-Kochanie uważaj bo się przewrócisz!-nawołuje blondynka widząc biegnącą pociechę
-Dobze mamusiu!-daje się usłyszeć słodki, dość piskliwy głosik po czym znika gdzieś w głębi ogrodu. Blondynka wygodnie rozkłada się na leżaku, korzystając z promieni słonecznych, przyjemnie oświetlających jej twarz. Nie byłaby jednak sobą, gdyby co pięć minut nie podniosła wzroku i nie sprawdziła, czy aby na pewno jej dziecku nic nie jest.
-Uspokój się, przecież nic im się nie stanie.-beszta ją młodsza siostra
-Wiesz jacy oni są, jak się we dwoje zejdą to nie ma co zbierać, lepiej mieć ich na oku.
-Oli spokojnie, chłopaki gdzieś tam są i z pewnością czuwają nad maluchami.
-Nie przekonałaś mnie, wcale, a wcale.-śmieje się przenosząc wzrok na czasopismo. Jej matczyny instynkt nie zawiódł, bo nie minęło pięć minut, a z oddali dało się usłyszeć dziecięcy płacz. W jednej chwili rzuciła czytane czasopismo i w te pędy udała się do jego źródła. Jak też się spodziewała, tradycyjnie już doszło do awantury o zabawkę. Tym razem musiało jednak dojść do rękoczynów bo interweniowali tatusiowie, a mały Jaś, trzymał się za policzek.
-Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie ją zapisać na jakieś karate.-rzuca rozweselony Wrona trzymając swoją pociechę na rękach
-Ciekawo po kim ona taka charakterna.-rzuca blondynka próbując uspokoić cichy szloch córeczki
-No ja nie mam pojęcia, to chyba po jakichś pradziadkach.-śmieje się- Swoją drogą, czy ty aby nie powinnaś teraz odpoczywać?
-Znowu powtórka z rozrywki?-pyta rozbawiona jego nadopiekuńczością
-Lekarz kazał ci odpoczywać grubasku.-szczerzy się cmokając ją czule w policzek
-Ciąża to nie choroba, a wiesz doskonale ,że mnie nie położysz w domu.
-Wy tak zawsze?-wtrąca się Włodarczyk
-Zawsze.-odpowiadają niemal chóralnie, na co wszyscy wybuchają śmiechem.
-Dalej mówicie jednym głosem, co za zgodne małżeństwo.-dodaje Maja pojawiając się obok nich z ich najmłodszą, kilku miesięczną pociechą- Z resztą Andrzej ma rację, powinnaś odpoczywać, a nie latać jak szalona.
-Po prostu nie potrafię siedzieć całymi dniami w domu i nic nie robić. A jak od czasu do czasu się przejdę, nic mi się nie stanie.-odpowiada im- Z resztą wszyscy jesteście przewrażliwieni.
-Kochanie, po prostu nie mam ochoty na powtórkę sprzed kilku lat.-obejmuje ją ramieniem
-Takie komplikacje zdarzają się raz na tysiąc przypadków, dajcie spokój.
-Dobra, dobra uparciuchu, ale nie wiem jak ty, ale my nie zamierzamy po raz kolejny umierać ze strachu o ciebie i maleństwo.-karci ją siostra
-Ja nie wiem Wojtek co ty z nią robisz, ale normalnie jej nie poznaję.-śmieje się blondynka
-I vice versa małpo.-wytyka język w kierunku starszej siostry- Twój wspaniały mąż ma na ciebie zbawienny wpływ.
-Do tego jest najbardziej przewrażliwionym i nadopiekuńczym przyszłym tatusiem na świecie.-chichocze, gdy obydwie wracają na taras i zajmują miejsca z idealnym widokiem na dumnych ojców, bawiących się ze swoimi małymi pociechami.
-Po prostu się o ciebie troszczy grubasku.
-Wiem to.-uśmiecha się gładząc delikatnie dłonią swój brzuszek- Jak mała się urodziła to normalnie oszalał z radości i rozpieszcza ją jak tylko może, co dopiero będzie jak ten brzdąc się urodzi.
-Wiesz, jednak syn to syn. Wiem to z autopsji.-uśmiecha się szeroko z czułością spoglądając na swojego partnera z ich najmłodszą pociechą na rękach.
-Widać ,że jesteście razem naprawdę szczęśliwi.
-Bo tak jest.-odpowiada z uśmiechem- Obydwie jesteśmy cholernymi szczęściarami Oli.
-Gdyby ktoś powiedział mi, te blisko dziewięć lat temu, że będziemy szczęśliwym małżeństwem, ze wspaniałą córką i kolejną pociechą w drodze to z pewnością bym go szczerze wyśmiała.
-W życiu już tak bywa ,że nie jesteśmy w stanie niczego do końca, tak naprawdę przewidzieć.-odpowiada- A myślisz ,że ja bym uwierzyła ,że po tym wszystkim co mnie spotkało, będę naprawdę szczęśliwa? W życiu!
Pochłonięte rozmową nie zauważają nawet kiedy zaczyna się powoli ściemniać, a ich skromne grono powiększa się o ich drugie połówki z pociechami. Widok tych wielkich facetów ze śpiącymi maleństwami w ramionach był i musiał być absolutnie rozczulający.
-O czym tak gorliwie dyskutowałyście?-pyta Wrona dosiadając się do swojej małżonki i otaczając ją ramieniem
-Wszystko byście chcieli wiedzieć.-śmieje się
-Oczywiście ,że tak.-odpowiada Włodarczyk
-Mówiłyśmy o tym jakich cudownych mamy mężów.-odpowiada młodsza z sióstr
-Zobaczymy czy będziecie tak mówić mniej więcej po dwudziestu latach małżeństwa.-śmieje się środkowy
-Masz jakieś wątpliwości panie Wrona?-ściąga brwi spoglądając na niego wyczekująco
-Żadnych pani Wrona. Absolutnie żadnych.-mruczy jej przyjemnie do ucha, skradając całusa.
Po położeniu pociech spać, resztę wieczoru spędzają w swoim towarzystwie, rozmawiając o najróżniejszych sprawach. Poczynając od tematu powiększenia się rodziny, tak po Kłosa ,który ostatnie dni przed zgrupowanie kadry spędzał ze swoją rodzinką nad polskim morzem. Zdecydowanie lubili spędzać wieczory w takim towarzystwie. Pomimo upływu czasu, dalej trzymali się razem. W dalszym ciągu mieli w sobie wsparcie i przede wszystkim, ich relacje przetrwały najróżniejsze próby.
-Jak tam?-pyta siatkarz
-W porządku, chociaż twój synio okropnie dokucza.
-Jak dokucza to jest mój, jak śpi to aniołek mamusi?-pyta rozbawiony
-Coś w ty guście.-śmieje się blondynka. Dopiero po chwili zauważ utkwiony wzrok swojego męża na swojej osobie.- No co?
-Nic.-odpowiada
-To dlaczego tak patrzysz?-mruży oczy
-Bo jestem największym szczęściarzem na świecie.-uśmiecha się
-Och, skąd takie wnioski?
-Bo mam najcudowniejszą żonę na świecie, która dała mi wspaniałą córkę i lada dzień syna.-mówi z nieprzerwanym uśmiechem
-A ja najcudowniejszego męża, mimo ,że więcej go nie ma w domu niż jest.-śmieje się
-Mówiłem ,że mogę zrobić sobie wolne od kadry w tym roku.
-Przecież wiem ,że kochasz to co robisz i jesteś w tym świetny, nie zamierzam cię ograniczać Andrzej. Dawałyśmy poprzednim razem radę, poradzimy sobie i teraz.-odpowiada mu- Z resztą i tak wiem ,że postawisz wszystkich dookoła żeby mnie pilnowali.
-To chyba oczywiste, nie sądzisz?-śmieje się- Tym razem nie chcę wpaść na ostatnią chwilę do szpitala.
-Mimo ,że jesteś cholernie nadopiekuńczy, uparty i przewrażliwiony to i tak kocham cię najmocniej na świecie.-mówi cicho wtulając się w jego tors.
-A ja ciebie mała.-mruczy jej wprost do ucha- Przepraszam, was.-poprawia się.
Gdy leży w jego objęciach wie jakie wielkie szczęście, spotkało ją w życiu. Ma poczucie spełnienia. Wie ,że w życiu niczego więcej jej do szczęścia już nie potrzeba. Wszelkie materialne wartości schodziły na dalszy plan. Miała przy sobie najważniejsze dla siebie osoby. Kochającego męża opiekującego się nią i ich małą pociechą, a także kolejną małą pociechą urządzającą harce w jej brzuchu. Miała to, do czego dąży każdy człowiek. Miała tą najważniejszą wartość, jaką niebagatelnie była miłość, a nie wszelkie materialne dobra. Wszystko to było tak idealne ,że momentami przecierała oczy ze zdumienia. Momentami wydawało się jej ,że wszystko to było snem...
*muzyka*
-Andrzej?-zaczyna niepewnie widząc ,że odległość między nimi zdecydowanie się zmniejszyła
-Oli.-rzuca z uśmiechem
-Co tu robisz?-pyta dość nieśmiało
-Czekam na kogoś.-rzuca, co zdecydowanie studzi jej zapał. Minęło pięć długich lat. Jak mogła sądzić, że czekał akurat na nią? Był dorosłym i atrakcyjnym facetem, rzeczą naturalną musiało się wydawać ,że w końcu kogoś sobie znajdzie. Czy zabolało? Chyba tak. -A ty jak zakładam, masz przerwę?
-Nie do końca.-odpowiada nie patrząc mu w oczy, bo wie ,że przepadłaby i wybuchnęła płaczem gdyby to zrobiła- Wracam do Polski, na stałe.
-Lepiej późno niż wcale.
-Może nawet za późno.-wzdycha- Trochę się zmieniłeś od naszego ostatniego spotkania.
-I wzajemnie.
-Nie wyglądasz już jak chuderlawa tyka.-śmieje się
-A ty jak gimnazjalistka.
-Uznam to za komplement.-uśmiecha się- Nie będę cię zatrzymywać, bo pewnie czekasz na kogoś ważnego, spotkamy się jakoś innym razem.
-Skąd wiesz ,że na kogoś ważnego?
-Tak zakładam.-wzrusza ramionami- Mylę się?
-W zasadzie to nie, trafiłaś w samo sedno, jak zawsze.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze
-Dziewczyna?-pyta spoglądając na niego, lecz widząc jego minę kontynuuje- Karol nic nie wspominał.
-On jest tak zakręcony ,że cudem wie jak się nazywa i gdzie mieszka.
-Cały Karol.-śmieje się- Długo się znacie?
-Wydaje mi się ,że całe życie.
-Ktoś tu się chyba zakochał.-odpowiada z wymuszonym uśmiechem, czując dziwne kłucie w sercu
-Szaleję za nią i nie wyobrażam sobie życia bez niej.-wzdycha
-Widać.-odpowiada blondynka ledwie panując nad emocjami- Długo jej nie było?
-Dłuższą chwilę.
-Dałeś jej aż na tyle wyjechać?-dziwi się
-Tak i żałuję tego jak niczego innego na świecie.
-Jest szczęściarą.-mówi łamiącym się głosem- Muszę iść.-rzuca nagle po czym w jednej chwili odwraca się na pięcie.
-Znowu uciekasz?-dobiega ją jego głos po chwili
-Masz swoje życie, ją, nie chcę i nie mogę ci przeszkadzać.-wymusza uśmiech
-A wiesz, kim ona jest?-pyta wyraźnie czymś rozbawiony
-Nie mam pojęcia, ale wiem jedno. Na pewno ją kochasz.
-Poznałem ją jeszcze jak byłem małym gówniarzem. Chodziliśmy razem do przedszkola, my i jeszcze jeden taki przygłup. Od tamtej pory w zasadzie byliśmy nierozłączni. Mieszkaliśmy nawet dosłownie kilka kroków od siebie. Podstawówka, gimnazjum, liceum. Lata mijały, a my dalej trzymaliśmy się we troje. Może z jedną różnicą. Z tą różnicą ,że od końca gimnazjum patrzyłem na nią inaczej. Inaczej niż na zwykłą przyjaciółkę. Wtedy też przestała dla mnie nią być. Dlaczego jej tego nie powiedziałem? Bo jestem największym tchórzem świata i bałem się ,że ona nie czuje tego samego i zniszczę tą, trwającą kilkanaście dobrych lat przyjaźń. I choć wszyscy dookoła widzieli to, czego my obydwoje nie byliśmy w stanie dostrzec, udawaliśmy przyjaźń. Szalałem za nią jak głupi i widząc jak inni się do niej ślinili aż się we mnie gotowało. Była tak blisko, a jednocześnie daleko. Oszukiwałem się ,że to tylko głupie zauroczenie i mi przejdzie. Nie było łatwo, ale jakoś nauczyłem się żyć z tym platonicznym uczuciem. Wydawać się mogło ,że to powoli przygasa i umrze śmiercią naturalną, ale wszystko zmieniła studniówka, na którą poszliśmy razem. Jak to bywało, nie stroniło się na niej od czegoś mocniejszego. Obydwoje byliśmy już wtedy lekko wstawieni i z pewnością gdyby nie resztki oleju w głowie, między nami doszłoby do czegoś o wiele bardziej poważniejszego niż pocałunku. Choć między nami po tym wydarzeniu było dość dziwnie, to w dalszym ciągu utrzymywaliśmy kontakt. Wyjechałem wtedy grać do Częstochowy. Mimo to, że ona była w Warszawie, a ja tam widywaliśmy się niemożliwie często. Wtedy wszyscy myśleli ,że jesteśmy parą, jednak my oczywiście szliśmy w zaparte. Gdy następnego roku znowu poszliśmy razem na studniówkę, tym razem jej, byliśmy naprawdę blisko. Możliwe ,że gdyby odważyłbym się powiedzieć te dwa, cholerne słowa nie stałoby się to, co się stało. Nie długo potem, po jednym z meczy na którym była z naszym przyjacielem, dowiedziałem się ,że wyjeżdża. Nie potrafiłem nic zrobić. Dobiło mnie to, kompletnie. Zastrzeliła mnie kompletnie tą informacją, ale starałem się tego nie okazywać. Dopiero gdy przeszła przez bramki na lotnisku dotarło do mnie ,że chyba zwariuję bez niej. Wtedy dopiero powiedziałem jej te dwa, jakże trudne do wypowiedzenia przez każdego faceta słowa, jednak na próżno. Wyjechała. Tak po prostu. Kolejne kilka miesięcy było dla mnie istną katorgą. Nie mogłem przestać o niej myśleć. Nie było minuty by moje myśli nie skupiały się wokół tej drobnej blondynki o cudownym uśmiechu. Mijały lata. Wszyscy moi kumple znaleźli sobie drugie połówki, niektórzy się już ochajtali, a ja dalej byłem kawalerem. Nie potrafiłem po prostu, każdej napotkanej kobiety nie porównywać do niej. Nawet jeśli pojawiał się ktoś w moim życiu, to jeszcze szybciej znikał. Przez te lata, pogodziłem się z myślą ,że jest za oceanem szczęśliwa i prawdopodobnie ma kogoś. Ostatnio, zupełnie przypadkiem dowiedziałem się ,że wraca, moja reakcja nie mogła być inna. Musiałem przyjechać. Musiałem ją zobaczyć.-urywa biorąc głęboki oddech i oczekując na jej reakcję
-Dalej to do niej czujesz?-pyta
-Nie byłoby mnie tu, gdyby tak nie było.
-Powiem ci coś w sekrecie.-rzuca- Ona czuje do ciebie to samo.-mówi cicho- Dlaczego mi dałeś wyjechać, dlaczego?-pyta opierając głowę o jego tors
-Dlaczego chciałaś wyjechać?
-Przestraszyłam się. Przestraszyłam się ,że ty nie czujesz tego samego i zniszczę wszystko.-mówi łamiącym się głosem- Gdybym tylko nie była takim tchórzem, gdybym wiedziała..
-Obydwoje to schrzaniliśmy.-unosi jej podbródek do góry- Ale właśnie teraz mamy szansę, by to naprawić.
-Minęło pięć lat, jesteśmy zupełnie innymi ludźmi Andrzej, może to co czujemy, czujemy do tych dawnych siebie?
-Nawet jeśli, to mam ochotę zakochać się także w tej nowej Oli.-uśmiecha się
-Nawet pomimo tego ,że uciekłam i o mało ci nie straciliśmy kontaktu?-pyta
-Zaryzykuję, a ty?
-A mam coś do stracenia?
-Absolutnie nic.-odpowiada jej- Kocham cię, mimo wszystko.
-Wbrew wszystkiemu co się stało przez ostatnie pięć lat, ja ciebie też.-odpowiada by po chwili poczuć po blisko pięciu latach, powtórnie smak jego usta na swoich. By znów poczuć jego bliskość i ciepło. By znów poczuć, że jest obok.
Sierpień, 2016
Do czego dąży każdy z nas? Z pewnością każdy człowiek ma różne priorytety w życiu. Dla jednych jest to praca, dla drugich pokaźna sumka na koncie w banku, dla jeszcze innych piękny dom z ogrodem. Jednak bezsprzecznie, każdego z nas, bez względu na to jaki ma kolor skóry, jakiego wyznania jest, jakie ma poglądy na świat łączy jedna wartość, do jakiej dążymy. Każdy z nas dąży do osiągnięcia szczęścia. Dla każdego ten termin może mieć różne znaczenie. Szczęściem może być kariera zawodowa, przyjaciele, rodzina, stała posadka. Jednak najczęściej, największym szczęściem naszego życia, nie jest wartość materialna. Jest to coś, czego nie można kupić za żadne pieniądze świata. Jest to uczucie, jakim darzy się drugą osobę. Bo przecież każdy z nas pragnie kochać i być kochanym. Bo jeśli tak jest, to inne wartości schodzą wtedy na zupełnie inny plan.
-Czy mistrz olimpijski ma jakieś specjalne życzenia co do kolacji?-pyta blondynka
-Mam takie jedno.-mruczy jej przyjemnie do ucha składając ciepłe pocałunki na szyi
-Oj panie Wrona, czy nie jest pan aby zmęczony po turnieju?
-Skąd.-odpowiada z uśmieszkiem i powraca do poprzedniej czynności, gdy tą przerywa im cichy płacz. Wzdycha zrezygnowany po czym udaje się w kierunku pokoju z którego on dochodzi. Dopiero po dłuższej chwili wraca z ich pociechą na rękach, wcale nie wyglądającą na senną.
-Skąd ona ma tyle energii?
-Mnie pytasz? Ja po jednym meczu wymiękam, a ona po całym dniu biegania nie ma dość.-śmieje się- Drugie będzie spokojniejsze.
-Uważaj bo uwierzę.-pokazuje mu język- Jak pójdzie w ciebie to da nam popalić.-śmieje się
-Nie narzekaj kochanie, jakoś damy radę.-cmoka ją w policzek
-Skoro Karol radzi sobie z bliźniakami.-chichocze
-Tym bardziej jeśli Karol daje sobie radę z takimi małymi istotami.-śmieje się.
Wieczór spędzają jak i większość polskich rodzin. Jak to zwykle bywało, mała korzystała z obecności taty, którego ostatnimi dniami w domu bywało tyle co nic, a blondynka mogła przyglądać się na dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Na dwie największe miłości jakie posiadała. Mogła by godzinami patrzeć jak jej mąż, zabawia ich pociechę, jak do niej mówi i bawi do rozpuku. Bo kto nie chciałby oglądać takiego obrazka? Pytanie retoryczne.
-Warto było czekać.-rzuca siatkarz gdy kładzie się na łóżku obok swojej małżonki
-Ale na co?-mruży oczy
-Na ciebie.-odpowiada z uśmiechem- Te pięć lat było niczym w porównaniu z tym, jak wielkie szczęście mi dajesz. Z tym jak wielkim skarbem jesteście dla mnie wy obie.
-Powtarzasz się.
-Bo tak naprawdę jest.-broni się- Kocham cię Oli i zawsze będę.
-Ja ciebie też wielkoludzie.-uśmiecha się szeroko by zatopić się po chwili w jego ustach i toczyć zaciętą walkę języków przez którą brakuje jej tchu.
Miłość to ogromny skarb. Wartość ,którą należy pielęgnować każdego dnia. Pielęgnować niczym ogrodnik roślinę. Podlewać ją przez gesty, czyny i słowa. I za nic nie dać jej uschnąć. Bo choć czasem trudna, to warto o nią walczyć. Choć miłość to dziwny twór sprzeczności to warto pójść va bank. Bo jest ona czymś, czego nikt nam nie zabierze. Jest czymś do czego dąży każdy z nas. Czymś co nadaje życiu kolorytu. Wartością nadającą sens życiowej wędrówce.
KONIEC
~*~
Z pewnością większość z Was zaskoczyłam. O tyle wyjątkowym dniem dodania, jakim jest środa, co tym ,że rozdział nosi tytuł 'epilog'. Biłam się z myślami, czy aby nie wydłużyć, ale gdybym to zrobiła, to straciłoby to opowiadanie sens. Jeśli kogoś zawiodła i nadmiernie przyśpieszyłam, to przepraszam z całego serca. Trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny jak to się mówi. Nie lubię się żegnać, dlatego już z góry przepraszam za to co tutaj napiszę. Także zacznę od początku.
Publikując tutaj czternastego września prolog, odroczyłam swój planowany urlop. Zaczynając to opowiadanie nie wiedziałam w zasadzie czego się spodziewać, zarówno po sobie, jak i po Waszych reakcjach , czytelniczek. Z pewnością bywały rozdziały lepsze i gorsze, choć mam nadzieję ,że tych drugich było o wiele mniej, to jestem naprawdę zadowolona z tego, co udało mi się tu wykreować. Pomimo ,że nie było to idealne opowiadanie w moim wykonaniu, to gdyby ktoś spytał gdzie pisało mi się najlepiej, to bez wahania umieściłabym sprzecznych na szczycie tejże listy. Dlatego jeszcze trudniej jest mi się żegnać z losami tej trójki. Choć niemiłosiernie momentami mieszałam w ich życiu i nie tylko, to doczekali się sielanki i happyendu. Wydawać się mogło ,że chyba tylko w epilogu nie namieszałam tak, jak to miałam w zwyczaju. Cóż mogę dodać? Piszę te słowa z poczuciem zadowolenia. Mimo wszelkich przeciwności losu, udało mi się dotrwać do końca tej wspaniałej podróży, jaką niebagatelnie było dla mnie pisanie tutaj. Nie mówię jednak definitywnie 'koniec'. Otóż.. Jak też wiecie, a może i nie, w epilogach we wszystkich swoich poprzednich opowiadaniach doprowadzałam akcję do samiutkiego końca, tutaj zrobiłam wyjątek. Nie jest to nic pewnego, ale zostawiam sobie otwartą furtkę. Do czego? Możliwe ,że za jakiś czas ukaże się dosłownie kilka epizodów opisujących życie Oliwii i Andrzeja, aczkolwiek nic nie obiecuję.
Na chwilę obecną jednak żegnam, choć pamiętajcie, ostatniego słowa nie powiedziałam.
Dziękuję za to ,że byłyście tutaj razem ze mną i swoimi komentarzami, motywowałyście mnie do dalszego pisania! Dziękuję Wam za to z całego serca!
Do zobaczenia na moich innych dziełach, tj. duecie, czy też Picie, który ruszy niebawem.
PS. Jeśli czytałaś, zostaw choć najdrobniejszy komentarz, to dla mnie wiele znaczy! :)
Ściskam,
wasza wingspiker!
|ASK| duet | Pit |
PS2. Epilog ten chcę zadedykować pewnej wspaniałej osobie, która była moją pierwszą recenzentką rozdziałów, pomagała przy dylematach w pisaniu, wspierała w trudnych chwilach i na którą mogę zawsze liczyć. Z całego serduszka dziękuję Joan. Dziękuję ,że jesteś i ze mną wytrzymujesz <3
PS2. Epilog ten chcę zadedykować pewnej wspaniałej osobie, która była moją pierwszą recenzentką rozdziałów, pomagała przy dylematach w pisaniu, wspierała w trudnych chwilach i na którą mogę zawsze liczyć. Z całego serduszka dziękuję Joan. Dziękuję ,że jesteś i ze mną wytrzymujesz <3