niedziela, 15 czerwca 2014

Sprzeczność bonusowa: szósta

Z pewnością gdyby nie fakt ,że dopiero niedawno wróciła z Warszawy długo nie zagrzałyby miejsca w Bełchatowie. Była jednocześnie wściekła i zupełnie zniszczona od środka. Nie potrafiła spojrzeć na niego bez żadnych emocji. Zupełnie nie trafiały do niej żadne jego tłumaczenia. Dla niej wszystko było absolutnie jasne. Gdyby nie to ,że była aktualnie w ciąży z ich drugą pociechą już dawno nie mieszkałaby wraz z nim pod jednym dachem. Choć go kochała za nic nie potrafiła mu zaufać. Nie potrafiła z nim rozmawiać, nie mówiąc już o przebywaniu w jednym pomieszczeniu dłużej niż pięć minut. Jedyne co w zasadzie ich jakkolwiek trzymało w tym momencie to była Zuzia i ich jeszcze nienarodzony syn. Bo gdy tylko ten próbował nawiązać rozmowę ona niemal natychmiast go zbywała. Zbyt bardzo zabolało ją to co zrobił choć usilnie nie przyznawał się do tego. Ale jak mogła mu wierzyć mając przysłowiowy dowód zbrodni przed oczami? Nijak nie mogła tego zrobić, nawet gdybym bardzo tego chciała to zbolałe serce przejmowało władze na umysłem.
 -Jak tam grubasku?-pyta Kłos ,którego spotyka na placu zabaw ze swoją pociechą
 -Bywało lepiej.-wzrusza ramionami blondynka
 -Wiesz o co pytam.
 -Bez zmian.-odpowiada beznamiętnie
 -Może i Wrona jest idiotą roku ,ale ja nie jestem pewien czy on na pewno byłby w stanie to zrobić.
 -Wiem ,że to twój przyjaciel i chcesz go bronić, ale powiedz Karol, czy ty byś uwierzył mając w rękach zaprzeczenie tego?
 -Podejrzewam, że zachowałbym się tak jak ty.-odpiera przyjaciel
 -Już chyba wolałabym żeby się przyznał, a nie udawał ,że tego nie zrobił. Może by tak nie bolało.-wzdycha
 -Nawet jeśli to zrobił, daj mu drugą szansę. Chociażby ze względu na tego kawalera.-wskazuje na jej wyraźnie zaokrąglony brzuch
 -Może Jagoda mu ją da.-prycha
 -Obydwoje jesteście tak samo uparci.-zauważa środkowy
 -Kłosie, skończ ten temat bo mam go po dziurki w nosi, a jak wiesz nie powinnam się raczej denerwować w tym stanie.
 -No już dobra, dobra.-kapituluje- Ale jak ten gość odziedziczy po Wronce pierdołowatość i zapłon to chyba wujek będzie musiał mu szukać lasek.-chichocze
 -Najwyżej zostanie księdzem, bo jak ty mu zaczniesz szukać to marny jego los.-śmieje się blondynka
 -Kochana, wątpisz w umiejętności flirtowania wspaniałego Karolla?
 -Przypomnieć ci ,że wspaniały Karollo ma dwójkę dzieci?
 -Dwójkę? O kurde! Na śmierć zapomniałem.-rzuca- Oliwko moja najwspanialsza!
 -Nie wierzę, znowu to zrobiłeś!-wybucha śmiechem
 -Ani słowa Olce!-rzuca mierząc ją spojrzeniem- Czy ja muszę mieć taką sklerozę?
 -Leć po nią do tego przedszkola ,a nie gadasz.-kręci głową z niedowierzaniem
 -Ja pitolę dobrze ,że nie mamy więcej dzieci bo chyba bym musiał sobie przypomnienie ustawiać gdzie które i o której jest.-mówi środkowy po czym pędzi w kierunku przedszkola. Tylko on mógł zapomnieć zabrać własnego dziecka z przedszkola i to trzeci raz. Blondynka miała niezły ubaw, ale gdyby to Andrzej zapomniał o Zuzi z całą pewnością do śmiechu by jej nie było i zabiłaby go wzrokiem. Miała nadzieję ,że przyjaciel choć trochę spoważnieje z chwilą zmiany stanu cywilnego bądź narodzinami dziecka ,aczkolwiek nic takiego nie widniało na horyzoncie. Dalej był tym samym i roztrzepanym Karolem, dokładnie jak te kilka lat temu. Niestety faceci chyba byli już tak zaprogramowani ,że z wiekiem bywało z nimi co raz to gorzej, zupełnie odwrotnie aniżeli powinno.
 -Gdzie Karol?-blondynka słyszy pytanie dobrze znanego głosu
 -Jak widzisz tu go nie ma.-odpowiada chłodno
 -Dlaczego taka jesteś?
 -Chyba doskonale znasz odpowiedź na to pytanie.-odpiera beznamiętnie
