sobota, 7 czerwca 2014

Sprzeczność bonusowa: piąta.

Siedziała przez dłuższą chwilę nie potrafią wydobyć z siebie ani słowa. Była w szoku. Spodziewałaby się tu każdego, ale tylko nie jego. Nie pomyślałaby nawet ,że mógłby się pojawić jeszcze tego samego dnia. A jednak. Siedział naprzeciw niej ze skruszoną miną wyraźnie lustrując ją wzrokiem. Sama jego obecność była dla niej znakiem. Znakiem ,który powinien rozwiać jej wątpliwości.
 -Przepraszam.-wydusza z siebie spuszczając wzrok- Nie wiem czemu to zrobiłam. Zachowałam się jak jakaś histeryczka.
-Nie masz za co przepraszać.-odpowiada jej- To ja cię powinienem przeprosić.
-Przestańmy już wzajemnie się przepraszać bo zaczynamy się powtarzać Andrzej ,a tym samym daleko nie zajdziemy.-spogląda na niego ukradkiem i zauważa ,że nieprzerwanie jej się przypatruje
 -Jutro rano muszę wracać do Bełchatowa.-rzuca po chwili ciszy- Chciałbym.. chciałbym żebyście wróciły ze mną. Nie potrafię tak żyć Oliwia. Nie potrafię siedzieć w Bełchatowie z myślą ,że kiedy wrócę z treningi do domu was tam nie będzie. Nienawidzę wracać do pustego domu. Nie cierpię budzić się rano i nie widzieć cię obok. Nie potrafię znieść tej przytłaczającej ciszy jaka panuje dookoła mnie. Czuję się jakby ktoś mi zabrał ogromną cząstkę mnie samego. Czuję się jak skończony frajer ,że pozwoliłem na to wszystko. Nie potrafię bez was żyć, nie potrafię żyć bez ciebie.-bierze głęboki wdech- Proszę cię, spróbujmy jeszcze raz. Spróbujmy od nowa. Mamy o co walczyć, nie mówię tu już tylko o dzieciach, mówię o nas. Przecież się kochamy, prawda?-przesuwa się bliżej niej- Popatrz na mnie.-unosi jej podbródek ku górze- Kocham cię jak nikogo innego Oli. Kocham, i mogę ci to powtarzać codziennie milion razy byle tylko byś mi uwierzyła. Nie chcę dłużej bez ciebie żyć, bo moje życie nie ma sensu bez was. To wy jesteście całym moim światem i nic ani nikt tego nigdy nie zmienią.
 -Naprawdę tego chcesz?-pyta cicho
 -Jak niczego innego.-gładzi dłonią jej policzek- Nie chcę cię do niczego zmuszać, jeśli ty nie..
 -Kocham cię.-przerywa mu i przytula się do niego- Proszę cię, nie róbmy tego więcej. Nie pozwólmy na to by rutyna nas tak od siebie oddaliła bo następnym razem nie wytrzymam. Nie wytrzymam bez ciebie.-mówi blondynka chłonąc jego ciepło i bliskość niemal jak gąbka. Bardzo tego potrzebowała. Potrzebowała jego.
 -Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby tak się nie stało.-mówi ciepło tuląc ją do siebie- Tak bardzo mi cię brakowało Oli.
 -Mi ciebie też, okropnie.-odpowiada patrząc w jego oczy. W oczy w których znów widzi to samo ciepło. To samo uczucie. To samo szczęście. To, co chciała widzieć w nich codziennie. Uwierzyła. Uwierzyła w to ,że będzie jak dawniej. Że oni będą jak dawniej.
 -Powiesz mi chociaż ,który to miesiąc?-pyta po dłuższej chwili
 -Koniec drugiego.-odpowiada blondynka, a on wykonuje gest ,który zupełnie ją zaskakuje i jednocześnie rozczula. Kładzie swoją ogromną dłoń na jej jeszcze niewidocznym brzuszku i delikatnie go gładzi. Potem spogląda głęboko w jej oczy swoim przeszywającym błękitnym spojrzeniem by po chwili z największą delikatnością kosztuje jej malinowych ust. Z początku całuje delikatnie, jakby bojąc się ,że ją speszy swoim czynem. Dopiero potem, gdy ta ani myślała to zrobić jego pocałunek zmienia się w co raz to bardziej zachłanny i co raz bardziej namiętny. Dopiero po dłuższej chwili gdy przerywa tą czynność opiera swoją głowę o jej wpatrując się w nią wzrokiem pełnym uczucia. Delikatnie gładzi jej policzek kciukiem po czym powtórnie składa delikatny pocałunek.
