-Kochasz go?-pyta po wysłuchaniu całej historii
-Jak nikogo innego.
-Nie podejmę za ciebie decyzji Oli, ale musisz wiedzieć ,że życie z siatkarzem nie należy do najłatwiejszych. O tyle u nas odległość nie jest tak duża, bo Warszawa i Bełchatów to jest nic w porównaniu z Berlinem i Bełchatowem. To co już zrobisz to jest twoja gestia, ale wiedz jedno. Jeśli znowu wyjedziesz stracisz go na zawsze i złamiesz doszczętnie serce.-mówi spokojnie- On cię naprawdę kocha i świata poza tobą nie widzi. Nie rób mu tego kolejny raz. Może i tego ci nie powiedział, ale przez te pięć lat kiedy cię nie było naprawdę nie potrafił się pozbierać. Dopiero teraz widać ,że odżył. Jesteś dla niego wszystkim.
-On też jest dla mnie cholernie ważny i nie chcę go zostawiać po raz kolejny.-wzdycha
-No to chyba już masz odpowiedź.-uśmiecha się- A tak między nami to widać ,że bardzo cię kocha.
-A ja jego i chyba nie potrafiłabym mu tego zrobić, znowu uciec. Sama bym tego nie zniosła, skoro nawet teraz, gdy widujemy się co kilka tygodni nie potrafię ani przez chwilę o nim nie myśleć.
-Aż miło na was patrzeć, na takich szczęśliwych.-mówi- Obstawialiśmy tylko z Karolem kiedy to nastąpi.-chichocze
-To fakt, trochę nam to rzeczywiście zajęło.-wtóruje jej blondynka
-Lepiej późno niż wcale, choć nie powiem, żadne z nas nie trafiło w długość.
-A ile obstawialiście?
-Ja trzy lata, Karol .. osiem.
-Osiem?-wybucha śmiechem
-Mam nadzieję ,że nie karzecie nam tyle czekać.
-Na co?-mruży oczy
-Jak to na co, na weselicho!-rzuca wesoło
-Dopiero się zeszliśmy, wszystko po kolei.-studzi jej zapał. Musiała jednak przyznać ,że kłosowa małżonka zdecydowanie jej pomogła. Pomogła w podjęciu decyzji którą w zasadzie podjęła już w chwili, gdy otrzymała propozycję. Za nic w świecie nie zamierzała wyjeżdżać. Choć z pewnością, z zawodowego punktu widzenia taka okazja mogła się nigdy już nie powtórzyć, ale serce tym razem wygrało spór z rozumem. Niepodważalnie kochała go i nie potrafiła by go zostawić po raz kolejny. Teraz była tego w stu procentach pewna. Była dla niej wszystkim. Był jej całym światem. Wystarczająco już go zraniła do tej pory poprzez swoje czyny. Wystarczająco obydwoje już się wycierpieli egzystując osobnie. Nie chciała go tracić. Chciała być obok niego, gdy tylko będzie jej potrzebował i na odwrót.
-Musimy się chyba częściej spotykać moja droga.-rzuca na pożegnaniu
-Jestem jak najbardziej za!
-W takim razie jesteśmy w kontakcie i mam nadzieję ,że wybiłam ci Berlin z głowy.-unosi kąciki ust delikatnie ku górze
-Zdecydowanie.-odpowiada blondynka- Tak czy siak będę musiała mu o tym wyjeździe powiedzieć.
Dopiero po chwili rozmowy dostrzega znajomą sylwetką w oddali. Widzi jak bacznie im się przygląda. Dopiero gdy żegna się z Olą rusza w jej kierunku.
-Wyjeżdżasz? Kurde Oliwia, obiecałaś!-rzuca oburzony- Niech się Wrona tylko dowie to jedyne gdzie pojedziesz to w jedną stronę do Bełchatowa!-mówi nie pozwalając jej dojść do słowa
-Karol!
