-Długo jeszcze będziemy tak stać i mierzyć się spojrzeniami? Bo wiesz, nie to żeby coś, ale na jutro jestem umówiony.-rzuca
-Raczej nie będziemy rozmawiać na balkonie, nie sądzisz?-pyta blondynka, lecz nie dostaje w zamian żadnej odpowiedzi bo wielkolud znika w ekspresowym tempie z jej pola widzenia. W zasadzie nie mija kilka minut ,a już jego sylwetka ukazuje się w jej drzwiach.
-Nie mówiłaś ,że wracasz.-rzuca bez zbędnych słów
-Nie mówiłeś ,że cię to obchodzi.
-Chcesz się kłócić?
-To ty zacząłeś.-zauważa
-A według ciebie nie należą mi się jakieś wyjaśnienia? Pięć lat temu od tak, z dnia na dzień sobie wyjechałaś i ledwo dawałaś przez te lata jakiekolwiek oznaki życia. I spodziewasz się ,że przyjmę cię z otwartymi ramionami?
-Ja nie dawałam znaków życia?! A ty?! Gdyby nie Karol pewnie nie wiedziałabym nawet gdzie się podziewasz!
-No może powiesz mi ,że to wszystko to moja wina?
-Nie, nie mówię tego. Wiem ,że ja też nie jestem bez winy, ale ty też nie, więc nie próbuj mi tego wmówić Andrzej.
-Tak, obydwoje spieprzyliśmy. Lepiej?
-Zdecydowanie.-odpowiada
-Gdy cię widziałem ostatni raz wyglądałaś hm.. inaczej.-rzuca odchodząc od tematu
-Coś sugerujesz?-mruży oczy
-Skąd! Czy wy kobiety widzicie we wszystkim podteksty?
-Owszem, jeszcze się nie przyzwyczaiłeś?-pyta
-Dobra, nie zaczynaj znowu.-wywraca oczami
-Nie zaczynam.-burczy- Z resztą ty też przez te pięć lat się zmieniłeś. W końcu wyglądasz jak facet ,a nie jak ponad dwumetrowy patyczak.
-Uznam to za komplement, choć uszczypliwy, to jednak komplement.-odpowiada wymuszając uśmiech- A ty nie wyglądasz już jak szesnastolatka w ciele dziewiętnastolatki. Zdecydowanie wyładniałaś.
-A ty dalej jak nie potrafiłeś komplementować kobiet, tak dalej nie umiesz, ale dziękuję.
-A ty jak byłaś, tak dalej jesteś strasznie czepialska.
-Pewne rzeczy się nie zmieniają Wronka.-uśmiecha się
-Ale wiesz co? Mimo to, brakowało mi cię wredoto.-odwzajemnia jej gest i również jego kąciki ust wędrują ku górze ukazując rząd śnieżnobiałych zębów
-Przepraszam ,że tak wyszło.
-Ja też przepraszam, nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać.
-Miałeś prawo.-odpowiada
-Nie, nie miałem.-przeczy- Z resztą, nie ważne. Ty z pewnością wiesz co u mnie od łajzy Karola, ale ja nie wiem za wiele, prócz tego co czasem mi podrzucił albo.. moja matka.
-Twoja matka?-dziwi się
-Wiesz, ona dalej nazywa cię synową i w dalszym ciągu przyjaźni się z twoją i Karola mamą.
-A moja dalej mówi na ciebie zięciu.-chichocze blondynka
-To akurat wiem.-odpowiada ze śmiechem.
Choć z początku ich rozmowa nie klei się, można by rzec ,że trudno im się ze sobą rozmawia, to z każdą kolejną minutą było lepiej. Już po godzinie rozmawiali dość swobodnie starając się w choć drobnym stopniu nadrobić czas przez jaki niczym obrażone nastolatki w zasadzie się ze sobą nie kontaktowali. Jedno było pewne. Każde z nich było zbyt uparte i zbyt dumne by się odzywać, ale też obydwoje tego właśnie żałowali.