 -Proszę cię, powiedz ,że jutro nie wracam sam do Bełchatowa.
 -A nie wracasz z Wojtkiem?-uśmiecha się delikatnie blondynka
 -On wraca z Majką.-odpowiada mrużąc oczy- Wkręcasz mnie ,prawda?
 -A wyglądam?-przechyla głowę na bok
 -Wiesz ,że jestem facetem i oczekuję prostych odpowiedzi ,więc przestań przyprawiać mnie o zawał.
 -Posprzątałeś chociaż?-pyta blondynka ,a na jego twarzy jawi się momentalnie szeroki uśmiech. Nie musiała mówić więcej. To wystarczyło w zupełności by wiedział ,że mieli drugą szansę. Szansę ,którą musieli wykorzystać najlepiej jak potrafili, bo kolejna taka mogła się nie przydarzyć. Niemal pewne było ,że obydwoje tym razem zrobią absolutnie wszystko by jej nie zmarnować. Zrobią wszystko by ta wielka miłość o której im wszyscy mówili od dawna nie umarła śmiercią naturalną zduszona przez szarą rzeczywistość.
 -Kochanie, jesteś pewna?-pyta jej matka
 -Może nie w stu procentach, ale musimy spróbować jeszcze raz mamo.-odpowiada jej- To być może ostatnia szansa na to żeby było jak dawniej.
 -Będę trzymać za was kciuki.-uśmiecha się po czym ściska córkę ,a następnie wnuczkę i oddaje je pojawiającemu się po chwili siatkarzowi. Gdyby ktoś z boku popatrzył na tą dwójkę mógł z pewnością stwierdzić ,że to dopiero początki ich związku. Dlaczego? Bo zachowywali się jak zakochane nastolatki. Spoglądali na siebie kątem oka i peszyli się pod wzrokiem tego drugiego. Obdarowywali się ciepłymi uśmiechami czy też zamieniali drobne, nawet najbardziej błahe słowa.
 -Dopiero wróciłaś, już pracujesz?-słyszy za sobą dobrze znany męski głos ,gdy przegląda zgromadzoną na koncie pocztę
 -Muszę sprawdzić parę rzeczy, jednak trochę mnie nie było.-odpowiada spoglądając na niego. Przez chwilę tkwią w nieprzyzwoitej ciszy, nie bardzo wiedząc co też powiedzieć.-Zuzia zasnęła?
 -W zasadzie nie musiałem jej nawet usypiać bo ledwo ją położyłem, a już spała.-odpiera nieprzerwanie obdarzają ją swoim błękitnym spojrzeniem- Długo ci to zajmie?
 -Nie mam pojęcia, myślę ,że dobrych kilka minut na pewno.-odpowiada mu
 -Jak skończysz to..
 -Przyjdę.-przerywa mu doskonale wiedząc co ma na myśli na co on kiwa z uśmiechem głową i znika z jej pola widzenia. Ona w ekspresowym tempie zabiera się za sprawdzanie wszelkich zaległości ,których przez te kilka dni uzbierała się cała masa. Jak też się spodziewała zajmuje jej to o wiele więcej czasu niż kilka minut i spędza nad tym grubo ponad czterdzieści minut. Kiedy kończy zamyka laptop i bierze głęboki wdech, po czym udaje się ku salonowi.
 -Trochę mi zeszło.-rzuca
 -Może troszeczkę.-uśmiecha się przesuwając się i wyraźnie robiąc jej miejsce obok siebie. Ta dopiero po chwili dość niepewnie zajmuje miejsce obok niego. Niemal od razu stara się przywieść w pamięci kiedy ostatnio spędzili razem wieczór. Kiedy ostatnio ich wspólny dzień nie zakończył się kłótnią czy zupełną ciszą pomiędzy nimi. Kiedy ostatnio wspólnie spędzane wieczory były ich codziennością? W pierwszej chwili za żadne skarby nie potrafiła dokładnie określić. Dopiero po dłuższym namyśle doszła do wniosku ,że po raz ostatni między nimi było tak ponad trzy miesiące temu. Ponad dziewięćdziesiąt dni temu bez żadnych skrępowań siedzieli wtuleni w siebie niczym para zakochanych nastolatków nie opierając się przed okazywaniem sobie tego ,że naprawdę wiele dla siebie znaczą. Te dwanaście tygodni wiele zmieniło w ich życiu. Była to niewątpliwie burza, jak nie tornado ,które z pewnością zebrało spore żniwa. Pytaniem było teraz to czy powoli znad chmur zaczyna widnieć słońce? Czy pierwsze promienie słoneczne zaczynając widnieć na horyzoncie? Wszystko wskazywało ,że po tej burzy powoli pojawiało się słońce. Słońce na które obydwoje tak bardzo czekali.