 -Jak mam cię przekona, że tego nie zrobiłem?-staje dosłownie na centymetry od niej spoglądając jej w oczy
 -Zamierzasz rozmawiać o tym na placu zabaw pełnym dzieci?-pyta go bez żadnych emocji na twarzy.
Żadne z nich nie poruszyło więcej tego tematu tego dnia. Siedzieli obok siebie jak zupełnie obcy sobie ludzie, którzy przypadkiem usiedli na jednej parkowej ławce. Tylko od czasu do czasu środkowy starał się jakkolwiek nawiązać kontakt z żoną, jednak dość nieskutecznie. Ta nie miała głębszej ochoty na rozmowę z nim bo doskonale wiedziała, że każda z nich zejdzie na dość drażliwy temat i zaczną się kłócić na oczach dzieci czy też Zuzi, która i tak wyjątkowo cierpiała na całej sprawie oglądając chłodne stosunki rodziców na co dzień. Nawet gdyby bardzo chciała nie umiała w tej chwili inaczej. Za każdym razem gdy patrzyła na swojego męża czuła ból. Gdy tylko pojawiał się w pobliżu w jej głowie zapalała się czerwona lampka. Nawet gdyby głowa chciała to serce kategorycznie zabraniało jej udawać, że wszystko było w porządku. Nic w jej aktualnym życiu nie było w porządku. Z pewnością gdyby nie fakt, że nosiła pod sercem ich drugie dziecko już dawno zaprzestała temu co obydwoje robili. Obydwoje właśnie ze względu na ciążę żyli pod jednym dachem. Teoretycznie wciąż byli razem, a tak naprawdę żyli osobno. Nie miała zielonego pojęcia jak i czy w ogóle wytrzyma to udawanie. Udawanie, że nic takiego się nie wydarzyło. Nie wiedziała czy stwarzanie pozorów szczęśliwego małżeństwa oczekującego na kolejne dziecko na dłuższą metę będzie w ogóle możliwe.
 -Oliwia proszę cię, porozmawiaj ze mną!-rzuca zupełnie zdesperowanym tonem głosu Wrona, gdy ta mija go bez słowa w domu
 -Jedynym o czym możemy rozmawiać to dzieci.-odpowiada mu chłodno
 -Nie mów tak.
 -A jak mam do cholery mówić?!-podnosi ton głosu- Mam tego wszystkiego dość. Dość tego udawania i stwarzania pozorów wspólnego życia kiedy tak naprawdę nas już nie ma.
 -Bo nie dasz nawet sobie nic powiedzieć, jakbyś już nas skreśliła!
 -A dziwisz mi się?-pyta go z kamiennym wyrazem twarzy- Gdybym to ja ci coś takiego zrobiła to w jednej chwili wypieprzyłbyś mnie za drzwi i złożył pozew o rozwód.
 -Skąd taka pewność?
 -A nie zrobiłbyś tego?-patrzy na niego by po chwili dodać- No właśnie.-kiwa głową- Jestem ciekawa ile damy radę wytrzymać w takim układzie, miesiąc, dwa, cztery?
 -Nie Oliwia, nie pozwolę ci na to.-wyprzedza jej myśl stanowczo kręcąc głową
 -Zrozum, mam tego dość.-mówi wzdychając- Nie potrafię spojrzeć na ciebie bez żadnych emocji, nie mówię już nawet o jakichkolwiek gestach. Nie potrafię ci tego wybaczyć, nie umiem zrozumieć dlaczego to zrobiłeś. Nie umiem na chwilę obecną z tobą być.-spuszcza wzrok- Więc albo ty się wyprowadzisz albo ja to zrobię.
 -Nie możesz tego zrobić.
 -Właśnie, że mogę.-mówi stanowczo
 -I jak ty to sobie wyobrażasz do cholery? Mamy córkę, jesteś w ciąży.-kręci głową z niedowierzaniem- Nie przespałem się z nią, dlaczego mi nie wierzysz?-pyta z nutą desperacji w głosie
 -Uwierzyłbyś na moim miejscu?
 -Nie wiem..-odpowiada cicho- Znamy się całe życie, dlaczego miałby kłamać?
 -Wygląda na to, że jednak chyba się nie znamy.-odwraca wzrok z trudem panując na emocjami
 -Przecież wiesz, że to nieprawda.-kręci głową- Proszę cię Oliwia, nie rób mi tego. Przecież mamy dzieci, za chwilę znowu będziemy rodzicami, kochamy się..
 -Co do tego ostatniego mam wątpliwości...-przełyka głośno ślinę
 -Doskonale wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.-broni się