-Nie, teraz ja mówię!-rzuca zły- Choćbym miał ci zabarykadować drzwi to ci za cholerę nie pozwolę wyjechać. Tym bardziej Andrzej. Po moim kurwa trupie!-fuczy po czym po czym szybko znika z jej pola widzenia, nie reagując nawet na nawoływania. Z prędkością światła zniknął z galerii handlowej i przepadł na parkingu. Obawiała się tego, co musiał usłyszeć. A co gorsza, co powie Wronie. Za wszelką cenę próbowała się dodzwonić do Kłosa, jednak bezskutecznie. Jak zwykle źle usłyszał i z całą pewnością dzięki niemu na dzień dobry dostanie kłótnię i wyrzuty od Wrony. Było to nieuniknione, bo także nie odbierał telefonu. Nie pomagał jej także fakt niezbyt dobrego samopoczucia przez co w zasadzie ledwo doczołgała się do domu. Niemal natychmiast wzięła jakieś lekarstwa i wyłożyła się na kanapie w salonie. Jak zwykle o tejże porze w domu prócz niej, nikogo nie było. Nie minęło dziesięć minut, a dobiegło ją pukanie do drzwi. Jakimś cudem zdołała się podnieść i powędrować w kierunku drzwi. Jak też się spodziewała, stał w nich Wrona z dość niewyraźnym wyrazem twarzy.
-Masz mi może coś do powiedzenia?-pyta oschle
-Cokolwiek powiedział ci Karol, wcale się nigdzie nie wybieram.-wydusza z siebie
-Słyszałem co innego.-warczy
-Nie wiesz jaki jest Karol? Jak zwykle coś źle usłyszy ,a potem robi burdel.-mówi kierując się w kierunku salonu, lecz po chwili się zatrzymuje. Robi jej się dziwnie słabo. Oddech zdecydowanie przyśpiesza, a do tego dociera do niej co drugie słowo. Nie wie nawet kiedy Andrzej stoi tuż obok niej i gorliwie coś do niej mówi. Właściwie nie wie kiedy traci kontakt z rzeczywistością.
Siatkarz nerwowo przechadza się po szpitalnym korytarzu, w oczekiwaniu na jakiekolwiek wieści. Oczywiście jak to bywa w takich sytuacjach, nie jest żadną rodziną i nie może dowiedzieć się w zasadzie niczego, prócz tego ,że to nic poważnego. Dopiero rodzicielka Kwiecińskiej mogła czegokolwiek się dowiedzieć.
-Witam, jestem doktor Borowski, przyjmowałem panią.-rzuca lekarz gdy blondynka otwiera oczy- Jest pani w szpitalu i z pewnością chciałaby pani znać powód.
-Jak najbardziej.-chrypi
-Zauważyła pani ostatnio jakieś zmiany w swoim organizmie?-pyta spokojnie
-Ostatnio byłam trochę zmęczona, ale to z pewnością dlatego ,że miałam ogrom pracy i mało sypiałam.
-I tylko tyle, nic więcej?-pyta
-W zasadzie to chyba nie.-kręci głową
-Kiedy ostatni raz miała pani menstruację?
-W zeszłym miesiącu.-odpowiada drżącym głosem, jak gdyby powoli łapiąc co było przyczyną zasłabnięcia- Chce pan powiedzieć ,że..
-Dokładnie to chcę powiedzieć.
-Nie wierzę. To nie może być prawda.-mówi łamanym głosem chowając twarz w dłoniach
-To koniec drugiego miesiąca.-odpowiada nie zważając na jej lament- Utrata przytomności była spowodowana przemęczeniem. Musi pani teraz o wiele bardziej się szanować, tym bardziej ,że nie chodzi już tylko i wyłącznie o panią.-delikatnie się uśmiecha- Zostawię panią samą.