 -Myślę ,że to będzie chłopak.
 -Dlaczego?-dziwi się blondynka
 -Po prostu mam takie przeczucia, przy Zuzi się nie pomyliłem.-odpowiada jej
 -Po prostu masz dość bab w dom.-śmieje się cicho
 -Moglibyśmy i mieć same córki byle tylko byśmy byli ze sobą szczęśliwi.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze- Naprawdę mi na tobie zależy.
 -Wiem to.-mówi blondynka unosząc wzrok- Mnie też zależy.
 -Nie róbmy już tego sobie więcej. Nie dajmy się rutynie.-odpowiada jej przesuwając się zdecydowanie bliżej niej, a ona spogląda na niego nieśmiało i kiwa nieznacznie twierdząco głową. Patrzą na siebie przez dłuższą chwilę nie wypowiadając ani słowa. Wymieniają się jedynie spojrzeniami i dość nieśmiałymi uśmiechami. Chwilę tą przerywa mi dopiero córka domagająca się uwagi rodziców. Blondynka podrywa się na równe nogi jednak jej ukochany zdecydowanie ją uprzedza. Dopiero po kilku dłuższych minutach jej cichy płacz i kwękanie ustają i Wrona powraca na wcześniej zajmowane miejsce. W zasadzie wieczór ten wygląda jak te za którymi obydwoje tak bardzo tęsknili. Choć może nie było idealnie bo momentami zachowywali się jak speszone nastolatki to zdecydowanie brakowało im swojego towarzystwa. Zdecydowanie brakowało im bliskości tego drugiego. Obydwoje chcieli by tak właśnie było zawsze. By zawsze już mieli dla siebie czas. By nie mijali się w drzwiach bez żadnego słowa. By jedynym tematem ich wspólnych rozmów nie była tylko ich córka. By znów byli tą samą Oliwią i Andrzejem co jeszcze kilka miesięcy temu. By znów to co ich łączyło odżyło i na dobre zadomowiło się w ich codzienności. I co najważniejsze, nie dać się powtórnie przemóc rutynie. Nie pozwolić na to by znów znaleźli się nad przepaścią ,a co gorsza, wpadli wprost w nią.
 -Pani Wrona?-blondynka słyszy swoje nazwisko wyczytywane przez pielęgniarkę i tym samym oznajmiającej ,że nadeszła jej kolej na wizytę. Ostatni raz rozgląda się po poczekalni w nadziei na odnalezienie wzrokiem swojego męża, który obiegał towarzyszyć jej na wizycie podczas ,której mieli poznać płeć swojego drugiego dziecka. Zrezygnowana podnosi się z zajmowanego miejsca i kieruje się ku drzwiom do gabinetu. Niemal w ostatniej chwili słyszy głos swojego ukochanego ,którego ma ochotę co najmniej zamordować za to jego spóźnialstwo po czym zajmują miejsca przez panią doktor. Po krótkiej rozmowie na temat jej samopoczucia i tym podobnych przechodzą do badania. Lekarka wodzi głowicą po jej już delikatnie zaokrąglonym brzuchu uwagę skupiającą na ekranie. Z resztą z nie mniejszą dokładnością przygląda się temu środkowy ściskający dłoń blondynki.
 -Z maluszkiem wszystko w jak najlepszym porządku.-mówi kobieta- Rozumiem ,że chcecie państwo poznać płeć?
 -Tylko niech pani mi nie mówi ,że to kolejna córka.-śmieje się się Wrona
 -Nie mówię.-uśmiecha się lekarka- To chłopiec, gratuluję.