-Fajnie ,że jesteś Oli.-uśmiecha się po czym opuszcza lokum Kwiecińskiej. Po tej rozmowie można by rzec ,że jej ulżyło. Nie musiała się już obawiać o to ,że nie będzie chciał zamienić z nią nawet słowa. Wiedziała ,że pomimo ,że jest na nią trochę zły to cieszy się z jej obecności. Wiedziała ,że wszystko jest na dobrej drodze by było zupełnie tak jak kiedyś. Zupełnie jak pięć lat temu i tego właśnie chciała. Chciała znów być ich przyjaciółką. Znów być kimś ważnym w życiu tych dwóch wariatów.
-Jak zwykle punktualny.-uśmiecha się widząc Włodarczyka o umówionej godzinie w swoich drzwiach
-Gdzież bym śmiał się spóźnić!-szczerzy się.
Niespełna godzinna podróż minęły nadspodziewanie szybko. Niemal przez cały ten czas przyjmujący gadał jak najęty, często doprowadzając swoją towarzyszkę do łez. Wcale nie dziwiło ją to ,że Kłos tak sobie przypodobał właśnie Wojtka. Byli zupełnie do siebie podobni, ale przede wszystkim tak samo zwariowani co w zupełności ją urzekało.
-Mogę zadać jedno pytanie?-pyta kobieta odpowiedzialna za rekrutację na co ona kiwa twierdząco głową- Ma pani znakomite papiery, co panią skłoniło by wyśmienitą uczelnię w Stanach, zamienić na nasz uniwersytet?
-Powiedzmy ,że względy osobiste.-odpowiada- Po pięciu latach bycia tam samej po prostu też zatęskniłam za najbliższymi.
-Co ja mam pani powiedzieć, powinniśmy pani buty czyścić, bo taka studentka jak pani to istny skarb!-śmieje się kobieta- W takim razie, do zobaczenia w październiku.
-Do zobaczenia.-uśmiecha się po czym podaje rękę kobiecie i wychodzi. Nie bardzo wiedząc co zrobić ze sobą przez następne pół godziny idzie po prostu przed siebie przy okazji podziwiając uroki Łodzi.
-Czyżbyś planowała mi uciec?
-Skąd.-śmieje się gdy Włodarczyk pojawia się tuż obok niej-Śledzisz mnie?
-Nie, ale mogłabyś czasem odbierać telefon.
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
-Przechodziłem drugą stroną ulicy no i nie trudno było nie zauważyć takiej piękności samotnie spacerującej po parku.-odpowiada-Śpieszy ci się bardzo?
-Szczerze mówiąc to nie.-kręci głową
-W takim razie mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.-szczerzy się
-Mam się bać?
-Skąd!-śmieje się- Może, skoczymy na manufakturę?
-Mówisz poważnie?
-Jestem śmiertelnie poważny, jak mało kiedy.-odpowiada ze śmiechem
-To pytanie retoryczne w moim przypadku.
Dotychczas jedynym facetem jaki nie marudził na zakupach był jej ojciec ,który mając trzy baby w domu chcąc nie chcąc musiał do tego przywyknąć. Za każdym razem próba wyciągnięcia swoich dwóch wielkoludów na jakiekolwiek zakupy kończyła się fiaskiem dlatego tak bardzo zdziwiona była z jaką dziką rozkoszą Włodarczyk przechadzał się po sklepach. Była mile zaskoczona tym ,że facet taki jak on może tak lubić chodzenie po sklepach.
-Następnym razem jak będę potrzebowała doradcy już wiem gdzie się zwracać.
-Do usług.-uśmiecha się-Nie patrz tak na mnie.
-Po prostu nie wierzę ,że lubisz chodzić po sklepach.
-Mając dwie siostry, chcąc nie chcąc muszę.-odpowiada- Z resztą to nic strasznego.
-Powiedz to reszcie rasy męskiej bo jesteś wręcz unikatem jeśli o to chodzi.
-Znalazłoby się pewnie jeszcze z kilku. Może.
-Może.-śmieje się- Zaskakujesz mnie.
-Pewnie jeszcze tego sporo będzie.
-Aż nie mogę się doczekać.-chichocze blondynka
-No spróbowałabyś nie.-uśmiecha się zupełnie czarując ją uśmiechem. Gdyby ktoś ich nie znał śmiało mógłby stwierdzić ,że są dobrymi przyjaciółmi, a może nawet i parą. Choć znali się bardzo krótki to złapali ze sobą naprawdę dobry kontakt. Dzień spędzony w towarzystwie przyjmującego Kwiecińska z pewnością może zaliczyć do udanych. Bawiła się tak dobrze jakby znów miała te kilka lat mniej. Już dawno tak dobrze nie bawiła się w towarzystwie faceta.
-Dziękuję za ten dzień. Dobrze się bawiłam.-rzuca gdy stoją pod jej blokiem
-Ja też.-odpowiada- Musimy to powtórzyć.
-Z dziką rozkoszą.-odpowiada z uśmiechem
-W takim razie trzymam za słowo!-unosi kąciki ust ku górze po czym zapada cisza. Trwają w niej wymieniając się nieśmiałymi spojrzeniami i uśmiechami.
-Dobranoc.-mówi cicho przerywając ciszę spoglądając na niego i zatapiając się w jego wesołym spojrzeniu. Pewnie gdyby nie zrzędliwa sąsiadka ,która akurat w tym momencie zapragnęła wyprowadzić swojego pupila na spacer ten wieczór mógłby potoczyć się zupełnie inaczej, a tak speszeni jej osobą pożegnali się i obydwoje udali się do swoich mieszkań. Po tym spotkaniu była pewna jednej rzeczy. Była pewna ,że zupełnie zauroczył ją swoją osobą. Zauroczył ,a zarazem zaintrygował przez co była niezmiernie ciekawa jak dalej potoczy się ta znajomość.
-Widziałeś się z nią?-pyta Kłos gdy tylko staje w drzwiach przyjaciela
-No widziałem.-przytakuje
-I?
-No trochę się posprzeczaliśmy na początku.
-Nic nowego Wronka.-wchodzi mu między słowo
-Ale potem pogadaliśmy i w sumie chyba jest dobrze.-wzrusza ramionami
-Tylko tyle mi powiesz?
-A co ci mam powiedzieć?-dziwi się
-Wrona, czy ty ją na pewno widziałeś? Powiem ci jedno. Gdybym był tobą to bym się za nią brał.
-Ale nie jesteś kretynie.-rzuca
-Kto tu jest kretynem? Trudno było te pięć lat temu powiedzieć jej ,że ją kochasz? Nie wyjechałaby ,a ty nie byłbyś największym debilem świata ,że pozwoliłeś jej wyjechać.
-Daj spokój, było minęło.
-No nie mów ,że jak ją zobaczyłeś to cię nic nie ruszyło?-dziwi się
-Po co drążysz temat?
-Bo widzę ,że jak byłeś nieogarnięty Wronka, tak dalej jesteś. Nie widzisz ,że masz szansę żeby to wszystko co schrzaniłeś te pięć lat temu naprawić? Jak się będziesz miał dalej refleks szachisty w tych sprawach to szybko ci ją sprzątnie jakiś koksik i już szybko możesz jej nie zobaczyć. Znowu.
-Co ty moją matką jesteś ,że mi takie kazania prawisz?-burzy się
-Nie, ale ona sądzi tak samo.
-Ja pierdziele, dlaczego ty rozmawiasz z moją matką i do tego na takie sprawy?
-Jak byłem ostatnio w Wawie to wpadła do nas do domu. Spytała to wyraziłem swoją opinię. I ona też sądzi ,że jesteś kretynem.
-Super.-prycha
-Wronka ty jesteś gorszy jak baba, obrażasz się za byle co.-chichocze- To powiedz mi ,że ci przeszło to skończę.-rzuca spoglądając na przyjaciela i nie widząc jego reakcji dodaje- No właśnie.
-Co właśnie? Nic!
-Co ty Endriu taki nerwowy, te dni masz?
-Jak ci zaraz..
-Nie przeklinaj mi tu bo to nie ładnie!
-Odezwał się święty.
-No ja chociaż mam dziewczynę.-pokazuje mu język
-Ja chociaż nie jestem pantoflarzem.
-U mnie istnieje chociaż prawdopodobieństwo ,że nie zostanę starym kawalerem z kotami o bojlerem na brzuchu patrzącym jak kobieta którą kocham jest z innym.
-A czy ja mówię ,że coś do niej czuję?
-No raczej nie musisz. Jak żeś był głupi tak dalej jesteś. Oby tak dalej to w niedalekiej przyszłości dostaniesz od niej zaproszenie na ślub.
-Weź się odwal co?
-Nie denerwuj się tak księżniczko, próbuje ci tylko pomóc. Do czego to dochodzi żebym ja ci musiał pomagać?
-Daruj sobie.
-Nie.-kręci wesoło głową-Skoro ona cię nie rusza, to jak ci powiem ,że dzisiaj była calutki dzień z Włodim w Łodzi to pewnie cię to nie ruszy.
-Z kim?-dziwi się
-No właśnie.-zaśmiał się-Oj Wronka, Wronka, tobie dalej nie przeszło. Im starszy tym głupszy.
-I vice versa.
Gdy przed północą położył się do łóżka jeszcze długo przewracał się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Cały czas w uszach dźwięczały mu słowa przyjaciela. Cały czas rozmyślał nad tym wszystkim co mu powiedział. Minęło pięć lat. Cholernie długich lat w ciągu których ułożył sobie życie. Życie w którym jej osoba zajmowała śladowe ilości. Choć święcił triumfy zawodowe, miał przy sobie ważnych dla siebie ludzi to bywały chwile gdy brakowało mu jej rozbrajającego optymizmu czy tego uroczego uśmiechu. Przez te pięć lat wydawało mu się ,że już mu przeszło. Wydawało mu się ,że ta szczeniacka miłość to było tylko krótkotrwałe zauroczenie ,które przejdzie mu jak grypa. Tylko ,że ta grypa ciągnęła się i ciągnęła. Gdy wydawało mu się ,że już zapomniał, że zupełnie się z niej wyleczył to nagle znów pojawiła się w jego życiu. Jeszcze piękniejsza i jeszcze bardziej pewna siebie. Zewnętrznie zupełnie inna, ale w środku wciąż była jego przyjaciółką z dzieciństwa ,która znała jego najróżniejsze sekrety i wstydliwe fakty z życia. Znów sprawiła ,że na jej widok serce przyśpieszało bicia, a uśmiech mimowolnie jawił się na jego twarzy. Choć był zupełnie skołowany to jednak wiedział jedno. Nie chciał ani też nie mógł niszczyć przyjaźni jaka kiedyś między nimi była i w zasadzie dalej ich łączyła. Po prostu wiedział ,że to nie mogłoby wypalić w tym wypadku.
~*~
Przepraszam za obsuwę, ale szkoła daje mi się we znaki. Od samego rana siedziałam z nosem
w książkach, siła wyższa. Powiem Wam ,że oglądanie dzisiejszych półfinałów nie obyło się bez małego kłucia w sercu. Tego ,że to właśnie my mogliśmy przy odrobinie szczęścia tam grać. Jednak los zechciał inaczej, niestety. Widzieć podczas meczu Serbia-Rosja polskich kibiców śpiewających Mazurka Dąbrowskiego to coś pięknego. Po raz kolejny udowadniamy dlaczego dzierżymy tytuł najlepszych kibiców na świecie. Po dzisiejszym maratonie z książkami pisanie mi szło naprawdę opornie, ale wymęczyłam jakoś. Przez ten tydzień nie obyło się bez łez smutku po przegranym o włos meczu, ale też chwili znikomej radości bo dzień po tym smutnym wydarzeniu trochę się zestarzałam i chciałabym podziękować za wszystkie życzenia! Za tydzień prawdopodobnie będę w Lublinie na meczu Sovia-JW, a w niedzielę sama ruszam do akcji, także trzymajcie kciuki i.. do soboty!
Ściskam, wingspiker.