Siedzi przez chwilę w dłuższym szoku nie mogą pozbierać myśli. W życiu nie pomyślałaby ,że może być w ciąży. Ani przez moment nie przeszło jej to przez myśl. Z tego wszystkiego wyrwała ją matka zajmująca krzesełko tuż obok. Patrzyła na nią wzrokiem pełnym litości i matczynej miłości.
-Mamo... ja jestem.. w ciąży.-chlipie
-Lekarz mi powiedział skarbie.-mówi spokojnie starając się ją uspokoić- Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
-Miałam tyle planów, przecież ja sobie nie poradzę.-mówi pociągając nosem
-Nie jesteś przecież sama słoneczko. Masz nas, ale przede wszystkim też Andrzeja.
-Przecież on mnie znienawidzi.
-On cię kocha i jestem pewna ,że tego nie zrobi.-mówi gładząc dłonią jej policzek- Myślę ,że to on powinien tu siedzieć, nie ja.
-On jeszcze nie wie?-pyta
-Sądzę ,że powinien się tego dowiedzieć od ciebie.
Przytula ją po czym wychodzi, posyłając jej krzepiący uśmiech. Nie mija chwila, a do sali wchodzi wyraźnie zaniepokojony środkowy. Dość niepewnie siada obok niej. Przez dłuższą chwilę tkwią w milczeniu. Wtedy blondynka walczy ze sobą żeby nie wybuchnąć płaczem. Tu mogła zaobserwować jeden z wielu objawów swojego stanu, buzujące hormony.
-Powiesz mi, co ci jest?-przerywa wreszcie ciszę, świdrując ją spojrzeniem
-Andrzej, ja.. nie wiem jak mam ci to powiedzieć.-mówi z trudem powstrzymując łzy
-Najlepiej prosto z mostu.-wzrusza ramionami
-Wiesz co było blisko trzy miesiące temu.
-Nie wiem, wesele Karola?
-A podczas niego?-ciągnie
-No zależy o co pytasz.-drapie się po karku wyraźnie zakłopotany
-O nas.-odpowiada stanowczo pociągając nosem
-No.. my.. eee.. przespaliśmy się ze sobą.
-Właśnie.-pociąga nosem- Jestem w ciąży.
-Co?!-patrzy na nią zupełnie zszokowany i absolutnie zastrzelony tą informacją. Wypuszcza głośno powietrze z ust i siedzi przez dłuższą chwilę z twarzą schowaną w dłonie.
-Powiedz coś.-mówi blondynka cicho- Nie wiem, na przykład ,że mnie nienawidzisz? Wolę to niż milczenie.
-Po prostu jestem w szoku.-wydusza z siebie
-A myślisz ,że ja nie?!-podnosi ton głosu- To ja jestem w ciąży, nie ty. To ja muszę teraz wszystko rzucić i zostałam z tym wszystkim obarczona.
-Naprawdę masz mnie za takiego? Myślisz ,że cię zostawię w takiej chwili?!-mówi z wyraźną pretensja w głosie
-Kilka godzin temu bazując na tym co powiedział ci przygłupawy przyjaciel wpadłeś do mnie drąc się na mnie ,że cię oszukałam i nic nie powiedziała o tym ,że wyjeżdżam!-odpowiada mu- Chyba już ci coś powiedziałam na ten temat, nigdzie, ale to nigdzie się nie wybieram. Na pewno nie teraz po tym czego się dowiedziałam.
-Czyli chciałaś pojechać?
-Od razu kiedy dostałam tą propozycję powiedziałam ,że nie chcę wyjeżdżać.-mów starając się uspokoić nerwy- A wiesz dlaczego? Bo cię kurwa kocham i nie potrafiłabym ci tego i sobie znowu zrobić.
-Więc dlaczego sądzisz ,że mógłbym cię znienawidzić?
-Bo jak Majka rzuciła temat dzieci nie wyglądałeś na zbyt optymistycznie nastawionego na ten temat.
-A dziwisz mi się? Dopiero co do siebie wróciliśmy, nie myślałem nawet o tym o czym Karol mi truje od ładnych paru lat, co mówić o dziecku.-rzuca Wrona- Może i jestem zupełnie zszokowany tym faktem bo w życiu bym się tego nie spodziewał, ale kocham cię najbardziej na świecie Oli i tak samo będę kochał to maleństwo.-mówi delikatnie się uśmiechając i siadając tuż obok niej- Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie i nic, ani nikt tego nie zmieni. Chociaż w tej chwili to obydwoje jesteście.-uśmiecha się
-Jesteś pewien?
-Jak niczego innego na świecie.-mówi ciepło- Chce się z tobą zestarzeć i patrzeć jak ten szkrab rośnie.-mówi po czym wykonuje coś co absolutnie ją urzeka i niemalże doprowadza do płaczu. Kładzie rękę na jej jeszcze nie widocznym brzuszku po czym składa czuły pocałunek na jej ustach.-Proszę cię nie płacz.
-Ale to ze szczęścia.-szepcze zagłębiając się w jego ramionach
-Mam nadzieję ,że to będzie chłopak, bo ja to będzie dziewczyna i odziedziczy urodę po tobie to będę musiał kupić sobie wiatrówkę.-śmieje się
-Teraz się śmiejesz, a przed chwilą miałeś wzrok jakbyś chciał kogoś co najmniej zabić.
-Nie tylko kobieta zmienną jest.-cmoka ją w czubek głowy- Kocham cię.
-Ja ciebie też.-odpowiada mu po czym wtula się w jego ramiona.
Jeszcze kilka chwil temu wiadomość o ciąży była dla niej końcem świata. Była przekreślaniem kariery zawodowej i wszelkich innych planów. Tak teraz była najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie myślała o tym co będzie, delektowała się chwilą. Napawała się tym ,że ma swoje największe szczęście przy sobie, a drugie z nich nosiła pod swoim sercem i miało wywrócić ich świat do góry nogami za blisko pół roku. Choć okropnie się tego wszystkiego bała była aż nadto spokojna. Chociaż przerażało ją nocne karmienie, wstawanie o nieludzkiej porze, zmienianie pieluch, to ,że nie ma żadnego pojęcia o opiece nad dziećmi, to odrzucała te myśli na dalszy plan. Miała przy sobie Andrzeja i wiedziała ,że jakoś sobie poradzą. Wiedziała ,że metodą prób i błędów nauczą się wszystkiego. Pomimo tego ,że dopiero ich drogi ponownie się zeszły i ponownie uczyli się na nowo siebie. Uczyli się żyć razem w przyśpieszonym tempie, bo czas wyjątkowo działał na ich niekorzyść w tym przypadku. Jednak byli w tym wszystkim razem i wspólnie stawiali czoła wszelkim przeciwnościom losu.
-Karol dzisiaj stwierdził ,że będzie najcudowniejszym wujkiem świata, za to mnie skwitował wręcz przeciwnie.-rzuca gdy wraca z treningu i siada obok blondynki- Stwierdził ,że ze mnie to dupa nie ojciec będzie. Co jeśli ma rację?
-Sądzisz ,że dałabym ci być ojcem do dupy? Że my damy?-gładzi swój już dość widoczny brzuszek
-Wątpliwe.-uśmiecha się- Ale naprawdę się boję. Jestem zupełnie zielony w tych sprawach.
-A myślisz ,że ja się nie boję? To ,że przeczytam masę książek i poradników nie czyni ze mnie eksperta.-mówi ze stoickimi spokojem- Każdy musi to przejść, założę się ,że nasi rodzice wcale nie mieli lepiej. Jakoś sobie poradzimy. My byśmy nie dali rady?-uśmiecha się
-Skoro Włodi sobie daje.-wzrusza ramionami
-Będziesz cudownym ojcem.
-A ty cudowną matką.-unosi kąciki ust ku górze, by po chwili złożyć czuły pocałunek na jej ustach
-Już się nie boisz ,że mnie uszkodzisz?-chichocze blondynka
-Sama mówiłaś ,że to niemożliwe.-szczerzy się
-No wiesz, może jednak?-śmieje się
-Zaryzykuję.-obdarza ją mokrymi pocałunkami na szyi
-Co z ciebie za ojciec ryzykując zdrowiem własnej córki?
-Następny będzie syn.
-Syn?-unosi brew ku górze w geście rozbawienia
-Nad tym popracujemy.-uśmiecha się
-Pamiętaj ,że nie jesteśmy małżeństwem..
-I nie musisz się ze mną we wszystkim zgadzać i te inne, tak wiem!-rzuca rozbawiony- Ale jesteś moją najcudowniejszą narzeczoną.-cmoka ją
-I najgrubszą!
-Kochanie, jesteś w ciąży, to chyba normalne ,że się tyje.
-Ale aż tyle?-krzywi się- Będę to zrzucać potem całe życie. Wszystko twoja wina Wrona!-dźga go w bok
-Moja?-śmieje się siatkarz
-Owszem, twoja.-wytyka język w jego stronę- Nie zmienia to jednak faktu ,że jesteś najbardziej nadopiekuńczym przyszłym tatusiem na świecie!
-Po prostu się o ciebie troszczę mała.-obejmuje ją
-A mnie to się zdecydowanie podoba.-mruczy
-Nie wątpię.-prycha- Wykorzystujesz mnie jak tylko możesz.
-Sam się dajesz.-zauważa
-Bo nie umiem ci odmówić, a ty to skrzętnie wykorzystujesz
-Ponieważ mogę.-składa pocałunek na jego ustach
-A ja jestem nieasertywny.
-Mnie to się w tobie podoba.-uśmiecha się szeroko przeczesując jego przydługie włosy
-Tylko to?-uśmiecha się zalotnie
-Och, zdecydowanie więcej panie Wrona.-mruczy mu przyjemnie do ucha- Nawet twoja zawziętość i upartość jest bardzo kręcąca.
-Szósty miesiąc ciąży, a ty taka rozochocona? No ciekawie.
-Przypomnieć ci kto przez blisko trzy miesiące bał się mnie dotykać?-chichocze
-Bardzo zabawne!-rzuca z udawaną obrazą
-I to jak.-smakuje jego ust by po chwili czuć jego dłonie błądzące wzdłuż linii kręgosłupa, co raz to niżej
-Przyjemności będziemy musieli chyba jednak odłożyć na potem.-przerywa jej- Pamiętasz ,że zaraz będziemy mieć gości?
-Pamiętam.-mówi zrezygnowana, co wyjątkowo go bawi
-Kłosiki i twoja siostra z Włodim. -Szybko ich opędzimy, a potem wrócimy do tego co nam przerwali.-śmieje się całując ją w policzek po czym zmierza ku drzwiom do których dobijają się goście.
To wszystko co wydarzyło się przez ostatnie miesiące wydawało się jej być snem. Gdyby ktoś powiedział jej, tuż po jej przyjeździe ile przejdą wraz z Wroną zanim się definitywnie zejdą, że zostaną rodzicami to z pewnością szczerze by go wyśmiała. A teraz? Teraz była najszczęśliwszą osobą na świecie. Miał przy swoim boku ukochanego mężczyznę, a za trzy miesiące mieli przywitać na świecie owoc swojej miłości jakim miała być ich córka. Wbrew wszystkiemu i wszystkim była zdecydowanie spełniona. Wreszcie jej życie nabrało odpowiedniego kolorytu. Koloru ,którego zdecydowanie nadawał jej ponad dwumetrowy osobnik będący jej narzeczonym, a także emitujący szczęściem Kłos, któremu zdecydowanie służyło małżeństwo, czy też siostra, która była naprawdę szczęśliwa z Włodarczykiem. To wszystko wydawało się być tak idealne, że momentami wydawało jej się ,że to wszystko jej się śni. Snem z którego z pewnością nie chciała się budzić.
~*~
Spodziewał się ktoś takiego obrotu spraw? Jeśli tak, z pewnością nieliczne z Was i dla takich gratulacje! Wyczekana sielaneczka, chociaż w sumie w tym rozdziale było ze skrajności w skrajność. Generalnie, pewnie Was zdziwię, jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału. Aczkolwiek wszelakie opinie pozostawiam Wam :)
W tej chwili korzystam z cudownej opcji dodawania automatycznego, gdyż obecnie przebywam na turnieju MP, także miłego czytania kochane i przepraszam za brak poinformowania, ale siła wyższa. Trzymajcie tam za mnie kciuki kochane ;)
Ściskam,
wingspiker.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO jak tutaj słodko! *w* Powiem, że się tego nie spodziewałam... Szczerze to myślałam, że jak Kłos powie Andrzejowi o wyjeździe Oliwki to rozpęta się między nimi kłótnia... Ale na szczęście się tak nie stało, przez co jestem bardzo ucieszona. :) Wiem, że wcześniej nie komentowałam, ale to wszystko przez brak czasu, który pochłaniała szkoła i nauka, lecz teraz się to zmieni! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
OL. ;>
Jej świetny rozdzial !!! :) Taka sielanka mi się zdecydowanie podoba :* Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://siatkarskie-sny-czy-ty.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCiąża? Nawet by mi.to przez myśl nie przeszło ;o
OdpowiedzUsuńJejciu,.uwielbiam ich *.* tyle przeszli, długo nie mogli się dogadać, a tu nagle taki obrót spraw! Czekam na następny <3
Same dobre wiadomośći: OLi nie jedzie do Berlina i jeszcze ciąza hehe :D Poprostu cud miód i malina :D
OdpowiedzUsuńufff... nie wyjechała...
OdpowiedzUsuńDziecko? Tak szybkiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Ale podoba mi się to! Dobrze, że jej i Andrzejowi się układa. Dobrze, że Kłosowi się układa. Dobrze, że Wojtkowi się układa...:)
Uwielbiam to opowiadanie, czekam z niecierpliwością na kolejny :)
Pozdrawiam :*
Zakoczyło mnie to ale pozytywnie ;) Na pewno będą świetnymi rodzicami, a takie obawy są normalne. Jestem ciekawa, jak się dalej rozwinie akcja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Oooooo :3 Takie rozdziały to ja mogę czytać :D Uwielbiam takie sytuacje, jak po wielu trudnościach i w ogóle przychodzi upragniony spokój z ukochaną osobą obok. I do tego jeszcze maleństwo :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem kiedy będzie ślub i w ogóle ;P
Pozdrawiam :*
brak mi slow .. (w dobrym tego slowa znaczeniu) ciaza? nigdy bym nie podejrzewala ani troche xD w koncu sa razem, szczesliwi i oczekujacy na coreczke, kocham to opowiadanie, czekam na cd c:
OdpowiedzUsuńładnie, ładnie :D
OdpowiedzUsuńautomatyczne chyba jeszcze nikomu nie zadziałało poza tym. zwłoka wybaczona i usprawiedliwiona.
co do rozdziału... pięknie, cudownie na prawdę! tylko pozazdrościć im tej harmonii ;c szkoda, że w prawdziwym życiu tak nie bardzo... :c
pozdrawiam, ściskam, całuję Zuza :*
Hmmm... Ciąża? nigdy bym się tego nie spodziewała, ale no cóż życie nie wybiera... szczególnie gdy autorką opowiadania jest wingspiker. :P
OdpowiedzUsuńŻarty, żartami, ale cieszę się z takiego obrotu sprawy. W końcu są razem!
Brakuje tylko słów: "i żyli długo i szczęśliwie" :)
Pozdrawiam,
W.
PS. Zapraszamy na prolog. Miło by było dostać komentarz od Ciebie :)
http://taktyka-na-milosc.blogspot.com/