Nie miała specjalnych wymaga co do płci malucha, jedyne czego chciała to tego by było zupełnie zdrowe. I choć jej mąż zapewniał ją ,że twierdzi dokładnie tak samo to doskonale widziała tą nieopisaną radość ,gdy lekarka powiedziała ,że to będzie chłopiec. Choć tego tak do końca głośno nie mówił to jak każdy facet marzył o tym by mieć syna. W końcu to było jednym z trzech podstawowych celów w życiu każdego mężczyzny, a jemu brakowało do ich całkowitego wypełnienia tegoż ostatniego.
Następne dni minęły nader spokojnie i wydawać się mogło ,że dosłownie wszystko wróciło między tą dwójką do normy. On tradycyjnie już poświęcał się swojej wielkiej pasji jaką była siatkówka, a ona każdego kolejnego dnia mogła obserwować jak jej ciało się zmienia pod wpływem błogosławionego stanu i ich pociecha dawała co raz to o sobie znać. Jednymi słowy wszystko było jak dawniej, a przynajmniej tak się im wydawało.
 -Zastałam Andrzeja?-pyta ze słodkim uśmiechem przylepionym do twarzy dokładnie ta sama szatynka ,która usilnie starała się zabiegać o jego uwagę
 -Jest na spacerze z dzieckiem.-odpowiadasz chłodno nie mając zielonego pojęcia czego chciała- A pani to?
 -Jagoda Zielińska, oficer prasowy Skry, pracujemy z Andrzejem.
 -Pracujemy to chyba za dużo powiedziane.-odpowiadasz z przekąsem- Mogę wiedzieć po co pani przyszła?
 -Przypomniało mi się ,że coś ostatnio zostawiłam.
 -Słucham?-dziwi się
 -Niech pani spyta męża czy aby przypadkiem tego nie znalazł ,zależy mi na tym.-odpowiada z parszywym uśmieszkiem
 -Spytam.-uśmiecha się ironicznie blondynka po czym zamyka jej drzwi tuż przed nosem z niemałym trzaskiem. Stoi przez dłuższa chwilę na środku korytarza bezruchu zastanawiając się o co też jej chodziło. Po dłuższej chwili bezowocnej dedukcji nie zamierzając zaprzątać sobie głowy tą pustą panną zabiera się za małe porządki domowe. Wyjmuje mokre rzeczy z pralki po czym wrzuca je do kosza i udaje się na taras by rozwiesić rzeczy tym samym korzystając z ostatnich ciepłych dni. Z pewnością po zakończeniu tejże czynności z niecierpliwością wyczekiwałaby powrotu Andrzeja z ich pociechą gdyby nie jeden mały szczegół. Szczegół ,który pasował idealnie do zagłostki jaką sprawiła jej swoją wizytą szatynka. Pewien wściekle różowy i koronkowy szczegół ,który z całą pewnością nie należał do jej samej. Nie wiedziała czy była w tej chwili bardziej wściekła na niego czy miała ochotę się rozpłakać. Chyba wszystko po trochu. Dopiero po godzinie usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i do domu niemal w tej samej chwili wpadł piskliwy głosik Zuzi. Blondynka z nieco wymuszonym uśmiechem wysłuchała mało poskładanej wypowiedzi ich córki ,która dzieliła się wrażeniami ze spaceru z tatą.
 -Dobrze się czujesz?-pyta środkowy ówcześnie całując ją w policzek i widząc brak jakiejkolwiek reakcji z jej strony
 -Wyśmienicie.-odpowiada ironicznie
 -Jak wychodziliśmy byłaś raczej w dobrym humorze.-zauważa
 -No właśnie, byłam.-mówi wyraźnie akcentując ostatnie słowo
 -O co chodzi?-pyta zupełnie nie rozumiejąc jej zachowania
 -O pewną długonogą szatynkę o mało inteligentnym wyrazie twarzy.
 -To znaczy?
 -Zaraz ci przypomnę.-odpowiada po czym po chwili wraca z tym, czego zdecydowanie wolałaby nie znaleźć
 -Co to?-mruży oczy
 -To chyba ja powinnam pytać ciebie.-mówi wyraźnie zła
 -Nie rozumiem.-mówi wyglądając na zupełnie zdezorientowanego
 -A mnie się wydaje ,że rozumiesz i to doskonale.-rzuca wściekła- Jak długo to trwa? Jak długo mnie okłamywałeś?