 -Wygląda na to, że chyba już nie jestem.-mówi chłodno dodając- Odbierz, może to Jagoda.-rzuca słysząc dźwięk telefonu Wrony z którym ktoś usilnie starał się skontaktować i korzystając z okazji zniknęła z jego pola widzenia i zaszyła się w jednym z pokoi. Odizolowana od całego świata mogła w ciszy i samotności dać upust skumulowanym w swoim środku emocjom. Z pewnością wcale nie pomagały jej w tym buzujące w jej wnętrzu hormony sprawiające, że niemal codziennie miała niesamowite huśtawki nastrojów i płakać mogła niemal na zawołanie z byle powodu. Do tego mogła bez zahamowań zajadać smutki czym tylko jej się żywnie podobało, co z pewnością miało swoje plusy.
Nie wie nawet ile siedziała w samotności i ile trwało jej bicie się z myślami. Nie wie nawet kiedy z gorzkich żali wyrwało ją ciche płakanie Zuzi. Niemal natychmiast poderwała się do ratowania sytuacji, lecz po chwili płacz ustał i zamienił się w śmiech. Powstrzymała się, bo nie miała największej ochoty oglądać osoby tego, który zadał jej naprawdę spory ból. Jedyne czego chciała to obudzić się rano i dowiedzieć się, że to wszystko było złym snem. Dowiedzieć się, że to było tylko i wyłącznie wymysłem jej chorej wyobraźni. Zdecydowanie wiele by dała by wszystko było zupełnie tak jak dawniej. Oddałby dosłownie wszystko, choć zdawała sobie sprawę, że to było w zasadzie nierealne.
 -Nie bój się, po południu już nie będziesz musiała mnie oglądać skoro tak bardzo tego nie chcesz.-rzuca w kierunku blondynki kiedy w zupełnej ciszy konsumują śniadanie
 -Mówisz to bo chcesz wywołać u mnie jakieś wyrzuty sumienia czy coś w tym stylu?-gromi go wzrokiem
 -Interpretuj to jak tylko sobie chcesz.-wzrusza ramionami po czym wstaje od stołu i znika z jej pola widzenia.
Tak w zasadzie wyglądał niemal każdy poranek. Posiłek skonsumowany w absolutnej ciszy, standardowo zakończony gorzką wymianą zdań. W zasadzie tak właśnie wyglądał niemal każdy ich dzień. Każdy kolejny przebiegał wedle podobnego schematu. Każdy następny niemal niczym nie różnił się od poprzedniego. Czuła się jakby w kółko przeżywała dokładnie ten same dzień. Czuła się niemalże więźniem we własnym życiu. Miała ochotę wyjechać gdzieś daleko, z dala od wszystkich problemów i szarej, przytłaczającej rzeczywistości. Niestety, a może i stety nie mogła tego uczynić. Nie byli już tylko zwykłą parą, byli małżeństwem. Nie była beztroską dwudziestokilkuletnią kobietą bez żadnych zobowiązań, była matką i za chwilę miała zostać nią ponownie. Nie mogła uciec jak największy tchórz. Miała rodzinę, nie mogła myśleć tylko i wyłącznie o sobie. Musiałaś myśleć przede wszystkim jak matka, ale i też żona. Musiała brać pod uwagę przede wszystkim dobro własnego dziecka, choć w tym wypadku stwarzanie pozorów normalności z powodu dziecka nie miało możliwości powodzenia. Potrzebowała czasu. Potrzebowała chwili by jakkolwiek to wszystko sobie przemyśleć, bez żadnych emocji i podsycaniu sytuacji przez wszystkie codzienne kłótnie i chłód. Potrzebowała spojrzeć na to wszystko chłodną głową z boku. Zastanowić się nad tym czy oni, jako spójna całość jeszcze funkcjonowali, czy aby nie było już tylko wspomnienie cudownych, wspólnie spędzonych lat, które bezpowrotnie odeszły w niepamięć. Bo ostatnimi dniami w jej głowie rodziło się co raz więcej wątpliwości ku temu. Pomimo, że dalej kochała, nie potrafiła spojrzeć na niego i nie czuć dziwnego ukłucia gdzieś w piersi. Nie potrafiła spojrzeć na niego tak samo jak kiedyś. Za nic w świecie nie potrafiła tego uczynić.
 -Mamo?-dziwi się blondynka odbierając telefon od matki
 -Czy to takie dziwne, że matka dzwoni do własnej córki?-śmieje się kobieta
 -Po prostu dawno rozmawiałyśmy.-rzuca niepewnie zastanawiając się czy aby nie doszły ją słuchy o jej problemach z Wroną
 -To fakt kochanie, za rzadko rozmawiamy, nie wspomnę już o widywaniu.-mówi rodzicielka- Co u was słychać kochanie?
 -W porządku mamo.-gryzie się w język
 -Powiedzmy, że wierzę.-śmieje się-A jak ty się czujesz?
 -Bywało lepiej, aczkolwiek przyznam, że jest wyjątkowo spokojny.
 -Któreś musi być spokojniejsze.-zauważa- W zasadzie dzwonię w pewnej sprawie.
 -Mów.-rzuca blondynka przełykając głośno ślinę
 -Powiedz, macie jakieś plany na następny weekend?
 -W zasadzie to chyba nie.-odpowiada matce- Czemu pytasz?
 -Tak sobie pomyśleliśmy z ojcem, że może odwiedzimy nasze pociechy w tej wielkiej bełchatowskiej metropolii skoro one nie mają czasu odwiedzić staruszków.-odpowiada jej kobieta, a ona niemal natychmiast truchleje. Ostatnie czego w tej chwili potrzebowała to wizyta rodziców zupełnie nieświadomych tego co tak naprawdę działo się między nią, a Wroną. Już wystarczająco przeżyli ostatni raz kiedy dali sobie na wstrzymanie, chciała oszczędzić im niepotrzebnych nerwów i stresów.
 -Nie ma problemu.-odpowiada przygryzając ze stresu wargę
 -W takim razie widzimy się w sobotę słoneczko, mam nadzieję, że zastaniemy swoich zięciów bo ich to widujemy jeszcze rzadziej niż was.-mówi ze śmiechem
 -Mecz mają w niedzielę, więc chyba wam się tym razem poszczęści.
 -Nie zajmuję ci już czasu bo pewnie jesteś zajęta skarbie, do zobaczenia w weekend. Dbaj o siebie i o Andrzeja!-rzuca rozradowana
 -Dzięki mamo, ty też tam z tatą się trzymaj.-odpowiada wymuszając wesoły ton głosu, jakiego już dawno nie używała, może jedynie w kontaktach z Zuzią czy Karolem. Kompletnie nie miała pojęcia jak będzie wyglądało to spotkanie. Nie wiedziała czy wyjawić rodzicielom prawdę, czy raczej brnąć w kłamstwo i udawać, że między nimi wszytko było w najlepszym porządku? Nie miała zielonego pojęcia jak to rozegrać, jednak wiedziała jedną rzecz. Musiała tą nowiną podzielić się ze swoim małżonkiem z którym kontaktu nie miała przez ostatnie kilka dni odkąd opuścił ich dom. Zdobyła namiary na jego aktualne miejsce pomieszkiwania i chcąc nie chcąc udała się pod tenże adres. Nigdy nie była w tych okolicach Bełchatowa pomimo faktu, że pomieszkiwała tu już kilka dobrych lat, więc dość niepewnie czuła się stojąc na zupełnie obcym osiedlu czy klatce pukając do drzwi. Przez dłuższą chwilę nie spotkała żadnej reakcji, po użyciu dzwonka już miała odejść gdy usłyszała kobiecy głos oznajmujący, że za chwilę ktoś otworzy drzwi. Przez chwilę zdawało jej się, że postradała zmysły bo wydawało jej się, że usłyszała znajomy kobiecy głos, leczy gdy drzwi otworzyła atrakcyjna szatynka nie miała wszelkich wątpliwości.
 -Och, jesteś żoną Andrzeja?-rzuca wyraźnie zadowolona z siebie
 -Raczej nie jego matką.-wywraca oczami- Pomyliłam adresy?
 -Nie, skąd.-kręci głową- Ja wpadłam tylko na chwilę.
 -O tej porze?-pyta mając na uwadze to, że jej mąż nie należał do rannych ptaszków
 -Troszeczkę nam zeszło.-uśmiecha się triumfalnie, a w blondynce aż się gotuje i ma co najmniej ochotę wytargać ją za te długie czekoladowe włosy okraszone zbyt dużą ilością makijażu na twarzy.- Mam mu coś przekazać?
 -Myślę, że on nie potrzebuje adwokata, choć w sumie za chwilę może i będzie.-rzuca chłodno po czym odwraca się na pięcie i czym prędzej opuszcza osiedle. Nie zważając na wszelkie przepisy drogowe czym prędzej udaje się w kierunku mieszkania siostry pod której opieką zostawiła swoją pociechę.
 -Tak szybko?-dziwi się Maja na widok siostry
 -Tak wyszło.-wzrusza obojętnie ramionami
 -Porozmawialiście chociaż?
 -Nie musieliśmy.-kręci głową czując napływające do oczu łzy- Nie mamy już zupełnie o czym.
 -A co z rodzicami?
 -Nie mam zielonego pojęcia.-odpowiada siostrze zupełnie skołowana- Nie chcę go widzieć.
 -Co się stało?-marszczy brwi
 -Jagoda się stała. Znowu.-prycha żałośnie bo ma świadomość, że chyba właśnie nastąpił ich koniec. Sromotny koniec.

~*~
Mój komentarz odautorski będzie dziś znikomy bo nie jestem w stanie zbyt racjonalnie myśleć bo późno wróciłam z turnieju, do tego przyplątał się drobny i mało przyjemny uraz i jedyne na co mam ochotę w tym momencie to sen. Zostawiam Was z wypocinami, nie będę oceniać bo nie mam na to ani chęci, ani ochoty.
Miłego popołudnia i reszty dnia zwieńczonej pięknym zwycięstwem naszych panów!
Trzymajcie się ciepło,
wingspiker.

7 komentarzy:

  1. No nie, już miałam nadzieję, że coś się zmieni, że będzie dobrze, chociaż przez chwilę. Myślałam, że może jednak poprawi mi się humor. Ale myliłam się, jeszcze bardziej mnie to zdołowało.
    Rozdział jest smutny, zdecydowanie za smutny.
    Muszę to powiedzieć, oczywiście jest to tylko moje zdanie, ale te kłótnie są już męczące. Czy jeden rozdział nie może być od A do Z szczęśliwy?
    Zawsze widząc, że na pojawił się nowy rozdział mam nadzieję, że będzie trochę bardziej podnoszący na duchu, radosny, jakiś bardziej pozytywny. Ale nie, Oliwia musi być egoistką, wiecznie nieufającą Wronie. Szkoda mi go. Moim zdaniem nie zdradził żony.
    Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo eeej :D To kolejne opowiadanie, które mnie zachwyca! Piszesz zawaliste opowiadania, ale to pewnie juz wiesz, lubisz komplikowac, przez co my cxytelnicy przezywamy niekiedy zawaly serca itp.

    Ten rozdzial nie nalezal do najprzyjemniejszych, bo Oli mu nie wierzy, On sie wyprowadza, na koncu to spotkanie.. aj. W sumie to na te majcioszki mialam wytlumaczenie.. w koncu latwo jest podrzucic, ale teraz? No mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze i ze Oli&Wrona to nie definitywny koniec :))

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieeeeeeeeeeeeee! Oni muszą być razem i kropka! Rozdział fantastyczny.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ochotę ją zabić, za to, że niszczy ich małżenstwo, ich rodzinę, że odbiera dzieciom ojca, za to, że niszczy Oli.... A Andrzej to skur.... jeszcze sie z tą wywłoką spotyka... Idiota, Może jednak już nie kocha Oli, po co kłamie, ona nosi pod serem jego dziecko...
    Za duzo emocji.... Villia

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no, co ten Andrzej wyrabia. Albo inaczej co ta Jagoda wyprawia ?! Strasznie mnie denerwuje, to zbyt łagodnie powiedziane. Hmmm... Teraz to już sama nie wiem, co sądzić o tym, ale myślę, że to może być kolejna intryga z jej strony. Mam nadzieje, że związek Oli i Andrzeja jakoś to przetrwa...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra przyznam się, czytałam dwa dni temu, teraz wracam.
    A wiesz dlaczego dopiero po dwóch dniach jestem gotowa, żeby coś tutaj napisać? Dzieje się tak, gdyż jest tu za smutno. Płakać mi się chciało, jak skończyłam czytać, bo przecież w poprzednim na początku było bardzo dobrze, ale posypalo się i widzę, że staje się coraz gorzej :((
    Ja jednak usilnie dalej wierze, że to jakaś intryga, bo Andrzej nie byłby w stanie zdradzić Oliwii, jeśli jego słowa o miłości są prawdziwe, a są...
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nastempny?znalazłam to opowiadanie przez przypadek wczoraj i powiem że jest najlepsze jakie czytałam

    OdpowiedzUsuń