, dlaczego tak się zachowujesz?
-Bo wydaje mi się ,że nie jesteś chyba tego do końca pewna. Jak już przestaniesz mieć wątpliwości, wiesz gdzie mnie szukać.-odpowiada po czym wychodzi. Nie zamierzała go gonić i błagać by został. Po prostu dała my wyjść. Kiedy wyszedł miała ochotę dać upust negatywnym emocjom siedzącym w jej wnętrzu i zacząć wrzeszczeć ile sił w płucach. Jednak jedyne co zrobiła to siadła bezradnie z powrotem na huśtawkę. Czuła zbierające się pod jej powiekami łzy. Była wściekła, ale głównie na siebie. Zastanawiała się, jakim swoim zachowaniem mogła doprowadzić do tego by był na nią zły. Zastanawiała się co ma takiego zrobić by już nie kierunkował swojej złości na jej osobę. Z cudownego wieczoru we dwoje zrobiła się co najmniej stypa. Nie miała już nawet ochoty na rozmowę z Majką ,która siedziała w salonie wyraźnie oczekując na jakieś wyjaśnienia. Niemal od razu skierowała się do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Co najmniej dziesięć razy wybierała numer Wrony. I co najmniej dziesięć razy rezygnowała z tego zamiaru. Nawet nie wiedząc kiedy zasnęła. Nazajutrz gdy otworzyła oczy niemal natychmiast sprawdziła telefon. Nie zobaczyła tam tego czego oczekiwała. Zrezygnowana poszła pod prysznic. Przed godziną dziewiątą zeszła na dół, gdzie zastała swoją młodszą siostrę krzątającą się po kuchni. Czuła na sobie jej spojrzenie, ale nie miała specjalnie ochoty by dzielić się tym co wydarzyło się dnia wczorajszego.
-Pokłóciliście się?
-Może.-odpowiada nie podnosząc wzroku znad kubka kawy
-Nie pierwszy nie ostatni raz.-odpowiada młodsza z sióstr poklepując tę straszą krzepiąco po ramieniu
-Obawiam się.-mamrocze upijając łyka
-Przecież wy nie widzicie świata poza sobą. pogodzicie się.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze
-Obyś miała rację.-odpowiada
-Jestem tego pewna Oli.-odpiera Majka- Dzisiaj cię zostawię.
-Gdzie się wybierasz?
-Umówiłam się z .. mamą Janka.-odpowiada z łamiącym się głosem
-Dasz radę?
-Dam.-odpowiada- W końcu będzie babcią i chcę żeby była obecna w życiu maluszka.-mówi gładząc swój jeszcze mało widoczny brzuszek- A ty dasz radę?
-Przeżyję.
Po krótkim posiłku i pożegnaniu z siostrą, którą zgarnęła jej niedoszła teściowa nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić zamieniła codzienne ubranie na sportowy strój. Włożyła słuchawki na uszy w których dźwięczały ulubione dźwięki po czym oddała się absolutnej przyjemności jaką było dla niej bieganie. Choć było ono zawsze dla niej odskocznią od codziennych problemów, chwilą tylko i wyłącznie dla siebie kiedy świat dookoła nie istniał to dziś tak nie było. Wciąż w głowie dźwięczały jej słowa Wrony. Wciąż przez głowę przewijały się myśli kumulujące się wokół jednej, jedynej osoby. W jednej chwili miała ochotę krzyczeć ,a także się rozpłakać. Nie wiedziała co ze sobą zrobić.
-A gdzie się podział uśmiech na tej pięknej twarzyczce?-słyszy znajomy męski głos
-Spieprzył razem z dobrym humorem.-odpowiada
-Nie wiem, potrzebujesz o tym pogadać?
-I tak i nie. Tak wiem, typowa ze mnie kobieta.-rzuca
-Przeżyję.-delikatnie się uśmiecha- Coś z siostrą?
-Nie, z Majką wszystko okej.
-Zgaduję ,że w takim razie chodzi o faceta?-pyta na co ona spogląda na niego jak gdyby potwierdzając jego przypuszczenia- Trafiłem.
-W samo sedno.-odpowiada- Nie chcę cię zadręczać swoimi problemami.
-Nie zadręczasz. Przecież wiesz ,że jeśli będziesz potrzebować mojej osoby w byle jakiej sprawie możesz zawsze na mnie liczyć.
-Dziękuję.-spogląda na niego delikatni unosząc kąciki ust ku górze- To dużo dla mnie znaczy, że mogę na ciebie liczyć.
-Nie masz za co bo to działa w obydwie strony, prawda?
-Prawda.-przytakuje mu- Długo jeszcze zostajesz w Warszawie?
-Możliwe ,że do samego zgrupowania, zależy czy braciszek będzie miał mnie dość.-śmieje się- A ty?
-Nie wiem, zależy jak to wszystko się potoczy. Możliwe ,że do października, może krócej.-wzrusza ramionami
-Aż tak?
-Daj spokój, a ponoć to kobiety są skomplikowane.
-Bo są i to bardzo.-śmieje się
-Wybacz, ale wy wcale nie jesteście lepsi.-odpowiada mu z uśmiechem
-Wiesz, my kiedy mówimy nie, to znaczy ,że nie.-chichocze
-Ha ha ha, bardzo zabawne.-odpowiada z ironią
-A co, źle mówię?
-Okropny jesteś Wojtuś.-śmieje się
-Nie przesadzaj, aż tak źle to chyb ze mną nie jest?
-No nie wiem, nie wiem. Zależy.-odpowiada rozbawiona
-Ja ci dam zależy!-rzuca po czym dźga ją w bok wywołując u niej niepohamowany śmiech
-Znalazłeś mój czuły punkt przebrzydły.
-Przebrzydły? Foch!-odpowiada udając obrażonego
-No proszę cię, nie gniewaj się na mnie!-odpowiada blondynka jednak widząc brak jakiejkolwiek reakcji dodaje- I co ja mam teraz zrobić żebyś mi wybaczył?
-Nie wiem, nie wiem.
-Co tylko chcesz.-chichocze
-Co chcę?-ożywia się na te słowa po czym Kwiecińska wybucha śmiechem
-Tylko wiesz, w granicach przyzwoitości.
-Rozumiem ,że dalej wybierasz się ze mną na to wesele?
-No tak.-przytakuję
-Kreacja już jest?
-Przyznaję bez bicia, że to w trakcie realizacji.-śmieje się
-No wiesz? A ja tu już chciałem sobie krawat pod kolor kupować.
-Spokojnie, jeszcze zdążysz.-odpowiada z uśmiechem
-Zaraz mnie zamkną w spalskim zakonie to nie wiem.
-No już dobra, wybiorę się na jakieś poszukiwania, nawet dzisiaj.
-No, ja myślę. Dobra, nie przeszkadzam w wycisku. Jak coś to dzwoń.-puszcza jej perskie oczko po czym odchodzi, a Kwiecińska wraca do dalszego wysiłku fizycznego. W okolicach jedenastej wraca do domu. Bierze długą i aromatyczną kąpiel. Gdy słyszy pukanie do drzwi gna jak szalona mając nadzieję ,że ujrzy w nich tego o którym myśli praktycznie non stop.
-Nie cieszysz się ,że widzisz swojego wspaniałego przyjaciela?-rzuca Kłos wpraszając się do środka
-Skądże, skacze z radości Karolku.
-Widzę właśnie. Tylko żebyś się nie zmęczyła z tej dzikiej radości Oli.-odpowiada środkowy
-Co robisz w Warszawie?
-Wpadłem odwiedzić Warszawkę bo was wszystkich tu wywiało i miałem nadzieję spotkać tu Wronosa kretynosa, ale widzę ,że ani widu, ani słychu.
-Jak widzisz, nie ma go tu.
-Widzę ktoś tu ma trudny okres. Tylko nie bij!
-A wyglądam jakbym miała ochotę cię pobić?-pyta
-Pozwól ,że dla własnego bezpieczeństwa nie odpowiem na to pytanie.-odpowiada chichocząc- Widziałaś kraczącego w Wawce?
-Widziałam.-odpiera oschle
-Uuuu już wiem skąd ten wzrok mordercy i lasery w oczach. Ktoś sobie przechlapał! Gadaj co zrobił, chętnie posłucham
-Jego spytaj.
-Tu takie trudne sprawy się tu dzieją, a mnie to omija? No jacież pierdzielę!-rzuca klaszcząc w ręce- O wiem! Powiedział ci o nocnej koleżaneczce?
-O czym?!
-Ups. Ja nic nie powiedziałem, w ogóle co ja tu robię?
-Karol cholero! Gadaj.-rzuca gdy ten wstaje i udaje się ku wyjściu
-Ja? Cholera? No wiesz! Foch z przytupem i melodyjką.
-Mów jeśli nie chcesz wrócić do Bełchatowa z podbitym okiem.
-O, to teraz tak? Wcześniej Karolku mój wspaniały, a teraz bić się chcesz? Co raz lepiej kurde! Ja nie wiem co on ci zrobił, ale powinien się cieszyć ,że nie trenowałaś kiedyś taekwondo albo boksu.-śmieje się
-Nie denerwuj mnie nawet.
-Gdyby wzrok mógłby zabijać zabiłabyś mnie już setny raz.
-Nie zmieniaj tematu.-warczy
-Ja zmieniam temat? Jakbym śmiał! Po prostu staram się uchować przy życiu. Zła kobieta to kobieta morderca.
-Grabisz sobie.
-Dobra, ja się nie odzywam bo zaraz dostanę w ryj jeszcze.-odpowiada kapitulując- To powiesz mi gdzie go znajdę?
-Nie wiem, nie raczy odbierać ode mnie telefonów, więc mam go gdzieś.
-Księżniczka Wrona gdzieś zabalowała chyba, bo przecież dla niego telefon od ciebie to świętość.
-W dupie to mam, a teraz wybacz, ale chcę być sama.-odpowiada
-Matko boska bełchatowska ja nie wiem co między wami zaszło, ale to jakaś grubsza ustawka.
-Można tak powiedzieć.-wzdycha
-A że tak spytam to wy coś ten teges?
-Ten teges? Karol, ile ty masz lat?
-A wy? Zachowujecie się jak małe dzieci serio. On cię kocha, ty kochasz jego, czy to takie skomplikowane?
-Nie mniej niż dla ciebie łacina.
-O nie, to cios poniżej pasa!
-Nokaut techniczny.-odpiera- A teraz naprawdę, idź go szukać gdzie indziej bo niestety, nie siedzi u mnie w szafie ani nic z tych rzeczy.
-Całe życie w ryj no.
-Nie marudź.
-Tylko nie po twarzy!
-Matko Karol, ogarnij się.-nie wytrzymała po czym zaczęła się śmiać
-Dobrze, już idę złowieszcza babo. Idę szukać twojej ofiary i ci go tu przyślę na kolanach z kwiatami i czekoladkami błagającego o przebaczenie.
-Błagam...
-No wiem ,że błagasz i śnisz o tym po nocach, za godzinę jest.-chichocze dwumetrowiec
-Im starszy tym głupszy jak babcię kocham.-chichocze blondynka
-Że ja? No wiesz co Oli? Będziesz chciała iść ze mną na zakupy to wtedy takiego o!
-I jak ja to przeżyję?
-Będziesz się płaszczyć do moich wspaniałych stóp błagając razem z Wronką o przebaczenie.
-Nie łudź się.-odpowiada
-No co, nadzieja matką głupich słoneczko.-szczerzy się- Idę szukać tej ofiary losu, mam nadzieję ,że nie zastanę go na posterunku policji albo schlanego w jakimś parku.
-Serio myślisz ,że on byłby do tego zdolny?
-Kto go wie co mu strzeliło do tej zrytej bani.-odpowiada po czym znika za drzwiami.
Przez resztę dnia blondynka nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Nie potrafi skupić się na jednej, nawet najbardziej błahej czynności. Była chodzącym kłębkiem nerwów. Pod wpływem impulsu wstała z kanapy którą zajmowała od dobrych paru godzin i wyszła z domu. Przechadzała się dobrze znanym sobie parku rozmyślając o tym wszystkim co ją trapiło i spędzało sen z powiek. Usiadła na parkowej ławeczce przyciągając do siebie kolana. Dopiero po kilku minutach zauważa czyjś wzrok na sobie. Niemal natychmiast rozpoznaje znajomą posturę osoby, której za nic nie mogłaby pomylić z kimś innym.
~*~
Taaaaaak wiem, czeka mnie linczowanie za bycie okropnym człowiekiem. Ale kto mnie zna, wie doskonale, że u mnie nie ma kiedy narzekać na nudę, a ja też nie lubię osobiście super sielaneczki od początku do końca bo nie oszukujmy się, życie nie jest usłane różami. Do końca już bliżej jak dalej, niestety. Dziś, w nagrodę za mało osoby Karola w rozdziałach, pojawia się i on z kolejną dawką złotych myśli, które mam nadzieję ,że przypadną Wam do gustu tak samo jak poprzednie ;) Uciekam do nauki, kolejny tydzień przede mną, ale i tak żyję do środy. Dlaczego? Podpromie wita! Nie zanudzam dłużej.
Ściskam,
wingspikerr.
PS. Zapraszam na zapoznanie się z czymś nowym ostatnim.