 -Słucham?!
 -To ,że jestem w ciąży nie oznacza ,że mam sklerozę i możesz robić ze mnie idiotkę!-podnosi głos
 -Ty chyba nie myślisz ,że..
 -A co mam myśleć?-spogląda na niego żałośnie- Nie dotykaj mnie!-niemal krzyczy ,gdy ten zbliża się do niej
 -Oliwia, to nie jest tak, ja nie mam zielonego pojęcia skąd to się tu wzięło.-próbuje się bronić
 -Nie wierzę ci, rozumiesz? Nie wierzę..-ledwo panuje nad tym by nie wybuchnąć płaczem
 -Oliwia..
 -Ja nie chcę tego słuchać.-odwraca się od niego czując pojedynczą łzę spływającą po policzku
 -Nie zrobiłem tego. Nie zdradziłem cię.
 -Powiedz, jak mam ci wierzyć? No jak?!-pociąga żałośnie nosem- No właśnie.-odpowiada widząc brak reakcji z jego strony.

~*~
spieprzyłamspieprzyłamspieprzyłam
No comment. To chyba najlepszy komentarz do tego co tam na górze się znajduje. Namieszałam. Wszystko bez ładu i składu. Dziękuję. do widzenia
Poczucie beznadziejności sięgnęło zenitu. Wakacje i jakaś dłuższa wena mile widziana.
Następny dopiero jak wrócę z turnieju, czyli pewnie bliżej niedzieli.
Trzymajcie się.
wingspiker

Następny będzie lepszy, obiecuję!

8 komentarzy:

  1. A już było dobrze, a tu przyszła ta lafirynda i wszystko zepsuła. Nie zdziwiłabym się, gdyby specjalnie podrzuciła ten stanik. Co za kretynka, naprawdę. Co jej to da? Andrzej i tak do niej nie poleci. Wierzę, że Wrona nie zdradził Oli. Przecież jest w niej tak zakochany, nie byłby w stanie.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, to niemożliwe. Przecież Andrzej jej nie zdradził! Wszystko im się układało, ale ta małpa znowu przylazła. Co do samego rozdziału-świetny. Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. było tak cudownie, wspaniale, pięknie, a na koniec musiała przyleźć tak lalunia, ech, nie cierpię jej
    a propos
    to chyba nie potrafisz przeżyć bez mieszania, co? xd ale za to właśnie cię uwielbiamy <3
    nie oceniaj się tak krytycznie, mi rozdział bardzo się spodobał, nie znalazłam żadnych błędów, wszystko spójnie, logicznie, a do tego............... WSPANIAŁE XD <3
    więc nie marudź, bo udał ci się rozdział :)
    czekam na cd i pozdrawiam oraz życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No jejku... czytam początek, szczerze się jak głupia do laptopa, a końcówka? Dlaczego znowu wszystko się komplikuje? Myślę, że ta idiotka to specjalnie tam podłożyła. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni. Andrzej kocha Oli i nigdy by jej nie zdradził.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak?! No jak mogłaś znowu tak zamieszać?! Ah Ty.. Nie dasz biednym Wronom nawet chwili wytchnienia. Coś czuję, że ta tępa idiotka sama jakoś to podrzuciła czy coś, bo przecież w innym wypadku Andrzej nie starał by się tak bardzo, prawda?

    Czekam na Twą wenę, a wraz z nią kolejny rozdział :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Następny będzie... nie lepszy. Bo ten jest świetny. Tylko może trochę bardziej optymistyczny? Już było tak dobrze i nagle się zamieszało... :(
    Ja też mam wrażenie, że to nieinteligetne coś podrzuciło ten mały, różowy szczegół do domu Oli i Andrzeja.
    do następnego, pozdrowienia :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Za wiele się zmienia, tyle powiem na początku.
    Nie potrafię wytłumaczyć sobie w jakich okolicznościach, jak mniemam, ta bielizna lub jej część znalazła się u Andrzeja. Nie potrafię, ale jednak nie dopuszczę do siebie informacji, że zdradził od Oliwię. Nie dopuszczę, bo wierze, że to jakiś chory podstęp. To musi być podstęp.
    Teraz tak cholernie mocno boję się o Oli ale i o tego maleńkiego chłopca, którego nosi pod sercem.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń